Coraz więcej szans Skórasia

Dla niego ostatnie trzy spotkania w ramach PKO Ekstraklasy wiązały się z występami w wyjściowej "11". A przecież od momentu powrotu z wypożyczenia z Rakowa Częstochowa po rundzie jesiennego ubiegłego sezonu takich szans długo nie otrzymywał. Wiosną opuścił początek zmagań w lidze z powodu urazu, a gdy już pojawił się na boisku z ławki, przeciwko Wiśle w Krakowie (8 marca), rozgrywki zawieszono z powodu pandemii koronawirusa. - Długo czekałem na swoje szanse, miałem dużo cierpliwości. Trochę minut udało się złapać w Rakowie, później w momencie powrotu do Lecha przytrafiła się kontuzja. Nabrałem pokory w tym trudniejszym momencie - nie ukrywa Skóraś.

Po powrocie do gry całej ligi także i on mógł w końcu liczyć na występy. Po epizodach z Koroną Kielce (3:0) i Śląskiem Wrocław (2:2) przyszła premierowa asysta w Kolejorzu w starciu z Cracovią (2:1) oraz kolejne wejście z rezerwy przeciwko Jagielloni Białystok (4:0). W tej kampanii natomiast opuścił on… zaledwie jedno spotkanie - pucharowe z FK Valmierą. W pozostałych meldował się na murawie co najmniej w ich trakcie, a w ostatnich trzech ligowych już w podstawowym składzie. Pierwsze z nich przypadło na Wisłę Płock (2:2), ale…

- Czułem, że podobnie zresztą jak cały zespół nie zagrałem wtedy jakiegoś fantastycznego meczu - nie kryje piłkarz. - Trener cały czas mi ufał, pojawiła się kolejna szansa na Śląsku. Miałem już wrażenie, że nie wyglądało to źle, był to pozytywny występ, podobnie zresztą jak z Wartą. Teraz już trzeba dawać argumenty w postaci bramek i asyst, bo dobra gra nie wystarczy. Sytuacje są, trzeba podtrzymać skuteczność w dochodzeniu do nich i zacząć je wykorzystywać - kontynuuje.

W dalszym ciągu jednak Skóraś musi walczyć o kolejne występy. Konkurencja na skrzydłach panuje w Lechu spora, bo oprócz nominalnych skrzydłowych, Jakuba Kamińskiego i Jana Sýkory mogą na nich zagrać także chociażby Tymoteusz Puchacz czy Mohammad Awwad. - Czuję się tu bardzo dobrze, w zespole panuje naprawdę świetna atmosfera. Nic, tylko ciężko pracować. Rywalizacja napędza nas do jeszcze większego wysiłku, trzeba wykorzystać swoje okazje do gry, żeby wysyłać sygnały, że to mnie należy się to miejsce w składzie – kończy skrzydłowy niebiesko-białych.