Lech Poznań po raz dziewiąty wywalczył tytuł mistrza Polski. W sezonie 2024/2025 w barwach Kolejorza w PKO BP Ekstraklasie zagrało 30 piłkarzy, czterech kolejnych było choć raz w kadrze meczowej, a dwóch następnych ćwiczyło z pierwszą drużyną. Poznajmy zatem wszystkich 36 zdobywców tytułu.
Drużyna - to słowo było odmieniane przez wszystkie przypadki w trakcie fety mistrzowskiej. Kolejorz bowiem stanowił zespół nie tylko na boisku, ale także po zanim. I każdy, kto w sezonie 2024/2025 przeszedł przez szatnię Niebiesko-Białych dołożył swoją cegiełkę do majstra.
Było dwóch zawodników, którzy zaliczyli wszystkie 34 spotkania. To bramkarz Bartosz Mrozek, a także środkowy pomocnik Antoni Kozubal. Ten pierwszy zaliczył komplet minut - 3060. W przypadku tego drugiego imponujące jest to, że takim dorobkiem może pochwalić się wciąż młodzieżowiec. Co ważne, Antek miał trzy kartki na koncie i uniknął pauzy. Podkreślał to nawet na konferencji po meczu w Katowicach (2:1) w przedostatniej kolejce trener Niels Frederiksen. Kolejnych sześciu piłkarzy ma 30 lub więcej gier: Ali Gholizadeh (33), Joel Pereira (32), Mikael Ishak (32), Antonio Milić (31), Afonso Sousa (31) i Michał Gurgul (30). Irańczyk wytrzymał trudy sezonu, choć w końcówce dokuczały mu już problemy zdrowotne. Następnych czterech graczy to bez wątpienia ci, którzy należą do grona liderów na boisku, jak i poza nim. A Gurgul to młodzieżowiec, który wdarł się do wyjściowej jedenastki i niemal przez cały sezon się w niej utrzymał.
20 meczów lub więcej zaliczyli: Bryan Fiabema (28), Dino Hotić (27), Filip Jagiełło (26), Radosław Murawski (25), Alex Douglas (23), Patrik Wålemark (22) oraz Daniel Håkans (20). W tej grupie są gracze, którzy - poza Fiabemą oraz Hoticiem - zmagali się z mniejszymi bądź większymi problemami zdrowotnymi, część spotkań opuścili z tego powodu. Zresztą warto w tym momencie podkreślić heroizm całej drużyny na finiszu, bo wówczas urazy i kontuzje nie omijały drużyny, a jednak każdy z zawodników robił co w swojej mocy, żeby starać się pomóc w rywalizacji o upragnione mistrzostwo Polski. Tylko wyraźny zakaz lekarzy powstrzymywał od pojawienia się na boisku.
W przedziale między 10 a 19 spotkań znaleźli się Bartosz Salamon (17), Rasmus Carstensen (15), Filip Szymczak (15) i Kornel Lisman (13), Duńczyk oraz polski napastnik jednak byli w drużynie tylko przez pół sezonu, bo jeden przyszedł na wypożyczenie zimą, a drugi w tym samym okresie powędrował na transfer czasowy do GKS Katowice.
I grupę 30 piłkarzy, którzy mają na koncie choć jeden występ uzupełniają: Wojciech Mońka (9), Maksymilian Pingot (7), Adriel Ba Loua (7), Mario Gonzalez (6), Gisli Thordarson (5), Elias Andersson (4), Ian Hoffmann (2), Sammy Dudek (2), Stjepan Lončar (2), Jesper Karlström (2) oraz Kristoffer Velde (1). Tutaj mamy z jednej strony utalentowanego Mońkę, który zwłaszcza na finiszu został rzucony na głęboką wodę i na pewno nie utonął, wspomagając kapitanie starszych kolegów, nieco starszego, ale także gotowego w każdym momencie pomóc Pingota. Poza tym również Mario Gonzaleza, który przyszedł zimą i zwłaszcza w dwóch ostatnich starciach zaskarbił sobie wielką sympatię kibiców, ale też młodziutkiego Sammiego Dudka, który zadebiutował w Ekstraklasie, czy Gisliego Thordarsona, który trafił na Bułgarską zimą, ale po czterech występach pechowo uszkodził bark i musiał poddać się operacji. Reszta odeszła z klubu latem bądź zimą, ale każdy swoją cegiełkę dorzucił do tytułu.
Dalej mamy tych, którzy choć raz znaleźli się w kadrze meczowej, ale na boisku nie pojawili się. Tutaj w pierwszej kolejności trzeba wymienić Filipa Bednarka, który w tym sezonie w PKO BP Ekstraklasie ma zero minut rozegranych, ale był wielkim wsparciem dla Bartka Mrozka, bez wątpienia pełnił także rolę jednego z liderów w szatni. Sami koledzy mówili na fecie mistrzowskiej o nim, że bohater nie nosi peleryny. Filip miał wielki wkład w mistrzowski tytuł, motywując w niesamowity sposób kolegów do walki i opiekując się młodszymi graczami. Po sezonie rozstał się z Kolejorzem, ale zasłużył na pożegnanie, jakie zgotowali mu fani. Dwa razy na ławce zasiadł utalentowany Tymoteusz Gmur, a po razie - doświadczony Maciej Wichtowski i młody Igor Brzyski. Co ciekawe, obaj przeciwko Górnikowi Zabrze, tyle że ten ostatni w pierwszej kolejce (2:0), a starszy kolega na początku rundy rewanżowej (1:2). Wichtowski to na co dzień kapitan rezerw, ale przeskoczył do jedynki ze względu na problemy kadrowe. Z kolei Brzyski latem trenował z ekstraklasowym Lechem, potem jednak jesień spędził we Wronkach, a zimą odszedł do włoskiego Torino.
A to nie wszystko, bo należy wymienić jeszcze dwóch graczy. Filip Dagerstål od października 2023 zmaga się z kontuzjami, przez cały miniony sezon przechodził rehabilitację, ale był niemal cały czas z kolegami i wspomagał ich. Ani razu na ławce nie zasiadł też Mateusz Mędrala, który bronił głównie w trzecioligowych rezerwach, ale na co dzień pracował z pierwszą drużyną i wspomagał na zajęciach starszych kolegów.
Łącznie zatem w mistrzowskiej drużynie Lecha można wymienić 36 nazwisk. Brawo, mistrzowie!