W wyjściowym składzie Lecha Poznań na niedzielny mecz o Superpuchar zameldował się wychowanek Niebiesko-Białych, Robert Gumny. Boczny obrońca wrócił tym samym na Bułgarską, rozgrywając na Enea Stadionie pierwsze spotkanie w drużynie mistrza Polski po blisko pięciu latach.
30 sierpnia 2020 roku - tego dnia poznaniak wystąpił w oficjalnym spotkaniu Kolejorza po raz ostatni przed transferem do niemieckiego Augsburga. Od tamtej chwili Gumny zdążył zagrać na boiskach za naszą zachodnią granicą w 106 starciach, zaliczyć w ekipie z Bawarii pięć sezonów oraz reprezentować Polskę w drużynie narodowej sześciokrotnie. W drugiej połowie czerwca udał się wraz z zespołem trenera Nielsa Frederiksena na zgrupowanie do Centrum Badawczo-Rozwojowego, a po tygodniu podpisał z Lechem trzyletnią umowę. W minionych tygodniach zdążył sprawdzić się na tle Chrobrego Głogów i Banika Ostrawa i jak sam podkreślał, szybko poczuł się w nowej-starej drużynie jak w domu.
W niedzielę w obecności czterdziestu tysięcy widzów przyszło mu ponownie poczuć atmosferę Bułgarskiej. Wydarzyło się to dokładnie 1778 dni od czasu jego poprzedniego meczu w barwach klubu, którego jest wychowankiem. Niebiesko-Biali ulegli Legii Warszawa 1:2, więc ponowny debiut w Kolejorzu budził po zakończeniu pojedynku u defensora rozczarowanie. Nie ukrywał jednak, że z racji na powrót na ukochany stadion miał on szczególny wymiar.
- Towarzyszyły mi duże emocje, szczególnie kiedy wyszedłem na murawę i usłyszałem tę publikę. Szkoda wyniku, oczywiście, bo dla nas i kibiców to prestiżowy mecz, bardzo chcieliśmy go wygrać. Wróciłem do domu, czuję się z tego powodu szczęśliwy, jeszcze potrzebuję chwili czasu, by lepiej poznać się z kolegami i przystosować do gry zespołu, ale liczę, że od spotkania z Cracovią lokomotywa ruszy mocno do przodu – opisywał swoje wrażenia po końcowym gwizdku Gumny, który dla Lecha zagrał w niedzielę po raz 98.
Zapisz się do newslettera