- Chłopaki tworzą bardzo fajną grupę i jako drużyna jesteśmy silni. Wiadomo, że wszędzie są indywidualności, ale nigdy nie staram się chwalić pojedynczych zawodników, bo przegrywa cały zespół, przegrywam ja z zespołem, ale wygrywamy też wszyscy - ocenia trener Drużyny Wiary Lecha, Jarosław Wróblewski.
Jak trener podsumuje rundę jesienną?
- Runda była dla nas bardzo pozytywna. Naszym celem, który postawiliśmy sobie przed sezonem, jest awans do czwartej ligi. Uważam, że trzecie miejsce na półmetku to dobry wynik. Jestem z niego zadowolony. Drużyna wykonywała to, co sobie założyliśmy. Zdarzyły nam się potknięcia, ale pozbieraliśmy się, wygraliśmy sześć meczów z rzędu. Teraz czekamy na wiosnę i chcemy zaatakować pozycję lidera.
Jaki był najtrudniejszy moment minionych kolejek?
- Kryzys dopadł nas w trzech meczach. Z Piastem Kobylnica jeszcze to źle nie wyglądało, bo przeważaliśmy w spotkaniu, ale w dwóch meczach pod rząd, czyli z Kłosem Zaniemyśl i Mieszkiem Gniezno mieliśmy już straszną niemoc, bo w tych prestiżowych spotkaniach zagraliśmy strasznie. Wiadomo, że porażki się jednak zdarzają, jednak w Gnieźnie nie mieliśmy nic do powiedzenia. Byłem wówczas trochę zły na postawę zespołu, bo nie udźwignęliśmy prestiżu spotkania.
Zagraliście też dobre mecze. Które zwycięstwa cieszyły najbardziej?
- Na pewno derby Poznania i mecz z Wełną Rogoźno. Moim zdaniem to drugie spotkanie było najlepszym w naszym wykonaniu, przeciwnik praktycznie nie istniał na boisku. Przeciwko TPS-owi było widać, że każdy chciał wygrać ten pojedynek, wszyscy na to pracowali i z postawy chłopaków mogłem być tylko zadowolony. Jednak gdybym miał wskazać najważniejszy mecz to byłoby to spotkanie z oldbojami. Zagraliśmy dobry mecz, zespół zrealizował wszystko to, co założyliśmy sobie w szatni, rozegraliśmy dobre zawody. Chłopcy podeszli do tego meczu z szacunkiem. Wynik pokazał, że to, co sobie nakreśliliśmy, zrealizowaliśmy w stu procentach. Dla zawodników było to wielkie przeżycie. W szatni przed meczem wspominali o tym, że grają ze swoimi piłkarskimi idolami, którym kiedyś kibicowali.
Ambicji i walki chłopakom nie brakowało. Z ich postawy trener może być zadowolony.
- Runda jest udana, jesteśmy wysoko w tabeli. Pierwszy raz w historii drużyny gramy na wiosnę w Pucharze Polski. Nic tylko się cieszyć i fajnie przepracować zimę. Mamy już cały okres przygotowawczy rozpisany i zaplanowany. Oby tylko zdrowie i frekwencja nam dopisały, a wiosna będzie jeszcze lepsza.
Młodość kontra doświadczenie w zespole. Nie ma problemów z dogadywaniem się w drużynie? Najmłodszy zawodnik ma 16 lat, a najstarszy 34.
- Wcześniej nie pracowałem jeszcze z seniorami, bo Wiara Lecha to moja pierwsza seniorska drużyna, który prowadzę, jednak nigdzie nie było takiej atmosfery. W zespole nie ma żadnego podziału, a jak już się pojawiają, to staram się je gasić. Starszym zawodnikom cały czas powtarzam, że muszą wspierać młodych piłkarzy, bo jeśli tego nie będą robić, to oni zgasną i mogą tego psychicznie nie wytrzymać. Nawet jak popełniają błąd, to trzeba im pomagać. Atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Wiadomo, że jak wszędzie pojawiają się konflikty, ale nasza grupa jest zwarta, jeden za drugim stanie i nic tylko pracować, bo dla mnie to ogromna przyjemność.
Nie ma co ukrywać, że wielu z zawodników poza treningami pracuje lub chodzi jeszcze szkoły. Ciężko pogodzić treningi z innymi obowiązkami?
- Trzeba ich za to podziwiać. Wielokrotnie prosto z pracy przyjeżdżają na trening. Czasem nie są w optymalnej dyspozycji, dlatego trzeba dozować obciążenia, aby miało to ręce i nogi. Jest im trudno to godzić, ale frekwencja jest zawsze w miarę dobra i z tego się cieszę. Mam dla nich ogromny szacunek za to, bo po 12 godzinach w pracy czasem przychodzą jeszcze na trening i dają z siebie wszystko.
Cele postawione przed sezonem zostały zrealizowane?
- Można powiedzieć, że wszystko, co sobie postawiliśmy sobie z Prezesem zostało zrealizowane. Cały czas jesteśmy w walce o awans do czwartej ligi, do Mieszka tracimy siedem punktów. Szkoda nam tych pięciu oczek - dwóch z Piastem i trzech z Zaniemyślem, bo w Gnieźnie polegliśmy. Wtedy ta tabela wyglądałaby nieco inaczej, bo taka jest piłka. Teraz nie ma co jednak gdybać. Cały czas jesteśmy w grze o Puchar Polski.
Jeszcze w lipcu nie było do końca wiadomo, czy zespół przystąpi do rozgrywek. Znalazło się jednak kilku sponsorów, Lech udostępnił boisko treningowe. Było ciężko, ale udało się.
- Słowa podziękowania należą się Lechowi za zaplecze techniczne. Fajnie, że możemy korzystać z obiektów przy Bułgarskiej, bo wynajem boisk to spore koszty. Mówiłem chłopakom przed pierwszym meczem, że tylko naszą postawą boisku, wynikami możemy podziękować naszym darczyńcom za to, że dzięki nim tak naprawdę istniejemy. Myślę, że chłopcy na tyle, ile mogli to zrealizowali moją prośbę. Mam nadzieję, że nasi sponsorzy są z nas zadowoleni, że pieniądze, które w nas zainwestowali nie są stracone oraz widzą to, że zespół się rozwija.
Jakie były największe atuty Drużyny Wiary Lecha w rundzie jesiennej?
- Nie ustrzegliśmy się błędów, bo czasem zabrakło nam koncentracji i woli walki na sto procent, a to przełożyło się na wynik. Naszą siłą jest kolektyw. Chłopaki tworzą bardzo fajną grupę i jako drużyna jesteśmy silni. Wiadomo, że wszędzie są indywidualności, ale nigdy nie staram się chwalić pojedynczych zawodników, bo przygrywa cały zespół, przegrywam ja z zespołem, ale wygrywamy też wszyscy – ja tak na to patrzę.. Nasze sukcesy i porażki idą na konto całego zespołu. Piłka to sport drużynowy.
Czy jest w szeregach zespołu zawodnik, który szczególnie zwrócił Pana uwagę w rundzie jesiennej?
- Dla mnie objawieniem rundy jest Jakub Drzewiecki. Chłopak jest samoukiem, fajnie wszedł z zespół i wpisał się w historię klubu jako najmłodszy zdobywca bramki. Przed meczem derbowym dowiedział się dopiero na odprawie, że będzie grał, bo Michał Niedźwiedzki zadzwonił, że nie dojedzie z pracy. Wskoczył "Zocha" i był bardzo ważnym ogniwem zespołu. Zanotował piękną asystę, dograł całe spotkanie do końca i w nagrodę wyszedł w pierwszym składzie w kolejnym meczu z Concordią. Zagrał dwa, trzy mecze w pełnym wymiarze i pokazał, że ma duże umiejętności. Będziemy mieć godnego młodzieżowca w zespole, bo ich brak jest naszym największym problemem. Trochę więcej spodziewałem się po Pawle Wojtaszaku, ale jego nieco słabsza dyspozycja pewnie bierze z tego, że ma mało jednostek treningowych, bo czasem inne obowiązki nie pozwalają mu dotrzeć na zajęcia. Byli też starsi zawodnicy po których spodziewałem się jednak trochę więcej, ale nazwisk wymieniał nie będę, bo rozmawialiśmy już ze sobą i to zostało w drużynie. Mam nadzieję, że ich postawa na wiosnę będzie lepsza.
Mniej więcej w połowie sezonu kontuzji doznał podstawowy bramkarz, Michał Pecold. Jego zmiennik, Robert Kaczmarek jednak wykorzystał swoją szansę – wszystkie mecze z jego udziałem między słupkami kończyły się wygraną.
- Żartowaliśmy sobie, że Robert wrócił do bramki i zaczęliśmy wygrywać. Fajnie, że wrócił w takim stylu, bo nie wiadomo było, czy Robert będzie jeszcze z nami grał. Ja troszkę tak to odbierałem, że złapał małego focha za to, że nie broni. Jestem zadowolony, że wrócił do bramki, od tego momentu nie przegraliśmy. Popełniał jakieś błędy, ale nie było ich za wiele, najważniejsze, ze wygraliśmy wszystkie sześć spotkań.
Z bardzo dobrej strony pokazał się w minionych kolejkach Tomasz Smura, który ma najwięcej zdobytych bramek na swoim koncie. Spodziewał się trener, że to właśnie ten zawodnik będzie królem strzelców DWL po rundzie jesiennej?
- Tomek to wolnym elektronem w zespole, gra z napastnikiem. Muszę przyznać, że po nim spodziewałem się jeszcze więcej. On jest na tyle ambitnym chłopakiem, że sam zdaje sobie sprawę z tego, że ta runda nie była w jego wykonaniu idealna i stać go na więcej. Ja nie chciałem go odstawiać od składu. W ostatnich meczach się nam odpłacił i był ważnym zawodnikiem. Oczywiście jego postawa też jest na plus, ale on sam zdawał sobie sprawę, że nie jest w takiej dyspozycji jak chociażby pół roku wcześniej. Przyznawał, że czeka na koniec rundy, aby odpocząć i na wiosnę wrócić naładowanym, by pokazać na co naprawdę go stać.
W grudniu pojawi się trener na Lech Conference. Po raz pierwszy będzie pan uczestniczył w tego typu konferencji?
- Wcześniej już uczestniczyłem w tego typu konferencjach, ale pierwszy raz będę na Lech Conference. Ja swój udział tam traktuję jako nagrodę dla całej drużyny, bez chłopaków nie ma mnie. Fajne, że zostało to zauważone. Na pewno skorzystamy z tego, co dowiemy się na konferencji.
rozmawiała Klaudia Kaźmierczak
Wisła Płock
Lech Poznań
Zapisz się do newslettera