W 31. kolejce sezonu 2014/15 Lech Poznań zmierzył się na wyjeździe z Legią Warszawa. Kolejorz wygrał to niezwykle ważne spotkanie 2:1 i został liderem Ekstraklasy. Ten mecz wspomina Darko Jevtić, czyli strzelec pierwszego gola.
Jechaliśmy do Warszawy tydzień po przegranym finale Pucharu Polski, więc byliśmy źli po tym meczu. Oni mieli jeden punkt przewagi i gdyby nas pokonali to zrobiliby bardzo duży krok w drodze do mistrzostwa Polski. My musieliśmy coś zrobić, mieliśmy w sobie tę złość i udało nam się wygrać. Ten mecz był kluczowy. Gdybyśmy przegrali, Legia miałaby cztery punkty przewagi na sześć meczów do końca sezonu, więc dla Lecha byłaby bardzo trudna sytuacja w tabeli. Ale na szczęście wszystko ułożyło się po naszej myśli.
Pierwszą połowę pamiętam słabo, ale z tego co sobie przypominam to bardzo dobrze wszedłem w ten mecz, bardzo dobrze czułem się w pojedynkach z rywalami. Miałem takie przeczucie przed tym spotkaniem, tak jest, że czasem to masz, a czasem tego nie masz. I od tego też dużo zależy jak danego dnia będziesz grał. W pierwszej połowie nic się wielkiego nie działo, bo było 0:0. Później udało się nam strzelić dwa gole. Niepotrzebnie dostaliśmy tę bramkę na 2:1, to było z rzutu rożnego i znowu się trochę zagrzało. Musieliśmy wytrzymać tę presję do końca, ale myślę że najważniejsze, że po tej pierwszej połowie strzeliliśmy te dwa gole i uspokoiliśmy grę.
Byłem ustawiony tak, żeby zebrać ewentualnie odbitą piłkę w okolicach szesnastego metra. Obok stał Ondrej Duda, a wyblokować mnie próbował Michał Żyro. Barry Douglas dośrodkowywał i czułem, że piłka poleci bardziej w lewą stronę i instynktownie ustawiłem się tak, żeby uderzyć ją lewą nogą. Kownaś oddał strzał, który został zablokowany. Piłka spadła niedaleko mnie, poszedłem na nią i to był może jeden krok, ale tak czasem jest, że pójdziesz instynktownie i znajdziesz się w odpowiednim miejscu. Miałem ten krok przewagi, mogłem uderzyć. To było bardzo fajne uczucie, nie ma o czym mówić. Tym bardziej, że w tym przegranym Pucharze Polski wszedłem z ławki, byłem trochę zły na siebie, więc fajnie, że mogłem strzelić gola i to tak ważnego, bo na 1:0.
Nie pamiętam czy Maciej Skorża w przerwie rzeczywiście jakoś specjalnie motywował Karola Linettego, ale trener był taki, że zawsze czuł mecz i dobrze reagował na to co się dzieje na boisku. Vrdoljak jest dobrym piłkarzem, nie ma co ukrywać, ale jak go nikt nie atakuje. Pod presją czasami tracił piłkę i Skorża zawsze uczulał nas na takie detale.
To spotkanie dało nam dodatkowe siły do końca sezonu. Później okazało się, że ten mecz był kluczowy w kontekście zdobycia mistrzostwa Polski. W następnym spotkaniu przegraliśmy z Jagiellonią i to nas mogło kosztować utratę pozycji lidera. Na szczęście Legia wtedy też nie wygrała, więc cały czas zajmowaliśmy pierwsze miejsce. To nam też pomogło, musieliśmy zachować czujność, żeby do końca sezonu już nie tracić punktów. I tak to się ułożyło, że już później wygrywaliśmy wszystko, dzięki czemu w ostatniej kolejce wystarczył nam jeden punkt w meczu z Wisłą Kraków. Zdobyliśmy go i zostaliśmy mistrzem Polski.
Zredagował Adrian Garbiec
Zapisz się do newslettera