- Przed sezonem zapowiadaliśmy walkę o awans, bo trudno mieć inny cel przed początkiem rozgrywek. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie zajęliśmy drugie miejsce. Trzeba przed sobą stawiać wysokie cele, bo tylko w ten sposób można się rozwijać. Boisko nas zweryfikowało - mówi w rozmowie podsumowującej rundę jesienną w wykonaniu Drużyny Wiary Lecha trener tego zespołu, Jarosław Wróblewski.
Czwarte miejsce zdaniem trenera odzwierciedla poziom drużyny i jej możliwości?
- Na pewno nie. Czujemy po rundzie niedosyt. Tak naprawdę jedyny zespół, z którym mogliśmy jesienią przegrać to Zjednoczeni Trzemeszno. Ten mecz jednak przegraliśmy w głowach, bo mamy bardzo duże możliwości. Potraciliśmy w tej rundzie wiele punktów. Czwarte miejsce na pewno nie oddaje naszej siły. Stać nas na więcej. Wiosna będzie lepsza, bo mamy rezerwy.
Z perspektywy początku sezonu i porażek to jednak niezły rezultat.
- Początek był niemrawy, ale wykonaliśmy przed sezonem bardzo ciężką pracę i wiedziałem, że zespół odpali. Gdy już wygraliśmy, to mieliśmy serię kilku zwycięstw. Nie weszliśmy dobrze w sezon i tego nie można ukrywać. Przegraliśmy mecze, których się nie spodziewaliśmy. To zaburzyło nasz plan, którym była walka o awans. Zespół się jednak pozbierał.
Byliście już w pewnym momencie wiceliderem tabeli.
- Końcówka rundy na pewno mogła być lepsza. Czujemy niedosyt, bo sami to zawaliliśmy. Przed przegranymi meczami w Witkowie i Trzemesznie mówiliśmy, że one dadzą nam odpowiedź na co zasługujemy. Czwarte miejsce jest rozczarowujące. Dlatego potrzebna jest nam pokora. Chłopacy są jednak amitni i na pewno wiosną będziemy walczyć o jak najlepsze miejsce w tabeli. Może o pierwsze będzie trudno, ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie skończyli sezonu na drugim miejscu. To dla nas okazja, żeby udowodnić sobie na co nas stać.
Był jakiś moment zwątpienia?
- Nie było. Przegrywaliśmy na własne życzenie. Przydarzyły nam się błędy, ale chłopacy szybko się pozbierali. Dobrze zareagowali i w następnym meczach pokazali swoją siłę. Oczywiście mieliśmy dramatyczne spotkania, ale byliśmy dobrze przygotowani i pokazaliśmy, że stać nas na wiele.
Takim dramatycznym meczem był ten z Concrodią.
- To był przełomowy moment całej rundy. Do przerwy przegrywaliśmy 0:4. W przerwie było gorąco. Chłopacy dzięki temu się obudzili. Ostatecznie zremisowaliśmy 4:4. Gdyby ten mecz trwał kilka minut dłużej, to jestem przekonany, że byśmy go wygrali. Później nasza gra wyglądała dobrze, choć ostatnie mecze nieco zaburzyły obraz.
Jedenaście punktów straty do lidera to bardzo dużo. Trzeba zweryfikować cele?
- Nie trzeba. Przed sezonem zapowiadaliśmy walkę o awans, bo trudno mieć inny cel przed początkiem rozgrywek. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie zajęliśmy drugie miejsce. Trzeba przed sobą stawiać wysokie cele, bo tylko w ten sposób można się rozwijać. Boisko nas zweryfikowało. Mamy sporą stratę, porównywalną do tej sprzed roku, gdy awans walczył Mieszko Gniezno. Wtedy wiosną na moment się do nich zbliżyliśmy. Jestem przekonany, że tym razem będzie podobnie.
Czwarta liga się mocno oddaliła. Większe szanse są na to, że w przyszłym rok zagracie w nowopowstałej lidze międzyokręgowej.
- Myślę, że na tę chwilę to dla nas odpowiednie miejsce. Organizacyjne i sportowo awans do czwartej ligi byłby dla nas dużym wyzwaniem. Co pół roku rozwijamy się jako zespół. Jeśli w kolejnym sezonie zagramy w lidze międzyokręgowej, to będziemy mieli okazję grać z obecnymi czwartoligowcami. Wyższy poziom rozgrywek nie będzie dla nas powodem do stagnacji, tylko dalszego rozwoju. Najpierw jednak trzeba zająć miejsce gwarantujące awans do tej ligi. I to nasz cel minimum. Jeśli to zrobimy, to chłopacy będą mieli okazję do sprawdzenia się z silniejszymi zespołami.
Wielu z nich musi rywalizować nie tylko z ligowymi przeciwnikami, ale też kolegami z drużyny. W zespole jest wielu chłopaków, którzy chcą grać, a nie mają wielu możliwości. To też trudne zadanie w kontekście prowadzenia drużyny.
- Grają ci, którzy na to zasługują. Staramy się wybierać sprawiedliwie, choć to bardzo trudne zadanie. Zawsze będą niezadowoleni. Bierzemy pod uwagę zaangażowanie nie tylko w trakcie meczów, ale też treningów. Myślę, że drużyna funkcjonuje na zdrowych zasadach. To moje zdanie.
Nie wszyscy jednak wytrwali w tej rywalizacji. Czołowy zawodnik poprzedniego sezonu Sebastian Smelkowski stracił miejsce nie tylko w jedenastce, ale też kadrze.
- Sam siebie skreślił. Nie uczestniczył w treningach i nie dawał argumentów, żeby na niego postawić. Był dla nas ważnym zawodnikiem, miał nieprzeciętne umiejętności. Było jednak widać, że brak treningów wpłynął na jego formę. W tym sezonie, gdy pojawiał się na boisku, nie dawał tak wiele, jak wcześniej.
Pojawili się jednak nowi liderzy. Wśród nich Dawid Kaczmarek. 18-latek, który jesienią zdobył trzynaście bramek.
- Już na treningach przed sezonem i w sparingach pokazał, że ma duże możliwości. Na pewno nie spodziewałem się, że zdobędzie tyle bramek. Wdarł się przebojem do składu. Zdarzają mu się słabsze mecze, ale nie da się ukryć, że to wybijająca postać naszego zespołu w tej rundzie.
Kto będzie takim zawodnikiem wiosną?
- Duże możliwości ma Kacper Szulc. Cały czas wierzę w Mateusza Bednarka, który także trafił do nas latem. Pierwsze pół roku aklimatyzacji jest dla niego trudne, ale ma duże umiejętności. Zresztą jak wielu z chłopaków. Fajnie pokazał się Stanisław Makowski, który został przesunięty ze środka pola na obronę. Dobrze się wywiązuje ze swojego zadania. Mamy kilku chłopaków, którzy nie schodzą poniżej swojego poziomu. Staram się nie wyróżniać indywidualnie. Bo naszą siłą jest drużyna i niech tak zostanie.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Next matches
Thursday
28.08 godz.20:00Sunday
31.08 godz.17:30Recommended
Subscribe