Lech Poznań w środę o godzinie 18:00 zagra na stadionie przy Bułgarskiej z Górnikiem Łęczna. Rywal to klub, z którym na poziomie ekstraklasy Kolejorz pierwszy raz spotkał się jesienią 2003 roku. I właśnie to starcie, okraszone kilkubramkową wygraną niebiesko-białych i strąceniem ówczesnego beniaminka z fotela lidera dziś powspominamy.
W 2000 roku lechici spadli z najwyższej klasy rozgrywkowej. I od razu w pierwszej kolejce drugoligowej banicji wybrali się do Łęcznej na pierwsze, historyczne spotkanie z Górnikiem. Dla poznańskich fanów musiało to być traumatyczne przeżycie, bo w ulewnym deszczu, który towarzyszył całej konfrontacji, Lech przegrał wówczas 1:2. Jedynego gola wbił w końcówce, a wynik uznano za niespodziewany, bo spodziewano się szybkiego marszu powrotnego do ekstraklasy. Nic bardziej mylnego, to była zapowiedź kłopotów w nadchodzących miesiącach, co niemal nie zakończyło się dalszą degrengoladą i spadkiem do ówczesnej III ligi. Wtedy jeszcze z austriackim trenerem Adim Pinterem na ławce niebiesko-biali wyglądali na zlepek przypadkowych piłkarzy, nie do końca rozumiejących się na murawie.
Wiosną w Poznaniu z Adamem Topolskim w roli szkoleniowca był bezbramkowy remis, a kiedy drużynę przejął Bogusław Baniak, to w kolejnym sezonie były dwa skromne triumfy - oba po 1:0. Lech awansował w 2002 roku, a Górnik promocję uzyskał 12 miesięcy wcześniej. Stało się to po barażach, w których ograli Zagłębie Lubin (1:0 i 2:1). Wszystkie trzy gole wbił wtedy Paweł Bugała, co ciekawe - późniejszy pomocnik Lecha, w którym spędził pół sezonu wiosną 2005 (w ośmiu meczach ligowych zdobył jedną bramkę – przeciwko… Łęcznej).
Lubelszczyzna doczekał się swojego przedstawiciela w ekstraklasie po dłuższym czasie. Trenerem był wtedy Jacek Zieliński, który kilka lat później wywalczył tytuł mistrza kraju z Kolejorzem. Sezon 2003/2004 beniaminek rozpoczął fantastycznie - dość powiedzieć, że w ośmiu pierwszych kolejkach zanotował sześć wygranych, jeden remis i tylko jedną porażkę. To sprawiło, że był liderem i czekał go wyjazd do Poznania do Kolejorza, który mimo wczesnego etapu był już po przejściach. Po piątej serii zwolniony został bowiem czeski szkoleniowiec Libor Pala, a zatrudniono Czesława Michniewicza, który miał za zadanie wydostać ekipę z dołka.
W trzech pierwszych starciach ligowych zanotował dwie porażki i remis, pierwszy triumf przyszedł 17 października. I to jaki! Aż 5:1 przeciwko sensacyjnemu liderowi z Łęcznej. W 13. minucie Piotr Reiss z rzutu karnego dał prowadzenie gospodarzom w obecności ośmiu tysięcy widzów. Kapitan drużyny podwyższył przed przerwą na 2:0, a po zmianie stron skompletował hat-tricka. Kilka minut przed końcem Górnik trafił na 1:3, ale dwa ostatnie słowa należały do lechitów. Najpierw Bartosz Ślusarski, a chwilę później Krzysztof Piskuła sprawili, że w piątkowy wieczór nastąpił pogrom dzielnego beniaminka. To był najwyższy triumf nad Górnikiem w historii starć obu klubów. Warto też dodać, że ostatecznie na finiszu sezonu Lech był szósty, czyli wyżej od swojego przeciwnika, który zajął ósmą lokatę.