- To wciąż nie brzmi realistycznie, raczej przypomina sen. Liczba 100, a nawet 101 jest niewiarygodna. Ciężko jednak oderwać się od rzeczywistości, bo czeka nas mecz w perspektywie zaledwie kilku dni - twierdzi napastnik Lecha Poznań, Mikael Ishak. W sobotnim spotkaniu z Bruk-Betem Termalica Nieciecza kapitan Kolejorza najpierw zamknął w pierwszą setkę goli w niebiesko-białych barwach, a następnie rozpoczął drugą. Tym samym Szwed znalazł się w zaledwie czteroosobowym gronie snajperów, którzy w dziejach klubu mogą pochwalić się trzycyfrową zdobyczą bramkową.
Do złamania historycznej bariery jeden z legendarnych już piłkarzy Niebiesko-Białych potrzebował dokładnie 1856 dni, podczas których rozegrał 181 meczów. Ten sezon rozpoczynał z 90 trafieniami na koncie, ale jego pierwsze tygodnie upłynęły dla 32-latka pod znakiem jego kapitalnej dyspozycji strzeleckiej. Dość napisać, że zanotował serię siedmiu kolejnych spotkań z co najmniej jedną bramką, zaliczając w tym okresie także pierwszy hat-trick w swojej historii występów w Kolejorzu. Na gola numer 100. polował od trzech oficjalnych pojedynków, dogrywając w tym czasie dwukrotnie kolegom przy ich trafieniach, ale w sobotę to właśnie on otworzył wynik starcia w Niecieczy i osiągnął kolejny kamień milowy.
Piłka po jego uderzeniu głową trafiła w poprzeczkę, odbiła się za linią bramkową, ale nie zabrakło także chwili dramaturgii. Wszystko za sprawą wideoweryfikacji, bo sędziowie na wozie VAR sprawdzali jeszcze, czy wszystko po wykonaniu rzutu rożnego przez Luisa Palmę i zgraniu Antonio Milicia odbyło się zgodnie z przepisami. Moment napięcia, wyczekiwanie na werdykt arbitrów, a następnie duża radość i objęcie prowadzenia przez Lecha. - W erze VAR-u czasem zdarzają się sytuacje, że nie możesz się cieszyć za szybko, jesteś niepewny, czy gol zostanie uznany. Tutaj miało to miejsce aż dwa razy, to oczekiwanie szczególnie przy pierwszej bramce mocno się dłużyło, ale finalnie była duża radość - opisuje obie swoje reakcje po bramkach Ishak, któremu także krótko po zmianie stron przyszło nieco poczekać na prawidłową decyzję po strzeleniu drugiego gola.
Kapitan pracuje na miano klubowej legendy już szósty sezon. Bramkarzy rywali pokonywał w prestiżowych meczach w eliminacjach i fazach zasadniczych europejskich pucharów oraz polskiej PKO BP Ekstraklasie. Jego gole odegrały niebagatelne znaczenie w najnowszych dziejach Kolejorza, ponieważ snajperski talent Szweda przyczynił się do między innymi dwóch tytułów mistrzowskich czy udanych międzynarodowych kampanii z ćwierćfinałem Ligi Konferencji Europy z roku 2023 na czele. Duma, szczęście, wielka radość, ale i… skupienie na najbliższym ważnym meczu z Rakowem Częstochowa - to towarzyszyło napastnikowi świeżo po niedawnym starciu w Małopolsce.
- To wciąż nie brzmi realistycznie, raczej przypomina sen. Liczba 100, a nawet 101 jest niewiarygodna. Ciężko jednak oderwać się od rzeczywistości, bo czeka nas mecz w perspektywie zaledwie kilku dni. W trakcie sezonu nie pozwalam sobie na zbytnie zadowolenie, pozostaję w pełni skupiony na każdym kolejnym zadaniu. To sprzyja, żeby cały czas pozostawać głodnym. Pewnego dnia kiedy odejdę z klubu albo skończę karierę usiądę i stwierdzę, że to osiągnięcie jest niebywałe, jeszcze przyjdzie na to czas – dzielił się swoimi wrażeniami atakujący, którego zespół zmierzy się w środę pod Jasną Górą z wicemistrzem Polski.
Zapisz się do newslettera