2019-08-15 12:22 Adrian Gałuszka , fot. Przemysław Szyszka

- Najważniejszy na mojej pozycji jest balans - wywiad z Karlo Muharem

Do Lecha Poznań trafił na początku czerwca, ale potrzebował nieco ponad dwóch miesięcy, by stać się jednym z ulubieńców kibiców Kolejorza. Jakie są jego pierwsze wrażenia z pobytu w stolicy Wielkopolski? Co sądzi o polskiej ekstraklasie? Dlaczego ceni sobie swoich nowych trenerów i kolegów z szatni? Na te i inne pytania odpowiada Karlo Muhar, który sam twierdzi, że najbardziej cieszy się z roli boiskowego ochroniarza.

Tuż przed meczem w Gliwicach żartowałeś, że kompletnie nie czujesz się przygotowany na ekstraklasę, bo nie wiesz, czego się po niej spodziewać. To jaka w takim razie okazała się ta liga dla ciebie, można powiedzieć, że przywitała cię łaskawie?

- Potrzebowałem trochę czasu, żeby się do niej zaadaptować, ale z perspektywy boiska czułem, że trwało to tylko jedną połowę tego pierwszego spotkania. Zastanawiałem się, jak te mecze będą wyglądać, jaka intensywność im towarzyszy, jak zawodnicy zachowują się na boisku. Myślę jednak, że szybko udało się wtedy zaaklimatyzować do warunków tej ligi i jej wymagań, mimo że wiązała ona się dla mnie z pewną niewiadomą.

Liczby pokazują, że z każdym meczem jesteś coraz bardziej aktywny przy konstruowaniu akcji, zaliczasz coraz więcej odbiorów, a także wchodzisz w posiadanie piłki coraz częściej. Czujesz, że powoli to już ten Karlo Muhar, jakim ty sam chciałbyś go widzieć?

- Zawsze staram się wycisnąć "maksa" z każdego meczu, osiągać w nim szczyt swoich możliwości. Po każdym spotkaniu pytam siebie, czy udało mi się postawić kolejny krok, żeby jeszcze bardziej przydawać się mojej drużynie, czy udało mi się zapewnić jej więcej spokoju w obronie. Chcę być odpowiednio agresywny i tym samym robić więcej miejsca z przodu Darko, Pedro, "Józiowi" czy Joao. To jest wszystko wciąż do poprawy, ale staram się, żeby szło to w dobrą stronę.

Czy jako wciąż młody piłkarz czujesz jeszcze nerwy w związku z nowymi wyzwaniami i doświadczeniami, takimi jak gra przy ponad 30 tysiącami ludzi?

- Nie, jestem pewny siebie i swojej postawy w tych meczach. Każdego tygodnia daję z siebie 100 procent, ale zdaję sobie z tego sprawę, że nie po każdym z nich zaprezentuję się coraz lepiej, że te statystyki będą wyglądały coraz korzystniej, to nie jest możliwe. Wydaje mi się, że dla kibiców najważniejszą cechą u zawodnika na mojej pozycji stanowi zachowanie pewnego balansu i tego od siebie oczekuję przede wszystkim. Oczywiście, bramka czy asysta byłaby czymś ekstra, ale liczy się przede wszystkim stałość i solidność. W polskiej lidze najgroźniejszą bronią wielu rywali są kontrataki, w takich wypadkach muszę z kolei wziąć kulę na siebie, sfaulować, obejrzeć żółtą kartkę. Najbardziej istotny jest jednak ten balans, staram się go trzymać.

Masz na myśli również bycie pewnego rodzaju ochroniarzem swoich kolegów ze środka pola, Pedro Tiby i Darko Jevticia?

- To jest dobre porównanie, lubię dbać o to, żeby mieli spokój za swoimi plecami. Oni mają więcej do zaoferowania w ofensywie ode mnie, jestem realistą i to wiem (śmiech). W piłce nożnej każdy musi znać swoje zadania, za co jest odpowiedzialny na boisku, tylko tak zespół może dążyć do perfekcji. Jeśli ja brałbym na siebie dużo obowiązków Darko, a on moich, nie funkcjonowałoby to odpowiednio, bo nie dysponuję jego umiejętnościami. Drużyna składa się z zawodników o różnych zaletach i wiem, że ja mogę z powodzeniem być właśnie takim ochroniarzem, bardzo mi się podoba taka rola! Tak jak ja lubię oglądać ich rozmach w grze z przodu, oni pewnie doceniają moją pracę przy odbiorze piłki. Stanowimy w pewnym sensie w środku pola serce drużyny i cieszę się, że nasza współpraca już układa się odpowiednio.

Masz wrażenie, że także twoja gra może porywać za sobą tłumy? W meczach z Wisłą Płock i Śląskiem Wrocław ludzie na trybunach podrywali się ze swoich miejsc nie tylko po efektownych przerzutach czy widowiskowych rajdach twoich kolegów, ale także widząc twoje interwencje w obronie i to, że nigdy nie odstawiasz nogi.

- Zdecydowanie, ludzie uwielbiają walkę i doceniają to, gdy ktoś gra z sercem. Chcą, żeby ich piłkarze szli w każdej akcji jak w ogień, nigdy nie spuszczali głowy, a to widać przecież po całej naszej drużynie, to się czuło z perspektywy murawy. Miałem wrażenie do samego końca meczu ze Śląskiem, że żaden z nas nie tracił nadziei, że się nie poddaliśmy. To mi się strasznie podobało w naszym zespole i wierzę, że kibice to dostrzegli.

W trakcie okresu przygotowawczego kilka razy pokazałeś umiejętność gry do przodu, a w ostatnim meczu Lech zdobył zresztą bramkę po twoim odbiorze w środku pola i szybkim zagraniu do Darko Jevticia. Skąd u ciebie bierze się ten ofensywny zmysł?

- Do osiemnastego roku życia grałem na pozycji numer dziesięć i to nie jest tak, że na początku w meczach ligowych nie zapuszczałem się do przodu, bo nie miałem na to ochoty. Nie chcę się do tego zmuszać, stracić nieodpowiedzialnie piłki i narazić drużyny na niebezpieczeństwo. Z każdym meczem nabieram pewności w tyłach, jeśli uzyskam ją na sto procent, łatwiej będzie mi podejmować ryzyko w ofensywie. Wiem, jak podawać, dryblować, strzelić, mam często przewagę fizyczną nad przeciwnikiem i robię z tego użytek, mogę to wszystko dawać temu zespołowi, ale potrzeba na to czasu, wszyscy jesteśmy na początku naszej drogi.

Przewidujesz więc, że twoja rola w drużynie w kontekście - dla przykładu - konstruowania akcji może z czasem ewoluować?

- Styl tego zespołu jest taki, że chcemy grać w piłkę i to zaczyna się od bramkarza, środkowych i bocznych obrońców, a także mnie. Na ten moment staram się dostarczyć jak najszybciej piłkę do Darko czy Pedro, ale z czasem może trener będzie szukał zmian. Dostrzegamy to, że przeciwnicy mają problem, gdy zmieniamy centrum gry, to też staram się coraz częściej robić. Na swojej pozycji nie mogę ograniczać się jednak tylko do swoich bieżących obowiązków, ale jak mówiłem, jestem realistą, znam swoje mocne strony.

Bycie wiernym filozofii budowania akcji od tyłu z jednej strony sprawi, że udoskonalicie ten styl gry, ale z czasem rywalom pewnie będzie łatwiej znaleźć na was sposób. Nie obawiasz się tego?

- Widzę, jak funkcjonuje to od środka, że trenerzy mają praktycznie co tydzień nowe pomysły na realizację naszej taktyki. To działa w dwie strony, bo przeciwnicy też starają się nas rozczytywać, ale myślę, że będzie im o to bardzo ciężko. Mamy wiele wariantów budowania gry, jesteśmy nieprzewidywalni w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Jak wy podchodzicie do takiego sposobu grania?

- Na tym polega futbol, ma dawać radość kibicom, ale i nam na boisku, co też ma miejsce. Nie zadowala nas rozwiązanie każdej akcji za pomocą długiej piłki na napastnika, na szukanie swoich szans głównie po kontratakach i po stałych fragmentach. Jesteśmy silnym zespołem, a ja w swoim życiu występowałem także w tych nieco słabszych, nastawionych na coś innego. Tam liczyło się blokowanie rywala w środku, niedopuszczanie go pod swoją bramkę, dalekie podanie, szybkie wyjście z własnej połowy, a dla mnie "odbiór, wślizg, odbiór, wślizg, odbiór, wślizg". Teraz jest mi przyjemnie po prostu grać w piłkę. Oczywiście, wynik ostatniego meczu ze Śląskiem nie ucieszył nikogo, byliśmy po tym spotkaniu źli. Myśląc jednak o stylu gry, nie chciałbym wrócić do ograniczania się do "odbiór, wślizg". Uwielbiam to, ale w destrukcji, to nie może być pomysł na całe dziewięćdziesiąt minut, ofensywa musi polegać na czymś innym. Wolę, gdy rozgrywamy "klepkę" z kolegą, wymieniamy sporo podań po ziemi, próbujemy rozszerzyć grę, poszukać kombinacji. Ludzie chyba też tak to postrzegają, przychodzą na stadionie i widzą, że się tego nie boimy.

Byłeś zaskoczony reakcją kibiców po meczu ze Śląskiem?

- Czuć było spore wsparcie od razu po zakończeniu spotkania, ale i dzień po nim kiedy spotykałem ich w mieście, powtarzali, że to jest piłka, którą chcą oglądać. Poklepywali po ramieniu, dziękowali za walkę, to było coś pięknego. Tym bardziej cieszę się, że jestem właśnie w tym miejscu, że mamy trenerów i kolegów z szatni, którzy chcą dawać im radość. Wiele drużyn chce wyczekiwać na błędy przeciwnika, dostarczyć piłkę skrzydłowemu i czekać aż on coś wymyśli bądź rzucić ją na walkę napastnikowi. Według mnie nie do końca o to w tym wszystkim chodzi.

Miałem taką sytuację z tego ostatniego meczu, gdy schodziłem z boiska na kilka minut przed końcem. Zbliżając się do ławki kątem oka dostrzegłem małą dziewczynkę, która machała mi z trybun. Była bardzo smutna, a mnie z moim emocjonalnym podejściem do naszych spotkań strasznie ruszyło, że nie będę mógł już nic zrobić, żeby poprawić tym wszystkim ludziom na trybunach nastrój. Nie czułem jednak niechęci ze strony widzów, wręcz przeciwnie, za to im dziękuję.

Czy różnica w samej otoczce meczu i atmosferze na trybunach jest największą różnicą między polską a chorwacką ligą?

- To jest nie do porównania, tam występowałem czasem dla stu ludzi na trybunach. Przyszedłem do Polski i do Lecha, bo wiedziałem, że będę miał tutaj dla kogo grać. Wychodząc z tunelu na mecz widzę ogromną liczbę ludzi, nie spodziewałem się zobaczyć tutaj tak szybko na żywo ponad trzydziestu tysięcy ludzi na widowni. Przez całą karierę jak dotąd myślałem o sobie, tutaj w Poznaniu na stadionie towarzyszy mi uczucie, że robię to dla kogoś, to największa zmiana w porównaniu do Chorwacji.

Co oprócz tego w ekstraklasie jest inne?

- W moim kraju są cztery dobre kluby, spośród których jeden z nich, Dinamo Zagrzeb, jest zdecydowanie najlepszy. Reszta prezentuje niezły poziom, ale nie ma kibiców, w niektórych względach są wręcz półamatorskie. Tam w każdym meczu jest fragment trwający 20-30 minut, podczas którego nie dzieje się niemal nic, tutaj we wszystkich naszych spotkaniach cały czas była akcja, bez przerwy musisz pozostać czujny. Dla mnie ta liga jest idealna z powodu wymagań fizycznych, jakie stawia przed zawodnikami, myślałem o tym w momencie transferu do Poznania.

Oglądasz naszą ligę weekendami?

- Tak i to jest liga pełna kontrastów, bardzo ją lubię, a czasem nie do końca. Każdy może pokonać każdego, nie możesz przewidzieć żadnego wyniku. Kto by powiedział, że to Śląsk będzie liderem po czterech kolejkach? Kto, że Piast wygra mistrzostwo w zeszłym sezonie? Normalnie bym pomyślał, że jedziemy teraz do Gdyni zmierzyć się z przedostatnia Arką i może nie być najtrudniej, bo należymy do najsilniejszych drużyn tej ligi. Tymczasem zdaję sobie sprawę, że przyjdzie taki moment meczu, w którym rywale nas przycisną, że możemy przeżywać trudne chwile. Sztuką tutaj jest to, żeby przetrzymać ten okres. Zauważyłem, że w Polsce często tak drużyny zapewniają sobie zwycięstwo, w takich kluczowych fragmentach przełamując swojego rywala.

Interesujesz się swoimi potencjalnymi przeciwnikami, zwracasz szczególną uwagę na graczy ze środka pola?

- Tak, szczególnie przypatruję się zawodnikom z pozycji numer osiem i dziesięć. Analizuję sobie to, myślę o ich cechach, którą nogą operuje, czy jest szybki, silny, jak się porusza po boisku. Kiedyś ta wiedza mi się na pewno przyda, szczególnie w kontekście bronienia przeciwko danemu piłkarzowi. Lubię to robić, a przy okazji traktuję to jako część swojej pracy.

Rozmawiał Adrian Gałuszka

Następne mecze

Piątek 03.05 godz.20:30
Ruch Chorzów
vs |
Lech Poznań
Niedziela 12.05 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Legia Warszawa

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory