Żaden z przeciwników Lecha Poznań w fazie ligowej Ligi Konferencji nie zaznał w minionym tygodniu goryczy porażki. Najbardziej zaskakujący wynik padł natomiast w spotkaniu pierwszego rywala Kolejorza w tych rozgrywkach, Rapidu Wiedeń, który podzielił się punktami w starciu z drużyną zamykającą tabelę austriackiej Bundesligi.
Od naszego ostatniego raportu o poczynaniach europejskich przeciwników Niebiesko-Białych zawodnicy trenera Petera Stögera zdążyli rozegrać dwa mecze. Najpierw, w środku tygodnia walczyli oni o awans do 1/8 finału krajowego pucharu, czyniąc to z powodzeniem po wyeliminowaniu znacznie niżej notowanego SV Oberwart. W tym pojedynku błysnął sprowadzony na początku września ze szwedzkiego Djurgarden Tobias Gulliksen. Norweski rozgrywający zanotował premierowe trafienie w nowych barwach w 20. minucie, a następnie skompletował dublet jeszcze przed przerwą. SV złapało kontakt w drugiej połowie, ale rezultat nie uległ już zmianie i Rapid przygotowywał się do ligowego pojedynku z Grazerem AK z poczuciem wykonanego zadania.
W tej konfrontacji jego piłkarzom przytrafiła się jednak już wpadka, bo za taką należy uznać stratę punktów lidera na terenie zespołu znajdującego się na samym dole stawki. Prowadzenie stołecznej ekipie dał ładnym strzałem z powietrza Janis Antiste i wszystko wskazywało na szóste zwycięstwo jego zespołu w bieżącej kampanii Bundesligi. Gracze z Wiednia marnowali jednak kolejne sytuacje do podwyższenia wyniku, a to zemściło się w doliczonym czasie gry po rzucie karnym pewnie wykonanym przez jednego z zawodników gospodarzy. Rapid pozostaje na czele tabeli z bezpieczną, pięciopunktową przewagą nad Sturmem Graz (ma rozegrany o jeden mecz mniej), a niedzielę czekają go prestiżowe derby stolicy z Austrią.
Po dłuższym okresie bez gry w rodzimej lidze zawodnicy Lincoln Red Imps będą mieli w najbliższym czasie nieco bardziej napięty terminarz. W sobotę pokonali w przekonujących rozmiarach na wyjeździe Lynx 5:2 i awansowali na siódme miejsce w tabeli, ale w dalszym ciągu względem drużyn z czołówki mają trzy spotkania zaległości. W środku tygodnia czeka ich mecz rozgrywany awansem, w ramach 11. kolejki National League z Magpies. Zanim ruszą z rywalizacją w fazie ligowej Ligi Konferencji stoczą jeszcze na własnym obiekcie bój z Europa Point w weekend, a następnie udadzą się na teren Zrinjskiego Mostar.
Zaglądamy na boiska La Ligi, na których w minionych dniach odbyła się piąta seria gier. Na Campo de Fútbol de Vallecas przyjechała Celta Vigo, czyli zespół, który w swoich poprzednich czterech starciach osiągał ten sam wynik - 1:1. Nie inaczej było w tym przypadku, bo i w niedzielę obie drużyny zadały po jednym ciosie i Rayo zanotowało drugi kolejny remis na swoim boisku. Krótko po zmianie stron to goście z Galicji zameldowali się na czele rywalizacji po rzucie rożnym, ale piłkarze Iñigo Péreza wyrównali w 65. minucie za sprawą kapitalnego w tym sezonie Jorge de Frutosa. Ofensywny zawodnik uprzedził na bliższym słupku jednego z obrońców Celty, a następnie efektownym uderzeniem dał swojej drużynie punkt. Punkt, który pozwolił Rayo wskoczyć na dorobek pięciu "oczek", co daje tej ekipie czternaste miejsce w stawce.
Od 27 lipca sięgnąć po wygraną w ramach szwajcarskiej Super League starają się gracze z Lozanny. Niekorzystna seria została przedłużona w środku ubiegłego tygodnia po remisie w Lugano. Obie drużyny spisują się w bieżącej kampanii poniżej oczekiwań, a aktualnie okupują przedostatnie i trzecie od końca lokaty w tabeli. Klub z siedzibą nad Jeziorem Genewskim radzi sobie za to w dalszym ciągu z powodzeniem na innych frontach. W niedzielę przeciwko występującej na niższym szczeblu Concordii cieszyli się ze zwycięstwa w meczu 1/16 finału krajowego pucharu i to w okazałych rozmiarach, bo 4:1. W środku tygodnia będą przygotowywać się w spokoju do weekendowego starcia o punkty, a w nim zmierzą się na wyjeździe ze Sionem.
Pewnego rodzaju niemoc w Bundeslidze zakończyli w sobotę podopieczni trenera Bo Henriksena. Pierwsze trzy spotkania ligowe przyniosły im bowiem zaledwie jeden punkt, ale już ubiegła kolejka wywindowała zespół z Moguncji na trzynaste miejsce w tabeli. Wszystko dzięki bardzo efektownemu występowi w Bawarii przeciwko Augsburgowi. FSV wygrało bowiem aż 4:1, a tym nie przeszkodziła im nawet czerwona kartka obejrzana przez Dominika Kohra w 53. minucie. - To niesamowite uczucie, daje nam to dużego kopa, szczególnie po ostatnich paru spotkaniach, kiedy nie spisaliśmy się tak, jak powinniśmy. Nie pozwoliliśmy, by miało to na nas negatywny wpływ, co można było teraz zobaczyć. Pokazaliśmy, że stać nas na kreowanie sobie dobrych sytuacji i strzelanie goli – podsumował ten pojedynek Niko Bungert, czyli dyrektor sportowy Mainz.
W dalszym ciągu niewiele bramek pada w meczach Sigmy Ołomuniec. Tym razem jej kibice nie obejrzeli ani jednego trafienia w domowym starciu z Teplicami, a to oznacza, że na przestrzeni ostatniego miesiąca ich ulubieńcy tylko raz znaleźli drogę do siatki rywali w ramach Chance Liga. Gospodarze częściej posiadali piłkę (64%), oddali więcej strzałów (13 do 10), ale defensywy przyjezdnych przełamać się im nie udało. Na rozpamiętywanie tego niepowodzenia nie mają jednak zbyt wiele czasu, bo w środę czeka ich spotkanie w 1/16 finału pucharu przeciwko Novym Sadom. Będą zdecydowanym faworytem i to z pewnością niezła okazja ku temu, by w końcu strzelić parę goli i dodać nieco pewności zawodnikom formacji ofensywnych. W lidze natomiast Sigma plasuje się na szóstej lokacie w tabeli, a do podium traci na ten moment siedem punktów.
Zapisz się do newslettera