2020-05-14 12:16 Mateusz Jarmusz , fot. Przemysław Szyszka, Marcin Rajczak

"To jak zakończymy ten sezon siedzi w naszych głowach i nogach" - wywiad z Michałem Skórasiem

Michał Skóraś do Akademii Lecha Poznań trafił w wieku czternastu lat i obecnie po serii wypożyczeń trafił do pierwszego zespołu Kolejorza, a tuż przed pandemią koronawirusa zdążył zadebiutować w meczu z Wisłą Kraków. W wywiadzie udzielonym dla naszej strony klubowej opowiada o swoich początkach w akademii, udanych dla niego mistrzostwach świata U-20 oraz roli wiary w jego życiu.

Kto miał największy wkład w to, że mały Michał zaczął grać w piłkę i czy cieszysz się, że robisz to, co robisz?

- Myślę, że na pewno tata. Dzięki niemu poszedłem na pierwszy trening, dzięki niemu chodziłem na kolejne i ostatecznie spodobało mi się to. Można powiedzieć, że wręcz pokochałem piłkę. Zarówno jako młody zawodnik, jak i teraz, przestałem widzieć cokolwiek poza nią. Staram się codziennie pracować tak, żeby być coraz lepszym zawodnikiem i równocześnie dobrą osobą poza boiskiem. Dzięki tacie obrałem taką drogę kariery, która jest również szkołą życia. W końcu przebywając z osobami starszymi w szatni szybciej łapiemy dojrzałość i samodzielność, więc według mnie z grania w piłkę wynikają same plusy. A to wszystko dzięki tacie, a później dzięki trenerowi z Jastrzębia, Łukaszowi Włodarkowi.

Skoro jesteśmy przy twojej rodzinnej miejscowości. Będąc jeszcze w Jastrzębiu wyróżniałeś się na tle swoich rówieśników?

- Myślę, że tak. Trenowałem ze starszym rocznikiem i czasami też z nimi jeździłem na mecze. Jednak równocześnie nie byłem powoływany regularnie na kadry Śląska i trochę siedziało mi to w głowie. W tym miejscu znowu pojawia się mój tata, który cały czas powtarzał, że jak będę dalej pracował tak, jak trenuję, to sukcesy i powołania przyjdą same. Ostatecznie szybciej trafiłem do Akademii Lecha Poznań i zacząłem grać w reprezentacji Wielkopolski.

Do Wronek przeniosłeś się w wieku 14 lat. Jak rodzice reagowali na tak wczesny i daleki wyjazd?

- Tak naprawdę cała "akcja" związana z przenosinami wydarzyła się bardzo szybko. Wydaje mi się, że nawet w ciągu półtorej tygodnia. Na samym początku był ogromny szok i to zarówno z mojej strony, jak i rodziców. Na pewno bardziej przejmowała się mama, bo widziała tego małego synka, który będzie musiał teraz przez pół Polski jeździć pociągiem do domu. Tata wiedział, że ze strony sportowej to jest dobry ruch, bo w Lechu na pewno bardziej się rozwinę. Podsumowując, była to wspólna decyzja, bo rodzice patrzyli na moje dobro. Wydaje mi się, że gdybym wtedy nie wyjechał, to później o wiele trudniej byłoby się wydostać z Jastrzębia.

Na jakiej pozycji wtedy grałeś, bo z tego co wiem, nie było to skrzydło?

- Przychodząc do akademii zaczynałem w środku pola na pozycji "10" albo "8". Nadal czuję się tam całkiem dobrze. Dopiero z czasem trenerzy zauważyli, że jestem dosyć dynamicznym zawodnikiem i wtedy coraz częściej zacząłem grać na skrzydłach. Przecież teraz zdarza się wystąpić nawet troszeczkę niżej, bo na prawej obronie, więc żartując - zaczynam się bać, że w końcu skończę na bramce.

Czy jest jakiś konkretny trener, który zmienił twoją boiskową pozycję ze środka pola na skrzydło?

- Z tego co pamiętam to pierwszy raz na skrzydle zagrałem u trenera Ivana Djurdjevicia, ale wtedy jeszcze występowałem też w środku pola. Podobnie było później u szkoleniowca Małeckiego (obecnie drugiego trenera rezerw - przyp.red.). Ten proces przebiegał stopniowo, aż w końcu na stałe zostałem skrzydłowym.

Co odbierasz jako swój największy indywidualny sukces za czasów gry w akademii?

- Na pewno wszystkie mistrzostwa jakie zdobyliśmy, a zdecydowanie to wywalczone w Centralnej Lidze Juniorów. Odzyskaliśmy ten tytuł po tylu latach, że właściwie można powiedzieć, że zapisaliśmy się w historii. Co prawda, wtedy nie trafiłem rzutu karnego, ale liczy się ostateczny sukces. Jednak jakbym miał wskazać mecz, który najbardziej zapamiętałem, to byłoby to półfinałowe starcie z Legią Warszawa. Szczególnie to wyjazdowe, gdzie strzeliłem dwa gole, dałem jedną asystę i pokazaliśmy wtedy, ze jesteśmy zgraną drużyną. Do teraz mamy ze sobą dobry kontakt.

W tamtym sezonie zaczynałeś grać w trzecioligowych rezerwach, więc pojawiła się po raz pierwszy piłka seniorska, a już w kolejnym roku zostałeś wypożyczony do pierwszoligowego Bruk-Betu. Zgodzisz się, że to wszystko bardzo szybko się wydarzyło?

- Tak. W rezerwach byliśmy wystawiani stopniowo, bo było nas bardzo dużo do gry i każdy musiał dostać szansę, żeby poczuć tę piłkę seniorską. I tu chodzi mi o roczniki 98, 99, a my byliśmy gdzieś ostatni w kolejce. Decyzja o odejściu na wypożyczenie była troszeczkę spontaniczna. Dużo dyskutowaliśmy o tym, czy to nie będzie za duży krok, bo zostałem wypuszczony od razu na głęboką wodę. Właściwie można powiedzieć, że sam się wypuściłem. Tak naprawdę nie spodziewałem się, że to wszystko tak fajnie się potoczy. Odnalazłem się tam, a duży wpływ na to miał sztab i cała drużyna.

Odszedłem od tych "rodzinnych" Wronek, gdzie wszyscy się znali, a tutaj z Markiem Mrozem trafiliśmy do doświadczonej szatni, która dopiero co spadła z ekstraklasy. Rywalizacji była duża, bo celem był szybki powrót do wyższej ligi. Myślę, że to tam miałem ten pierwszy prawdziwy kontakt z seniorską piłką.

Później przyszły mistrzostwa świata U-20 i kolokwialnie można powiedzieć, że wszedłeś do tej kadry "z buta". Wcześniej zagrałeś jeden sparing, ale jadąc na turniej chyba nie spodziewałeś się, że tak nagle staniesz się jednym z ważniejszych zawodników i jak okazało się podstawowym w najważniejszym meczu?

- Ja w ogóle nie spodziewałem się, że pojadę na te mistrzostwa. Marzenia były, ale nie byłem przekonany w 100%. Cierpliwie czekałem na swoją szansę, ale byłem świadomy, że sparing z Japonią nie wyszedł mi. Chyba za dużo stresu pojawiło się przy grze przed dużą publicznością na stadionie Widzewa. W drugim meczu z Niemcami w ogóle nie wszedłem na boisko i wtedy wiadomo jakie myśli ze mną zostały. Jednak jak widać regularna gra w pierwszej lidze pomogła mi i wydaje mi się, że dzięki temu dostałem powołanie. Myślę, że swoją szansę wykorzystałem. Wszedłem na plac gry z Senegalem i Tahiti, a w tym najważniejszym z Włochami zagrałem już cały mecz. Strasznie szkoda tego starcia, bo byli do ogrania. Wspominamy to, teraz jeszcze bardziej po tym jak "Łączy Nas Piłka" wypuściła dokument o nas. Na tle Włochów, drużyny gdzie większość pojawiała się już na boiskach Serie A, wyglądaliśmy bardzo dobrze. Całe dotychczasowe życie pracowało się na to, żeby właśnie wyjść na taki mecz i go wygrać. Widać musiało tak być i każdy z nas na pewno wyniesie z tej porażki lekcję.

Miałeś z tyłu głowy myśl, że chcesz się pokazać z dobrej strony, żeby po zakończeniu turnieju zostać w Lechu?

- Oczywiście wiedziałem, że kończy mi się kontrakt, ale równocześnie nie skupiałem się na tym. Chciałem po prostu zagrać dobre zawody, pokazać się z jak najlepszej strony i robiłem wszystko, żeby nie myśleć o tym, że od mojej postawy zależy moja przyszłość.

Ostatecznie podpisałeś nowy kontrakt z Kolejorzem, pojechałeś na obóz przygotowawczy do Opalenicy, ale jak się okazało podjęto decyzję o twoim kolejnym wypożyczeniu. Tym razem dostałeś szansę gry w ekstraklasowym Rakowie Częstochowa. Cieszysz się, że padło akurat na ten zespół?

- Jestem w 100% zadowolony z tej decyzji. Myślę, że jeżeli inne kluby by się zgłosiły, to dłużej zastanawiałbym się nad tym wypożyczeniem, ale zespół trenera Marka Papszuna znałem dobrze z pierwszej ligi, wiedziałem jakim systemem grają i chciałem sprawdzić się w roli wahadłowego. Dzięki temu mogłem poćwiczyć dużo gry defensywnej. Początkowo wiele nowych informacji trafiało do mojej głowy, więc musiałem się z tym wszystkim oswoić. Uczyłem się odpowiedzialności, bo w bloku obronnym trzeba mieć jej o wiele więcej. Nie patrzysz tylko na siebie, ale też na innych kolegów. Było to świetne pół roku dalszej edukacji w ramach piłki nożnej. Przygotowanie fizyczne, mentalne, stałe fragmenty gry, klimat w szatni to wszystko świetnie funkcjonuje w Rakowie.

Zacząłeś grać regularnie w ekstraklasie i już po pół roku powróciłeś do Lecha. Jednak powrót zaczął się od ogromnego pecha związanego z kontuzją...

- Tak naprawdę nie umiem nawet wytłumaczyć, jak to się stało. Przed wylotem do Turcji mieliśmy grę 11 na 11 i cały trening przepracowałem normalnie. Nic mnie wtedy nie zakuło i nie musiałem zejść wcześniej. Po zakończeniu myślałem, że to jakaś zwykła kontuzja przeciążeniowa i pomoże zwykły masaż. Jednak cały czas kulałem na tę nogę, zgłosiłem się do fizjoterapeuty i chcieliśmy zobaczyć, jak to będzie wyglądało w Belek. Jednak cały czas czułem ból, pojechaliśmy tam na USG i okazało się, że może to być zerwanie mięśnia. Na obozie trenowałem indywidualnie i naprawdę miałem wiele myśli w głowie, że akurat w takim momencie to się wydarzyło. Po powrocie do klubu chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, chciałem walczyć o miejsce w składzie, bo wiedziałem, że niektórzy zawodnicy są obecnie kontuzjowani. Strasznie szkoda mi było tego czasu.

Bardzo mi zaimponowałeś tym, że zdecydowałeś się zostać z zespołem, integrować się, a nie wróciłeś do kraju.

- Bardzo na to naciskałem, nie chciałem, żeby nasi fizjoterapeuci puścili mnie do Polski. Warunki były tam bardzo dobre, a dodatkowo cały czas miałem kontakt z drużyną. Mentalnie poradziłbym sobie po tym powrocie, ale na pewno byłoby dużo negatywnych myśli, a tak miałem cały czas chłopaków obok siebie i inaczej przechodziłem tę kontuzję.

Ostatecznie powróciłeś do zdrowia, zacząłeś pojawiać się w kadrze meczowej, zadebiutowałeś w wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków i znowu pech. Tym razem zupełnie niezależny od ciebie, bo dotknął cały świat piłki nożnej.

- Rzeczywiście ten rok 2020 na razie nie jest za ciekawy. Tu kontuzja, tu koronawirus... Jednak rzeczywiście na to już nie mamy wpływu. Po powrocie do treningów czułem się naprawdę dobrze i wszystko zapowiadało, że stopniowo będę wchodził do gry i będę łapał minuty. Jednak muszę teraz dobrze przepracować ten okres, unikać kontuzji, a wtedy na pewno zacznę regularniej występować.

Z tego co wiem bardzo ważna dla ciebie jest wiara i musisz przyznać, że nie jest to element, który od razu kojarzy się obecnie z młodym piłkarzem.

- Właśnie wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że jest wielu zawodników, dla których jest ona ważna. Mieszkając w internacie, chłopacy przyjeżdżający tam mieli swoje nawyki wyniesione z rodzinnych domów i wielu z nich było wychowywanych w wierze katolickiej. Często na weekend wracali do siebie, a ja zostawałem na miejscu razem z moim dobrym kolegą Szymonem Zalewskim. Wronki nie są dużym miastem, więc nie pozostawało nam nic innego niż pójść w niedzielę do kościoła. Wiara jest ze mną cały czas. Wpoili mi to babcia z dziadkiem, rodzice też uczęszczają do kościoła, więc ja też w tym trwam. Zawsze uważam, że warto pomodlić się, podziękować Bogu za dobry trening i dobrze spędzony dzień.

Traktujesz to jako rytuał, czy pomaga ci to w trudnych chwilach i szukasz oparcia w wierze?

- Na pewno nie jest tak, że "muszę coś wykonać", bo modlitwa jest rozmową. Bardzo łatwo mi to przychodzi i czuję wtedy, że się uspokajam. To jest chwila dla mnie. Szczególnie tak jest w gorszych momentach. Kiedy miałem kontuzję bardzo mi to pomagało. Rodzina i wiara to dwie rzeczy, które w moim życiu są bardzo ważne.

Okres "koronawirusowy" sprawił, że mamy cały czas dużo wolnego czasu. Jak te ostatnie miesiące wyglądały u Michała Skórasia?

- Jakiś czas temu szczęście się do mnie uśmiechnęło, wyszło słońce i poznałem dziewczynę, więc ten okres zleciał mi dosyć szybko. Poza tym wykonywałem indywidualne treningi przygotowane przez nasz sztab. Wiadomo, czasami odpaliłem konsolę, lubię też obejrzeć dobry film lub serial czy nawet pograć w grę planszową. Starałem się organizować sobie czas w taki sposób, żeby nie siedzieć cały dzień na kanapie. Zawsze podchodzę do tego tak, żeby nie myśleć, że po prostu mi minął czas. Głupio byłoby na koniec tego okresu żałować, że czegoś się nie zrobiło, skoro było tyle okazji. Ostatnie tygodnie pozwoliły też wielu osobom spędzić więcej czasu z rodziną i wrócić do tych elementów życia codziennego, które wcześniej zostały trochę odstawione na bok. Jak widać są też plusy tego czasu.

Miejmy nadzieję, że teraz już nic nam nie przeszkodzi i pod koniec maja wznowimy rozgrywki. Jakie masz oczekiwania?

- Chciałbym wywalczyć sobie miejsce w składzie i to jest moim priorytetem. Każdy zawodnik, który wraca po kontuzji ma takie postanowienie. Natomiast z zespołem chcę żebyśmy powalczyli o zdobycie Pucharu Polski, a w lidze wszystko jest nadal możliwe. To jakie będzie zakończenie, jest zależne od naszych głów i nóg. Jeżeli dobrze do tego podejdziemy, to ta intensywna końcówka sezonu może być naprawdę dobra.

Rozmawiał Mateusz Jarmusz

Następne mecze

Niedziela 28.04 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Cracovia
Piątek 03.05 godz.20:30
Ruch Chorzów
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory