Trzy razy w historii meczem z Górnikiem Zabrze piłkarze Lecha Poznań kończyli sezon w ekstraklasie. Raz stawka spotkania była bardzo wysoka. W 1983 roku dwubramkowym zwycięstwem na Górnym Śląsku Kolejorz przypieczętował bowiem pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.
Teraz będzie czwarta okazja do konfrontacji na koniec rozgrywek - w niedzielę o godzinie 17:30 na stadionie przy Bułgarskiej lechici walczyć będą z zabrzanami. Ciekawostka jest taka, że w trzech poprzednich piłkarskich ostatkach z Górnikiem niebiesko-biali nie stracili gola. Dwa z tych starć odbyły się zresztą w stolicy Wielkopolski.
Pierwsze na koniec sezonu 1972/73, czyli zaraz po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej, z której poznaniacy wypadli na blisko dekadę. Wówczas walczyli o utrzymanie i przed ostatnią serią nie byli tego pewni, bo niemal całą wiosnę balansowali tuż nad strefą spadkową - inna sprawa, że w międzyczasie PZPN zdecydował o powiększeniu ligi do 16 zespołów, więc dwa ostatnie czekały baraże z drugoligowcami. Lech nie musiał ich jednak rozgrywać, bo zapewnił sobie ligowy byt. Na kolejkę przed końcem miał punkt więcej od Polonii Bytom, z kolei Odra Opole nie miała już szansy przeskoczyć beniaminka. Bytomianie przegrali jednak w Krakowie z Wisłą 0:2 i nic złego nie mogło się stać lechitom, którzy 24 czerwca zremisowali na stadionie Edmunda Szyca (wówczas 22 lipca) bezbramkowo.
Na trybunach było wówczas 45 tysięcy kibiców - imponująca frekwencja, ale właściwie niemal przez cały rok taka była, na niektórych meczach przekraczała nawet 60 tysięcy! Warto też w tym momencie zacytować encyklopedię piłkarską Fuji poświęconą Kolejorzowi: - Uff, bo ten sezon był chyba jednym z najważniejszych w historii klubu. Co stałoby się z Lechem, gdyby spadł? Jak długo musieliby czekać ludzie w Poznaniu na kolejny awans? Beniaminek ocalał i pozostał w ekstraklasie przez kolejne 28 lat. Poza Legią, która po wojnie nie spadał z ekstraklasy i ŁKS, który awans zdobył rok przed Lechem i także solidarnie z nim nie opuszczał szeregów ekstraklasy, nikt nie mógł się poszczycić podobnym wyczynem. Dopiero w 2000 roku, u schyłku tysiąclecia, nastąpił kres tej pięknej historii, bo Lech został zdegradowany…
Zanim to jednak nastąpiło wywalczył cztery tytuły mistrza Polski, pierwsze w 1983 roku, pokonując w ostatniej kolejce w Zabrzu Górnika 2:0. Lechici wysforowali się na czoło przed końcem rozgrywek i rywalizowali z Widzewem, który w równolegle rozgrywanym spotkaniu odrobił swoje zadanie, więc poznaniaków ratowały tylko dwa punkty (tyle wówczas dostawało się za wygraną). Dwa gole Janusza Kupcewicza sprawiły, że zapanowała niesamowita euforia w sektorach zajmowanych przez rzeszę niebiesko-białych fanów, którzy zajęli nie tylko sektory na łuku obiektu przy Roosevelta, ale też kawałek prostej. Często przy okazji tego starcia przypominana jest historia z 1957 roku, kiedy to Górnik wywalczył pierwszy tytuł, a wtedy drogę utorował mu do tego Lech, który był już zdegradowany, a odebrał punkty najgroźniejszemu rywalowi zabrzan - Gwardii. Na Górnym Śląsku o tym pamiętano.
I jeszcze słówko o ostatniej rywalizacji na koniec rozgrywek z Górnikiem. Miała miejsce 19 czerwca 1991, czyli dokładnie w 8. rocznicę złota z 1983. Tyle że nie miała takiego ciężaru gatunkowego, tutaj nie ma nawet porównania do tego co działo się w 1973. Powód? Lechici jako obrońcy tytułu zaliczyli słabszy sezon, wylądowali dopiero na szóstym miejscu ostatecznie. Ślązacy byli wicemistrzem kraju, ale też przyjeżdżając na Bułgarską byli bez szans na zaatakowanie Zagłębia Lubin. Nic dziwnego, że na trybunach zasiadło tylko około czterech tysięcy kibiców, którzy zobaczyli nudną bezbramkową konfrontację. Jak będzie w niedzielne popołudnie? Znów jednak wielkich emocji nie należy się spodziewać, bo stawką jest tylko dziewiąte miejsce na koniec.
Zapisz się do newslettera