Do ubiegłego weekendu Lech Poznań nie zdobył w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy punktu w meczach, w których tracił gola jako pierwszy. Taki stan rzeczy uległ zmianie w niedzielę Katowicach, kiedy mimo dwukrotnej konieczności gonienia wyniku piłkarze Kolejorza doprowadzali do remisu i dopisali do dorobku bezcenne "oczko", które daje im pozycję lidera na kolejkę przed końcem rozgrywek.
Przed ostatnim spotkaniem z GKS-em Niebiesko-Biali otwierali wynik dwudziestu czterech starć podczas tej kampanii ligowej. W dwóch z kolei padł remis bezbramkowy, a w sześciu to rywale Kolejorza strzelali gola na 1:0. W żadnym z tych ostatnich przypadków lechitom nie udawało się sięgać po punkty, chociaż trzeba pamiętać o pojedynku, w którym odwracali losy mimo przegrywania 1:2. Miało to miejsce we wrześniu w Kielcach, a w tamtym meczu drużyna trenera Nielsa Frederiksena znalazła jeszcze dwukrotnie sposób na defensywę gospodarzy i udała się do domów po zwycięstwie 3:2. Kiedy jednak to przeciwnicy trafiali jako pierwsi, Lech znajdował się w poważnych tarapatach.
Po upływie blisko kwadransa konfrontacji na Śląsku prowadzenie katowiczanom dał Oskar Repka. Stało się tym samym jasne, że jeśli poznaniacy chcą zachować pozycję lidera przed ostatnią serią gier, będą musieli przerwać wyżej przytoczoną negatywną passę. Krok ku temu postawili za sprawą Patrika Wålemarka, ale krótko po zmianie stron GKS ponownie zameldował się na czele rywalizacji. I na tę bramkę jednak przyjezdni znaleźli odpowiedź dzięki Mario Gonzalezowi i koniec końców w najważniejszym dotychczasowym meczu trwającego sezonu zanotowali remis. Remis, który przed ostatnim akordem tej kampanii pozwolił im wrócić na czołową lokatę utraconą na rzecz Rakowa Częstochowa po jego sobotnim spotkaniu.
- Drużyna stanęła dziś na wysokości zadania w najtrudniejszym momencie sezonu. Myślę, że dwukrotne odrobienie strat w tym spotkaniu zasługuje na uznanie. Po stracie obu goli naciskaliśmy na rywali, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, by odpowiadać na te bramki. W porównaniu z poprzednimi spotkaniami, gdy traciliśmy gola jako pierwsi różnicą podstawową jest fakt, że tym razem goniliśmy wynik z powodzeniem – twierdził po końcowym gwizdku szkoleniowiec Niebiesko-Białych, Niels Frederiksen.
Zapisz się do newslettera