Lech Poznań wywalczył mistrzostwo Polski w sezonie 2024/2025. Jakie to było dwanaście miesięcy w wykonaniu Kolejorza? Jakie ten czas niesie ze sobą wspomnienia? Zapytaliśmy o to dziennikarzy, którzy na co dzień zajmują się Niebiesko-Białymi. Zapraszamy do lektury.
- Jak Lech Poznań w XXI wieku zostaje mistrzem Polski, to nie może obyć się bez nerwów. I trzeba przyznać, że ta 34. kolejka poprzedniego sezonu do ostatnich minut trzymała fanów Kolejorza w niesamowitym napięciu. Jak żadna w mistrzowskich sezonach w tym stuleciu. Na szczęście dla całego środowiska, kibiców oraz pracowników klubu wszystko skończyło się happy-endem.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że to dziewiąte mistrzostwo dość mocno przypomina sezon sprzed trzech lat. Lech w obu przypadkach rozpoczynał jak drogę w nieznane po fatalnych poprzednich sezonach. Zarówno teraz jak i wtedy kończył pierwszą rundę jako lider, a wiosną miał spore turbulencje i w obu rywalizował z Rakowem. Właściwie ciężko ocenić, kiedy bardziej wydawało się, że jest po zawodach. Po przegranym Pucharze Polski ze wspomnianymi Medalikami, czy teraz po dwóch porażkach z Jagiellonią Białystok i Śląskiem Wrocław? Był w 2025 roku nawet moment, że Lech miał mniejsze szanse na mistrzostwo niż… procent alkoholu piwo sponsora klubu.
Oba te porównywane sezony cechuje wygrana na końcu walka z Rakowem i fantastyczna seria na zakończenie - ośmiu meczów bez porażki. Różni te sezony to, że tamten tytuł zdobyła legenda klubu - Maciej Skorża, a ten sezon został odczarowany, bo Kolejorz wygrał wreszcie coś bez Skorży, ale i z zagranicznym trenerem u steru. Teraz też większy wkład w tytuł mieli wychowankowie (4726 minut - w sezonie 21/22 - 7 piłkarzy, 10 883 minuty - w sezonie 24/25 - 9 piłkarzy).
I najważniejsze - oba te sezony Lech wygrał, a nie wyłożył się na ostatniej prostej. Tego potrzebował ten klub, aby nieco oderwać łatkę przegrywa, która w pewien sposób była dołączana do poznaniaków. I dlatego autor tych kilku słów też musi rozliczyć się z zakładu z menadżerem do spraw komunikacji, bo sam przed sezonem stawiałem na Raków. I to będzie jeden z najchętniej rozliczonych przegranych zakładów.
Mistrzostwo było potrzebne, żeby zrobić krok do przodu w rozwoju klubu, a nie krok wstecz, jak miało to miejsce po ostatnich mistrzostwach i w sezonach bez sukcesu. Wydaje się, że władze klubu mają w sobie sporo pokory i wiedzą, jak ważne są najbliższe miesiące, żeby spróbować połączyć grę na trzech frontach i dalej przynosić więcej radości niż smutku swoim kibicom w sezonie po mistrzostwie Polski.
- Ten sezon pokazał, że czas w futbolu płynie zupełnie inaczej niż w normalnym życiu. Dwanaście miesięcy w piłce nożnej to jak cała epoka. W maju zeszłego roku wychodziliśmy z Bułgarskiej z Pedro Pedro Pe w uszach, a nieco ponad dwa tygodnie temu od Grunwaldu po Rataje niosło się głośne Mistrz, mistrz, Kolejorz! Przed sezonem nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nowy trener - Niels Frederiksen - był dla mnie pewnego rodzaju zagadką. Szkoleniowiec, który przez półtora roku pozostawał bez pracy, podróżując po świecie, miał odbudować zespół po słabym sezonie 23/24. I zrobił to w najlepszy możliwy sposób.
Wraz ze swoim sztabem, na czele z Sindre Tjelmelandem, potrafił znaleźć klucz do wielu zawodników. Mikael Ishak, Afonso Sousa i Ali Gholizadeh byli filarami Lecha w tym sezonie, a każdy z nich rozegrał swój najlepszy sezon pod względem liczb. Łącznie wzięli udział w 48 bramkach dla Kolejorza, co daje 70,5 procenta wszystkich goli. Do tego dochodzą doskonałe ruchy zarządu ze ściągnięciem Patrika Walemarka, który błyskawicznie się zaaklimatyzował w Poznaniu, czy też trafione wypożyczenie Rasmusa Carstensena.
Duński trener umiejętnie wprowadzał też młodych zawodników. Co jest warte podkreślenia, to to, że Kolejorz sięgnął po mistrzostwo, zajmując jednocześnie drugie miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. Michał Gurgul i Antoni Kozubal odegrali ważne role w tym sezonie, a ich postawa została nagrodzona powołaniami do seniorskiej reprezentacji Polski.
Co najbardziej zostanie mi w pamięci po tym sezonie? To, że Lech w końcu zaczął przełamywać swoje złe serie. Po czterech latach odczarował stadion Cracovii, wygrał w Mielcu po 30 latach, strzelił pięć goli Legii i ówczesnemu mistrzowi Polski, Jagiellonii, a Puszczę wręcz zmiótł z boiska, zdobywając osiem bramek. To nie był w żadnym stopniu wymęczony tytuł. Owszem, wiosną Kolejorza dopadł kryzys - głównie przez kontuzje - ale w końcówce sezonu poznaniacy pokazali charakter i sięgnęli po 9. tytuł w historii w pełni zasłużenie.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a klub dokona kilku wzmocnień, to jestem spokojny o najbliższe miesiące i wierzę, że nad herbem Lecha w przyszłym roku pojawi się złota gwiazdka.
- Podczas mojej ponad dwudziestoletniej przygody z Lechem Poznań, nigdy jeszcze nie zostałem zabrany na tak ekstremalną przejażdżkę rollercoasterem. Niels Frederiksen i spółka sprawili, że postarzałem się o dobrych kilka lat, jednak było warto. Kiedy po wygranej na Łazienkowskiej wydawało się, że drużyna jest na pole position do zdobycia mistrzostwa Polski, można było odetchnąć z ulgą. Okazało się to niezwykle mylące uczucie, ponieważ spotkania przeciwko GKS i Piastowi były najtrudniejszym wyzwaniem w całym sezonie. Sukces przyszedł w ogromnych bólach, przez co smakował jeszcze bardziej wybornie niż poprzednie tytuły.
W minionym sezonie Lecha najbardziej ujęła mnie dojrzałość tego zespołu. Przez ostatnie miesiące mocno on ewoluował. Jesienią oglądaliśmy doskonałego Kolejorza, jednak była to drużyna na dobrą pogodę. Wystarczyła jedna przeciwność losu, aby plan całkowicie się posypał. Dlatego doceniam i znacznie lepiej wspominam zwycięstwa wywalczone w trudach. Po porażce we Wrocławiu Lech udowodnił, że potrafi się podnieść z najgorszej przepaści i uodpornić się na wszelkie problemy. Jak inaczej nazwać ostatnie tygodnie, kiedy trener musiał zmagać się z tak wieloma urazami. Podopieczni Nielsa Frederiksena zdołali też przełamać wszelkie klątwy, takie jak wygrana na wyjazdach czy w końcu odwrócenie negatywnego wyniku.
Mam nadzieję, że ogromne doświadczenie zebrane podczas minionego sezonu przełoży się na dobrą postawę podczas przyszłorocznych rozgrywek. Wszyscy liczymy bardzo mocno na powrót Lecha do Europy przy równolegle dobrej postawie w Ekstraklasie.
Zapisz się do newslettera