2008-10-20 00:00 Gosciu87

Prawa ręka Smudy

Niegdyś super snajper w ligach młodzieżowych, później bardzo ceniony w całej Polsce obrońca, a dziś młody i ambitny trener. Marek Bajor jest asystentem Franciszka Smudy. Drugim trenerem, który w cieniu jednego z najbardziej doświadczonych polskich szkoleniowców zbiera wiele doświadczeń. Nie szuka rozgłosu w mediach, a trenerskiej wiedzy w szkołach. Czerpie nowe umiejętności z pracy w jednym z największych klubów piłkarskich w Polsce i trudno powiedzieć, by nie był dziś w czołówce następnego pokolenia trenerów przygotowujących się do przejęcia w przyszłości zespołów ekstraklasy.
Z pewnością nie można mu odmówić skromności. Wielokroć proszony o wypowiedź dla prasy udziela informacji, ale jednocześnie delikatnie zauważa, że pierwszym trenerem jest jednak Franciszek Smuda. Swoje trzy grosze do kształtu Lecha dorzuca, nie robiąc tego wszak w błysku fleszów i po środku wianuszka dziennikarzy. Futbol jest grą zespołową, a Bajor - tak w przeszłości jako piłkarz, jak i teraz - grać zespołowo z pewnością umie. W Lechu zajmuje się nie tylko prowadzeniem niektórych treningów, ale przede wszystkim specjalizuje się w rozpracowywaniu przeciwników. Zresztą również na ten właśnie temat przygotowuje pracę dyplomową kończącą kurs trenerski, dający mu licencję UEFA Pro. Dziś jest trenerem pierwszej klasy, co oznacza, że może prowadzić samodzielnie co najwyżej zespoły drugoligowe. Miał zamiar do końca tego roku uzyskać wyższy stopień, ale ilość meczów rozgrywanych przez Lecha i nawał pracy w klubie najprawdopodobniej nie pozwoli mu na to.

Grać w piłkę zaczynał bardzo późno, bo dopiero w wieku czternastu lat. Ale to nie przeszkodziło mu zaistnieć w futbolowym światku.
- Dostąpiłem zaszczytu grania w lidze i funkcjonowałem w niej przez kilka lat - mówi Marek Bajor. - Trudno powiedzieć, czy odbiło się na mnie późne rozpoczęcie treningów klubie piłkarskim.

W rzeczywistości Bajor występował na polskich boiskach pierwszoligowych przez 13 sezonów z rzędu, zaliczając 325 oficjalnych meczów w lidze, a przy tym strzelił jedenaście bramek.
- Możliwe, że więcej osiągnąłbym, gdybym już wcześniej trenowałbym w grupach młodzieżowych, ale to wiązałoby się ze zmianą miejsca zamieszkania w bardzo młodym wieku, ponieważ w mieście, w którym zaczynał nie było rozbudowanych grup juniorskich - dodaje Bajor. - Na pewno też miałbym problemy, by rodzice zgodzili się na mój wyjazd w tak młodym wieku.

Pochodzi z Kolbuszowej, czyli kilkunastotysięcznego miasteczka, w którym futbol dziś stoi na bardzo niskim poziomie, a wtedy było niewiele lepiej.
- Od paru lat piłka nożna w tamtym regionie upada. Jedyną ostoją została Stal Stalowa Wola. Kolbuszowianka, czyli klub którego jestem wychowankiem, gra obecnie w IV lidze i walczy o awans.

W Kolbuszowej nadal mieszka cała jego rodzina. Również Marek wraz z żoną wybudowali sobie tam dom, ale niestety nie mają możliwości tam mieszkać.
- Zastanawiamy się, czy w ogóle kiedykolwiek to się stanie, bo nie udaje nam się od kilkunastu lat. Jeżeli jedziemy do Kolbuszowej, najczęściej mieszkamy u rodziców. W tej chwili nasz dom niestety niszczeje i wymaga kapitalnego remontu, a my ciągle jeździmy po Polsce z Lechem.

Co ciekawe, Marek Bajor pierwsze kroki stawiał w grupie juniora starszego, bo w Kolbuszowej nie było młodszych zespołów. Różnica wiekowa między tymi najstarszymi zawodnikami, a nim była spora, ale systematycznie uczęszczając na zajęcia potrafił ją zminimalizować, a po pewnym czasie zniwelować, jeżeli chodzi o poziom gry. Z początku był zawodnikiem o nastawieniu ofensywnym - pomocnikiem włączającym się do ataków. W ostatnim sezonie swoich występów w lidze juniorskiej w Igloopolu Kolbuszowa strzelił... 33 bramki. Z idącymi w tym kierunku nadziejami sprowadzony został do Dębicy.

Jednak tam trener szybko zorientował się w jego predyspozycjach defensywnych. Zmiana zdeterminowana została również wielkimi problemami z obrońcami w Igloopolu Dębica.
- Moje warunki fizyczne były dość dobre, dlatego trener uznał, że podołam temu zadaniu - mówi Marek Bajor. - Wyniki potwierdziły, że to była dobra decyzja. Coraz lepiej mi szło i już jako solidny obrońca zostałem przetransferowany do Widzewa Łódź.

W wieku 16 lat dostał propozycję gry w Igloopolu Dębica, czyli ówczesnym piłkarskim potentacie południowo-wschodniej Polski, zespole występującym na zapleczu ekstraklasy. Po skończeniu szkoły podstawowej chciał się przenieść do Dębicy. Zaczął chodzić już nawet do technikum mechanicznego w tym mieście, jednocześnie rozpoczynając treningi w miejscowym klubie.
- Pierwsza przygoda z Igloopolem była jednak nieudana. Warunki zaproponowane mi przez klub mocno różniły się od tego, co zastałem na miejscu. Po dwóch tygodniach zrezygnowałem wiec ze szkoły i klubu, wracając do Kolbuszowej. Podobnie uczynili koledzy.

Przez kolejne lata został w rodzinnym mieście. W tym czasie miał propozycje przejścia do Stali Rzeszów, czy Stali Mielec - czyli drużyn z ekstraklasy. W pewnym momencie bardzo poważnie zainteresował się nim klub z Mielca. Podpisana została już nawet umowa, a Kolbuszowianka dostała połowę pieniędzy za transfer.
- Ja natomiast otrzymywałem przez pół roku stypendium i miałem się tam przenieść po ukończeniu szkoły średniej.
Nie doszło to jednak do skutku. Igloopol Kolbuszowa był obwarowany szeregiem umów partnerskich z Igloopolem Dębica. Prezesi nie zgodzili się na tę transakcję. Po raz kolejny ściągnięto go do Dębicy, odkręcając całość umowy ze Stalą.
- Kto wie, jak potoczyłaby się moja kariera, gdybym poszedł do Stali, gdzie prawdopodobnie tak od razu nie wywalczyłbym sobie miejsca w podstawowym składzie. Z kolei w Igloopolu już w pierwszym meczu po podpisaniu umowy zadebiutowałem w drugiej lidze. Pierwsza runda nie była zbyt udana, ale już na wiosnę stałem się podstawowym zawodnikiem. Po dwóch sezonach pobytu tam, awansowaliśmy do ekstraklasy.

W pierwszej lidze zadebiutował remisem z Zagłębiem Lubin, czyli późniejszym mistrzem Polski 1991. Co ciekawe, w tym sezonie z ligi spadała właśnie Stal Mielec. Igloopol utrzymał się z dużą przewagą punktową na strefą spadku, ale już wtedy coś się w dębickim futbolu zaczęło psuć, a spadek przyszedł po roku. Wówczas Bajor przeniósł się do Widzewa Łódź, czyli zespołu który po głębokim kryzysie wracał do ekstraklasy.
- Nie ukrywam, że bałem się przyjęcia ich oferty - wyznaje. - Był to moment wejścia w wielkie środowisko - nie tylko piłkarskie, ale również przeprowadzka do ogromnego miasta. Do tej pory mieszkałem przecież w maleńkiej Kolbuszowej i nieco większej Dębicy. Ten przeskok był dla mnie dużym wyzwaniem, ale z drugiej strony stała przede mną otworem piłkarska Polska. Gdybym nie wykorzystał tej szansy, kiedyś bym sobie tego nie wybaczył.

W Dębicy czasy prosperity skończyły się, natomiast w Łodzi był niesamowity boom na piłkę nożną po awansie do pierwszej ligi. W dodatku Bajor od razu stał się podstawowym zawodnikiem ich szczelnej defensywy. Zresztą po latach przyznaje, że udawało mu się zawsze być tam, gdzie akurat była dobra piłkarska koniunktura. W Igloopolu Dębica grał w najlepszych jego czasach w historii, do Widzewa przyszedł po awansie do ekstraklasy, gdy klub wspierały tysiące sympatyków i sponsorzy, by zdobyć dwukrotnie mistrzostwo Polski i Superpuchar. Gdy w Łodzi zaczęło coś pękać, a on przestał grać - odszedł do dobrze prosperującej Amiki Wronki, z którą trzykrotnie wywalczył Puchar Polski i dwukrotnie Superpuchar. Dziś wylądował w Lechu Poznań, będącym prawdopodobnie na ścieżce dużych sukcesów. Z pewnością umiejętność znalezienia się we właściwym miejscu o właściwym czasie bardzo mu pomogła - i w dalszym ciągu pomaga - w dochodzeniu do kolejnych celów.

Mimo statusu beniaminka Widzew zajął trzecie miejsce w tabeli - jedynie za plecami Lecha Poznań i GKS-u Katowice. Z kolei Igloopol odegrał rolę totalnego outsidera i z 34 rozegranych spotkań wygrał zaledwie dwa.

W tym czasie Marek Bajor występował w reprezentacji olimpijskiej, z którą później zdobył srebrny medal na Igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku. Z perspektywy kilkunastu lat, gdy nie jest już piłkarzem ocenia to wydarzenie właściwie z początków swojej kariery za największy piłkarski sukces. Dopiero w drugiej kolejności wymienia dwukrotne mistrzostwo Polski z Widzewem Łódź i występy w Lidze Mistrzów.

Po kilku latach właśnie w Widzewie w połowie lat 90. poznał trenera Smudę, z którym dziś również pracuje. Wtedy był jego cenionym podopiecznym, razem uczestnicząc w rozgrywkach Ligi Mistrzów i razem święcąc największe triumfy.
- U trenera Smudy niekiedy też siedziałem na trybunach - wspomina. - Nie zawsze było kolorowo. Nie miałem z pewnością taryfy ulgowej. Nie ukrywam, że zdarzało się, że mieliśmy zupełnie różne spojrzenie na piłkę.

Z biegiem czasu przestał odgrywać kluczowa rolę w drużynie czerwono-biało-czerwonych".
- Chciałem to zrobić już rok wcześniej, ale nie zdecydowałem się na odejście ze względu na namowy trenerów, ale też awans do elitarnej Ligi Mistrzów.

Dopiero w 1998 roku przeniósł się do Amiki Wronki. Rozegrał tam jeszcze 133 mecze pierwszoligowe i zdobył ostatnią bramkę. Wywalczył też trzykrotnie Puchar Polski i dwukrotnie Superpuchar. Niestety w 2002 roku został zmuszony do zakończenia kariery.
- Miałem wtedy ochotę jeszcze grać w piłkę, ale kontuzja jakiej się nabawiłem zmusiła mnie do zaprzestania zawodowego uprawiania futbolu. Mam centralne wypadanie dysku i ból, który pojawia się co jakiś czas, uniemożliwiał mi kontynuowanie treningów. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu oszukiwać samego siebie, tudzież trenera i klubowych działaczy. Byłoby to nie fair, więc zrezygnowałem.

Do tej pory Marek Bajor zmaga się z tą kontuzją, która nie daje o sobie zapomnieć przez cały czas.
- Odczuwam ból pleców, ale pracuję nad tym, poddając się rehabilitacji. Co pół roku jeżdżę do lekarza, u którego przez tydzień przechodzę różne zabiegi.

Nigdy nie wyjechał do żadnego klubu zagranicznego, ale też niewiele czynił w tym kierunku. W efekcie został wyróżniającym się zawodnikiem ligi polskiej. Dziś jego ambicje trenerskie sięgają jeszcze dalej i właśnie w Lechu ma zamiar je realizować.

Marcin Gościniak

Następne mecze

Niedziela 19.05 godz.17:30
Widzew Łódź
vs |
Lech Poznań
Sobota 25.05 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Korona Kielce

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory