- Wychodzimy na boisko po to, żeby wygrywać mecze, dlatego cieszymy się z tego, że w takim stylu udało się zakończyć ten turniej - mówi o 13. edycji Lech Cup szkoleniowiec Damian Sobótka. Jego drużyna po zaciętym boju pokonała w swoim ostatnim meczu Benfikę SL i mogła cieszyć się z trzeciego miejscach w całym turnieju.
Rywalizację w Hali Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza młodzi lechici rozpoczęli od dwóch porażek. Jak czas pokazał, poniesionych w starciach z dwiema ekipami, które zajęły ostatecznie dwa najwyższe miejsca podium, czyli Herthą BSC i Slavią Praga. - Staraliśmy się wraz z całym sztabem reagować na bieżąco. Nasi zawodnicy mają gorącą krew i na początku jeszcze trudno nam było zapanować nad tymi emocjami, ale ostatecznie sobie z tym poradziliśmy - opowiada trener drużyny złożonej z graczy urodzonych w 2007 roku.
I rzeczywiście, w dalszej części sobotnich zmagań gospodarze potwierdzili swój spory potencjał ofensywny, który przed zawodami podkreślał ich opiekun. Do końca dnia wygrali trzy spotkania: z Chelsea F.C. 5:1, FK Austrią Wiedeń 3:1 oraz Arsenalem F.C. 2:1, a dzięki remisowi z RSC Anderlechtem zapewnili sobie udział w rozgrywanej w niedzielę Lidze Mistrzów. A w niej już na inaugurację ograli Benfikę SL 3:1, z którą dzień wcześniej ponieśli wysoką porażkę 1:4.
Przyczyny takiej metamorfozy w niedzielnym starciu z Portugalczykami tłumaczył po ceremonii zakończenia turnieju szkoleniowiec niebiesko-białych. - W przerwie między oboma dniami wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski z tego pierwszego meczu z Benfiką. Podobnie zresztą było w przypadku naszego następnego spotkania, ze Slavią Praga, które rozpoczęliśmy bardzo dobrze - twierdził trener Sobótka. W Lidze Mistrzów jego ekipie nie udało się jednak wziąć rewanżu na zespołach Herthy BSC i Slavii Praga i w pojedynku o brązowe medale miała zagrać po raz trzeci w Hali na Morasku z drużyną z Lizbony.
Decydujące o końcowej lokacie starcie miało bardzo dramatyczny przebieg, ale to lechici potrafili przeważyć szalę na swoją korzyść i po wygranej w serii rzutów karnych 5:4 mogli cieszyć się wspólnie ze swoimi kibicami. - Cały turniej miał wiele zwrotów akcji. Na pewno na plus należy nam zapisać dobrą reakcję po trudnym początku w sobotę. Potrafiliśmy obracać także losy poszczególnych spotkań, co też jest pozytywne. W meczu o trzecie miejsce to my utrzymaliśmy nerwy na wodzy, poradziliśmy sobie z emocjami i z perspektywy czasu cieszę się, że zakończyliśmy rozgrywki serią rzutów karnych - podkreślał z uśmiechem młody szkoleniowiec.
Jego zdaniem w tegorocznej edycji Lech Cup nie było żadnego zespołu, który znacząco odstawałby od reszty stawki. Taki mało chwalebny tytuł mógłby trafić do londyńskiej Chelsea F.C., która niemal w komplecie przegrała w sobotę swoje spotkania, ale drugiego dnia zdołała wywalczyć piątą pozycję. – Pierwszego dnia Anglicy wyglądali słabiej pod względem organizacyjnym, z tego brały się ich słabsze wyniki w sobotę. Poziom tej edycji można ocenić jako wysoki, nie brakowało wyróżniających się zawodników w każdym zespole. To był naprawdę dobry turniej - podsumował trener niebiesko-białych.
Zapisz się do newslettera