- Nikt dookoła nas zapewne już nie wierzy w mistrzostwo Polski. Ale my wewnętrznie wciąż wierzymy. Tyle że nie patrzymy na Raków Częstochowa, skupiamy się na sobie i chcemy wygrywać. Zobaczymy na końcu, co nam to przyniesie - mówi pomocnik Lecha Poznań Radosław Murawski.
Kolejorz miał serię trzech zwycięstw z rzędu w PKO BP Ekstraklasie. Gdyby wygrał wszystkie spotkania do końca sezonu, miałby osiem wygranych z rzędu, a przypomnijmy, że dziewięć to klubowy rekord. Niestety, potknął się w niedzielę w Radomiu, gdzie zremisował z Radomiakiem 2:2, choć prowadził do przerwy 2:0.
- Nie jest prosto wygrać osiem razy z rzędu, ale taki postawiliśmy sobie wcześniej cel. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to trudna sprawa, ale czwarte powinno stać się w niedzielę faktem. Boli mocno, że w takim stylu wypuściliśmy dwa punkty. Bo jak masz wynik 2:0, to powinieneś dowieźć trzy punkty, a tu zupełnie niepotrzebnie daliśmy je sobie wydrzeć - przyznaje Radosław Murawski.
Pomocnik Lecha odnosi się również do walki o mistrzostwo Polski. W tym momencie Niebiesko-Biali są wiceliderem i tracą dwa punkty do prowadzącego Rakowa Częstochowa. Przed tą kolejką obie ekipy były na równi, teraz częstochowianie odskoczyli, co zmieniło sytuację o tyle, że Kolejorz potrzebuje teraz jednej przegranej przeciwników, a nie jakiejkolwiek straty punktów.
- Nikt dookoła nas zapewne już nie wierzy w mistrzostwo Polski. Ale my wewnętrznie wciąż wierzymy. Tyle że nie patrzymy na Raków Częstochowa, nie patrzyliśmy już przed meczem w Radomiu. Skupiamy się na sobie i chcemy wygrywać. Zobaczymy na końcu, co nam to przyniesie. W każdym razie na pewno nie składamy broni, chcemy zdobyć dwanaście punktów i przekonamy się, jak będzie wtedy wyglądać tabela - opowiada Murawski.
O samym spotkaniu z Radomiakiem dodaje na koniec: - Nie da się wytłumaczyć normalnymi słowami tego, co działo się w drugiej połowie. Jest to dość trudny moment, bo z mojej perspektywy wchodząc przy 2:0 mieliśmy utrzymać się przy piłce, spokojnie szukać swoich szans. Było jednak kompletnie odwrotnie. To są takie mecze, które musisz wygrać nawet, jak coś nie idzie po twojej myśli. W pierwszej połowie to było takie spotkanie, gdzie czekaliśmy na swoje szanse i dwukrotnie je wykorzystaliśmy. Szkoda, że po zmianie stron nie udało się tego zrobić.
Zapisz się do newslettera