41 lat temu Lech Poznań rozegrał pierwszy mecz na stadionie przy Bułgarskiej. Dokładnie 23 sierpnia 1980 Kolejorz walczył z Motorem Lublin w obecności 18 tysięcy kibiców i zremisował 1:1. Autorem pierwszego, historycznego gola dla niebiesko-białych na nowym obiekcie był Marek Skurczyński.
Lech grał przez długie lata na Dębcu, a kiedy na początku lat 70. zainteresowanie klubem było gigantyczne swoje ligowe mecze rozgrywane były na największym w mieście obiekcie Edmunda Szyca, w okresie PRL nazywanym im. 22 lipca. - Przyzwyczailiśmy się do Dębca, choć po cichu liczyliśmy, że może uda nam się przejąć Stadion im. 22 lipca. Był w centrum, blisko dworca PKP i PKS, co byłoby ułatwieniem dla wielu kibiców dojeżdżających spoza Poznania - mówił niegdyś Piotr Mowlik, bramkarz Lecha w latach 1977-1983, w rozmowie opublikowanej na naszej stronie internetowej.
Na przejęcie jednak nie było szans, a rozwijający się prężnie klub nie mógł sobie pozwolić na stagnację. Dlatego podczas jednego z posiedzeń zarządu prezes Wacław Drab uznał, że tak dalej być nie może. Tego samego dnia zlecił Janowi Pieńczakowi znalezienia miejsca pod nową inwestycję. Nie był to wybór przypadkowy, gdyż jego zastępca pochodził właśnie z Poznania. - Nie musiałem jeździć wszędzie, bo widziałem, gdzie nie ma sensu zaglądać. Wreszcie pomyślałem o terenie na Grunwaldzie, właściwie już za granicami miasta, w okolicy pruskich fortów - przyznaje w książce "Stadion. Magia Bułgarskiej" autorstwa redaktora Józefa Djaczenki.
W artykule przypominającym budowę pisaliśmy tak: "Widok, jaki tam zastał nie był zachęcający. Teren rozciągający się od fortu do ulicy Ptasiej wymagał gruntowego osuszenia i ogromnego nakładu pracy. Wybór ten wzbudził również wątpliwości prezesa Draba, ale ostatecznie przystano na tę lokalizację. Trudności związane z budową nowego obiektu pojawiły się na bardzo wczesnym etapie. Władze Poznania nie widziały bowiem potrzeby powstania nowego, skoro w obrębie miasta znajdował się Stadion im. 22 lipca. Gdy jednak w końcu włodarze Lecha otrzymali pozwolenie na rozpoczęcie prac, obejmowało ono arenę o pojemności 12-14 tysięcy. Ograniczenie to było niezadowalające, gdyż na Dębcu mieściło się ponad 22 tysiące kibiców! Nic dziwnego, że zarząd postanowił nagiąć tę liczbę. - To były bagna, podobnie jak na Golęcinie po wojnie. Trzeba było zwieźć mnóstwo gruzu i ziemi, aby doprowadzić to do stanu umożliwiającego rozpoczęcie budowy. Sprawy nie ułatwiały bunkry, na które robotnicy nie raz natknęli się przy budowie stadionu - mówi Andrzej Kuczyński, nestor poznańskiego dziennikarstwa sportowego".
Dodajmy, że pracę rozpoczęły się w 1968 roku, a zatem potrzebne było 12 lat, żeby rozegrać pierwszy mecz. Powód? W kolejnych etapach zaczęło brakować funduszy, gdyż koszty okazały się większe niż zakładał budżet. Nie obyło się bez przerw. Najdłuższa z nich trwała… 6 lat! Prace na stadionie trwały do ostatniej chwili. Jeszcze trzy dni przed pierwszym meczem poznaniacy w czynie społecznym pomagali w ukończeniu robót. Wszystkich mankamentów nie udało się zniwelować. Na inaugurację zawiodły bowiem mikrofony, przez co trudno zrozumiałe było przemówienie prezesa klubu.
Rywalem poznańskiego zespołu był Motor Lublin, a faworyzowany Lech, choć prowadził po trafieniu Marka Skurczyńskiego, ostatecznie jedynie podzielił się punktami z gośćmi.
Bramki: Skurczyński (25.) - Przybyła (56.)
Lech Poznań: Piotr Mowlik - Roman Mądrochowski, Józef Szewczyk (56. Remigiusz Marchlewicz), Andrzej Grześkowiak, Hieronim Barczak, Krzysztof Pawlak, Jerzy Kasalik (60. Teodor Napierała), Jerzy Krzyżanowski, Bogusław Oblewski, Marek Skurczyński, Romuald Chojnacki
Zapisz się do newslettera