Co czyni Reykjavik wyjątkowym na mapie nie tylko Europy, ale i świata? Kiedy i dlaczego islandzka piłka przeżyła swój największy boom w historii? Jak postrzega się w tym kraju Breiðablik? Zapraszamy na tekst między innymi o aglomeracji, w której dziś Lech Poznań powalczy o awans do trzeciej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów, tamtejszym futbolu oraz klubie stojącym na drodze Kolejorza.
Reykjavik, czyli z języka nordyckiego "dymiąca zatoka" - tak właśnie w 874 roku norweski wiking, Ingolfur Arnarson nazwał miejsce, w którym Niebiesko-Biali przebywają od wtorkowego popołudnia. Najstarszej islandzkiej osadzie trochę przyszło poczekać na prawdziwy rozkwit, bo na znaczeniu nabrała szczególnie dopiero w drugiej połowie XVIII wieku, kiedy to najpierw nadano jej prawa miejskie, a następnie przeniesiono tu parlament. Miasto zrzeszało wielu przywódców politycznych oraz intelektualistów, którzy na przestrzeni wielu dziesięcioleci uparcie dążyli do odzyskania niezależności od Danii. Ich marzenia nabrały realnych kształtów na początku XX wieku, ponieważ w 1904 roku Islandia zyskała najpierw autonomię administracyjną, natomiast niespełna miesiąc po zakończeniu I wojny światowej status suwerennego państwa, Królestwa Islandii. Czas na pełną niepodległość przypadł z kolei na rok 1944 i ogłoszenie republiki, którą ten kraj pozostaje do dziś. Ze stolicą oczywiście w Reykjaviku, który nosi miano najdalej wysuniętej na północ stolicy na świecie.
I w tym miejscu płynnie przechodzimy do piłki, bo po dwóch latach od tego momentu ojczyzna naszego dzisiejszego rywala została włączona do rodziny FIFA. Już jednak wtedy Islandczycy fascynowali się tym sportem, a prym od przeszło czterdziestu już lat wiodły stołeczne KR, Fram czy Valur. Przez kolejne dekady kraj ten nie odgrywał wielkiej roli na piłkarskiej arenie międzynarodowej, ale fundamenty pod zmianę takiego stanu rzeczy zostały położone w dekadzie otwierającej ten wiek.
Islandczycy poczynili w tamtym okresie mocne inwestycje w infrastrukturę, która pozwoliła uniezależnić się od trudnych warunków atmosferycznych i trenować przez okrągłe dwanaście miesięcy. Ponadto wystartował krajowy program szkolenia trenerów, okazując się finalnie na tyle dużym sukcesem, że obecnie to właśnie ten kraj może pochwalić się najwyższym w Europie odsetkiem trenerów z licencją UEFA A per capita. W 2016 roku jeden szkoleniowiec z co najmniej tego typu uprawnieniami przypadał bowiem na 1800 (!) mieszkańców. Pora na pauzę na osi czasu właśnie w tym momencie, bo odbywające się dziewięć lat temu we Francji mistrzostwa Europy przyniosły na Islandii prawdziwy futbolowy przełom.
Debiutująca na turnieju rangi mistrzowskiej reprezentacja wyrosła na jedną z największych sensacji w historii całych rozgrywek, docierając do ćwierćfinału po pokonaniu po drodze w fazie grupowej Austrii i przede wszystkim już w fazie play-off Anglii 2:1. Porażka w spotkaniu o półfinał z Francją 2:5 nie zmieniła faktu, że na Islandii zapanowała niewiarygodna euforia związana z występami drużyny narodowej. Mieszkańcy wyspy czuli dumę ze swojej kadry, chętnie się z nią utożsamiali, a po dwóch latach mogli ponownie trzymać za nią kciuki w wielkiej imprezie. Tym razem bez sukcesu na taką skalę, bo w "grupie śmierci" z Argentyną, Nigerią i Chorwacją na mundialu w Rosji ich ulubieńcy zdobyli jeden punkt. Sam awans na mistrzostwa świata był jednak kolejnym wielkim wydarzeniem i bodźcem do rozwoju tamtejszej piłki.
W minionych latach przejawiał się on głównie już na niwie klubowym i teraz na scenę wchodzi pierwszy w dziejach islandzki przedstawiciel w fazie zasadniczej europejskich pucharów, czyli... Breiðablik. Nasz przeciwnik awansował do Ligi Konferencji Europy w sezonie 2023/24, przecierając szlaki stołecznego Vikingura z Gislim Thordarsonem w składzie, który dokonał tej samej sztuki rok później. To jednak klub z siedzibą w znajdującym się w aglomeracji Reykjaviku Kópavogur był międzynarodowym prekursorem i to także on cieszył się z tytułu mistrzowskiego w minionym październiku, co otworzyło mu przepustkę do kwalifikacji Ligi Mistrzów.
W jego kraju zespół naszego dzisiejszego przeciwnika opisuje się z dużym szacunkiem i sympatią. Podkreśla się świetną pracę z młodzieżą, ofensywny styl gry, organizację oraz innowacyjność. Jest on uważany za preferujący najbardziej europejską filozofię w całym kraju, a kibice na całej wyspie pamiętają mu także to, jakich piłkarzy wychowano w Breiðabliku na potrzeby ich ukochanej reprezentacji. Na czele z jednym z architektów wyżej opisanych sukcesów, Gylfim Sigurdssonem czy Alfredem Finnbogassonem. Co ciekawe, status wychowanka trzykrotnego mistrza Islandii ma również wspomniany Thordarson, który trafił do Kolejorza w styczniu tego roku. Już o godzinie 20:00 czasu polskiego wraz z kolegami lechita spróbuje dopełnić formalności i sprawić, że futbol w jego ojczyźnie oraz macierzystym klubie wyhamuje przynajmniej do czasu kolejnej rundy europejskich kwalifikacji.
Zapisz się do newslettera