Piłkarze Lecha o godzinie 18:00 pojawili się na arenie środowego meczu drugiej rundy kwalifikacji do Ligi Europy ze szwedzkim Hammarby IF. Ostatni przedmeczowy trening piłkarzy trenera Dariusza Żurawia trwał blisko godzinę. - Niezłe echo niesie się po trybunach - uśmiechali się lechici.
W środę walka odbywać się będzie bez udziału kibiców, więc odczucie będzie podobne. A to dlatego, że każdy okrzyk będzie zwielokrotniony po odbiciu się od trybun oraz dachu, który mocno ogranicza dostęp do promieni słonecznych, a to spowodowało, że zdecydowano się położyć na boisku sztuczną trawę.
Wyjazd z hotelu na zajęcia był także okazją do sprawdzenia, jak długo będzie trwała podróż - wszystko po to, żeby w dniu meczu punktualnie zameldować się na obiekcie. W tych godzinach stolica Szwecji jest bowiem mocno zakorkowana i internetowe wyliczenia wskazywały, że przejazd autokarem będzie trwał około 50 minut. Ostatecznie jednak udało się dotrzeć w niecałe pół godziny.
Na miejscu była przede wszystkim okazja do zapoznania się ze sztuczną nawierzchnią na jakiej przyjdzie rozgrywać spotkanie. Polskie kluby nie mają możliwość na co dzień rywalizować w takich warunkach. W trakcie ćwiczeń lekko zaczął siąpić deszcz, więc piłka znacznie szybciej poruszała się po zroszonej murawie. Godzinne zajęcia były w pierwszej części złożone z gry w "dziadka", potem odbyła się również krótka, ale intensywna gry.
Zapisz się do newslettera