W piątek rozpoczyna się Euro. Czujesz już jego atmosferę?
- Jasne, że tak. Powiedziałbym wręcz, że jego atmosferę poczułem już po ostatnim meczu kwalifikacyjnym, ale dopiero na zgrupowaniu w Juracie wszyscy odczuliśmy, jak bardzo jest już blisko. Zainteresowanie kibiców, mediów, wszystkie wydarzenia, które nam towarzyszą od kilkunastu dni to coś niesamowitego. Nawet nie potrafię powiedzieć, jak bardzo jestem z tego powodu szczęśliwy, że już za moment to wszystko się zacznie na dobre. Czekamy na pierwszego Mazurka Dąbrowskiego.
Atmosfera w reprezentacji jest bojowa?
- Chyba wszystko już zostało powiedziane (śmiech). Na kamery, czy aparaty fotograficzne natykamy się praktycznie co krok, ale to też pokazuje, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach. Dlatego poza uśmiechami i żartami ciężko pracujemy. Wszyscy jesteśmy kolegami, ale też każdy z nas chce zagrać, poczuć to „coś” na własnej skórze. Liczymy też na powrót do zdrowia „Grosika”, wszyscy ściskamy za niego kciuki, bo ostatnio był w bardzo dobrej dyspozycji. To też najlepiej pokazuje, że atmosfera jest bardzo dobra, tworzymy monolit i to jest bardzo budujące.
Zagrałeś tylko 25 minut w meczu z Holandią, nie brakuje Tobie grania?
- Dobrze wiesz, że ja zawsze chcę grać jak najwięcej, ale jestem też częścią zespołu i zawsze szanuję decyzję trenera. Najważniejsze jest przecież dobro drużyny i w tej sytuacji wynik, jaki możemy „zrobić” na EURO. Mniej minut w meczach kontrolnych nadrobiłem na treningach, także nie mam większych obaw o to, czy będę w odpowiednim rytmie.
Rywalizacja w środku pola jest duża. O miejsce w składzie walczysz z Grzegorzem Krychowiakiem, Krzysztofem Mączyńskim, Tomaszem Jodłowcem i Piotrem Zielińskim. Jak się odnajdujesz w tej rywalizacji?
- Dla mnie to żadna nowość. To normalne, że trzeba sobie wywalczyć miejsce w jedenastce, a w takiej drużynie nie jest to łatwe zadanie. Daję z siebie wszystko, podglądam starszych i bardziej doświadczonych kolegów i liczę, że dostanę szansę gry. Jak tylko tak będzie, zrobię wszystko, żeby ją wykorzystać.
Widać już napięcie w drużynie przed pierwszym meczem?
- Oj, trudno powiedzieć. W kadrze jest wielu bardzo doświadczonych piłkarzy, którzy na swoim koncie mają poważne granie w europejskich pucharach, wielu pamięta też EURO 2012. O ile przed nami wielki turniej, który ma swoją fantastyczną otoczkę, o tyle chyba nie możemy podejść też do niego zbyt spięci. Myślę, że to uczucie to nie jest napięcie, tylko niecierpliwe oczekiwanie na pierwszy gwizdek. Pewnie im będzie jego bliżej, tym mocniej będziemy się na meczu koncentrować i o nim myśleć.
Kibice i dziennikarze oczekują od reprezentacji awansu do fazy pucharowej, jesteście gotowi spełnić ich oczekiwania?
- Ale my chcemy dokładnie tego samego. Tak jak już wspominałem, dobrze wiemy, jak wielki ciężar na nas spoczywa. Polska od dawna nie odniosła większego sukcesu na dużej imprezie piłkarskiej i czas najwyższy wreszcie to zmienić. Wygląda na to, że mamy bardzo mocną reprezentację, mówi się nawet, że takiej nasz kraj nie miał od dawna. Wsparcie kibiców spływa na nas z każdej strony, to ważne, bo wiemy, że nie jesteśmy sami i w trudnych chwilach zawsze możemy liczyć na głośny doping.
Jakiego meczu spodziewasz się z Irlandią Północną? Oni prezentują twardy i agresywny styl gry.
- Bardzo lubię wyspiarski styl grania. Twarda i agresywna, taka prawdziwie męska, ale szybka gra to coś, co zawsze cieszy oko. Gdy do tego dołoży się finezję, którą serwują nam kluby Premier League, a przecież zdecydowana większość reprezentantów Irlandii Północnej gra właśnie w tej lidze, to już wiemy co nas może czekać. My mamy też swoje atuty i chcemy je wykorzystać.
Jesteście gotowi na walkę "na noże"?
- Gramy dla 40 milionów Polaków, to nie są przelewki. Nikt z nas nie liczy, że Irlandczycy się przed nami położą i będą czekać, aż Robert Lewandowski wpakuje im piłkę do siatki. Tu trzeba będzie wyszarpać „swoje” na boisku, ale właśnie o to chodzi w piłce nożnej.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera