2019-04-21 12:00 Mateusz Jarmusz, Adrian Gałuszka , fot. Przemysław Szyszka

Argentyńska Wielkanoc

Jednym z zawodników Lecha Poznań, który w swoim życiu mieszkał w dużej liczbie krajów jest Vernon De Marco. W rozmowie z klubową stroną wspomina swoje dzieciństwo w Argentynie, przeprowadzki oraz przede wszystkim jak wyglądała Wielkanoc w jego rodzinnym domu.

Vernon, często odwiedzasz swoją rodzinną Argentynę?

- Za każdym razem jak mam możliwość i mam tyle czasu. Najczęściej w trakcie zimy. Jednak ostatni raz byłem półtora roku temu. Żałuję, bo w końcu mam tam całą rodzinę.

Jako osoba, która spędziła większość życia w dwóch krajach hiszpańskojęzycznych możesz je ze sobą porównać. Prawdopodobnie dla przeciętnego Polaka to są dwa takie same kraje, a jakie różnice ty widzisz?

- Ameryka Południowa to jest zupełnie inny świat niż Europa. Jest tam o wiele więcej biednych ludzi i przede wszystkim jest o wiele niebezpieczniej. Właściwie nie powinno się chodzić samemu po ulicach po zmroku. Na pewno jest tam zdecydowanie więcej kradzieży.

Pamiętasz to jako dziecko?

- Oczywiście, ale to nie jest tak, że to ja się wyjątkowo bałem. Tam każdy codziennie się boi. Nagle ktoś wejdzie ci do domu i wszystko może się wydarzyć. Tak jak wspomniałem wcześniej - Hiszpania to zupełnie inny świat i nigdy nie czułem się tam w takim zagrożeniu jak w Argentynie.

A twoje rodzinne miasto? Rosario? Zmieniło się przez te wszystkie lata?

- Też muszę podkreślić, że oprócz tego zagrożenia to głównie mam stamtąd najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. Na pewno jak teraz pojedzie się tam to jest trochę lepiej, ale nie jest tak, że przez 15-20 lat zupełnie wszystko się zmieniło. Cały czas trzeba być świadomym tego, gdzie można chodzić, a gdzie nie.

Zaczynałeś grać w piłkę w Argentynie?

- Nie, dopiero w Hiszpanii jak miałem dwanaście lat. Oczywiście grałem na podwórku, byłem najczęściej bramkarzem. Poza tym bardzo dużo grałem w koszykówkę.

W końcu jest to drugi najważniejszy sport w Argentynie.

- Tak, zdecydowanie. Piłka nożna i koszykówka są najważniejsze. Każdy chce być piłkarzem albo jak Manu Ginobili. Poza tym dużo gra się w rugby i w hokej na trawie.

Czemu się przeprowadziliście do Europy?

- Moja mama wzięła ślub z moim ojczymem, a on pracował w Europie. Po przyjeździe do Hiszpanii praktycznie od razu pojechaliśmy do Austrii, w okolice Salzburga. I to tam byłem najpierw przez dwa lata. Dlatego umiem mówić po niemiecku.

To ile znasz języków?

- Chyba sześć.

A jak później trafiłeś na Słowację?

- Kiedy zacząłem grać w seniorach, właściwie po pierwszym roku, kiedy awansowaliśmy z czwartej ligi hiszpańskiej do trzeciej. Mój agent zadzwonił, że ma propozycję testów w drugiej lidze słowackiej. Powiedziałem: „Dobra, jedziemy” i tak zostałem w tej części kontynentu. Wydawało mi się, że jadę tam na chwilę, a zostałem w tym kraju pięć lat.

Przeżyłeś duży szok po przeprowadzce i wcześniejszym życiu w Hiszpanii?

- Tak, zdecydowanie. Ale też dzięki pobytowi w Austrii byłem na wiele rzeczy w pewien sposób przygotowany. Jednak mimo wszystko pod względem pieniędzy, Słowacji jest bliżej do Argentyny, niż do Austrii.

W jakim byłeś wieku kiedy opuszczałeś Argentynę?

- Dziesięć lat.

Czyli bez problemu pamiętasz jak w tamtym kraju obchodzona jest Wielkanoc.

- Oczywiście, tym bardziej, że cały czas mam kontakt z rodziną. Jednym ze zwyczajów skierowanych do dzieci jest ukrywanie czekoladowych jaj. Mówi się, że przychodzi Wielkanocny Króliczek i chowa te słodycze w różnych miejscach. Wtedy dzieci spędzają czas na szukaniu ich, ja robiłem tak samo jak byłem mały.

Ale szukają ich na zewnątrz czy w domu?

- Jak jest możliwość to na zewnątrz np. w ogródku. W końcu to króliczek i to tam powinien zostawiać prezenty.

A oprócz tego dzieci dostają jakieś upominki? W Polsce często robimy najmłodszym prezenty w postaci zabawek.

- No to u was jest zdecydowanie lepiej. W Argentynie są tylko te czekoladowe jajka.

A jak wygląda Wielkanoc dla dorosłych?

- Są to bardzo rodzinne święta. Razem idziemy do kościoła, a później spotykamy się w wiele osób, przygotowujemy razem obiad, na który każdy coś przynosi. Tym ważniejszym dniem jest zdecydowanie niedziela.

Wiele lat spędziłeś też w Hiszpanii. Czy wygląda to podobnie?

- Niektóre rzeczy się różnią. Moja dziewczyna ma rodzinę w Granadzie, w Andaluzji. I tam obchody Wielkanocy trwają przez cały tydzień poprzedzający. Odbywają się procesje po mieście, w trakcie których noszone są figury Matki Boskiej, a towarzyszą temu tłumy ludzi na ulicach. Jak ja przeprowadziłem się do Hiszpanii to święta wyglądały zupełnie inaczej, bo nie mieliśmy tam tak dużej rodziny. Oczywiście chodziliśmy do kościoła, ale nie było już możliwości zorganizowania takich obiadów jak w Argentynie.

Później wiele lat spędziłeś na Słowacji. Przebywałeś tam kiedyś w czasie Wielkanocy?

- Od kiedy gram na Słowacji i w Polsce to nie miałem wolnego w czasie tych świąt. Praktycznie zawsze grałem w tym czasie mecze. Jednak z tego względu, że graliśmy spotkania to w żaden sposób nie obchodziłem Wielkanocy.

Czyli obecnie nie jest dla ciebie niczym nowym to, że nie możesz tych świąt spędzić z rodziną?

- Nie, oni często mnie pytają „No i co? Przyjeżdżasz na Wielkanoc?”. Ale jak co roku nie ma szans.

Pomimo tego, że jesteś w Polsce w czasie tych świąt to raczej nie miałeś kontaktu z tradycyjnymi polskimi zwyczajami na Wielkanoc. Wiesz np. co u nas robi się w Poniedziałek Wielkanocny?

- Polewacie się wodą, tak? Ale kto kogo? Każdy każdego?

Kiedyś było tak, że chłopacy lali dziewczyny, którymi byli zainteresowani. Teraz już nie ma to znaczenia.

- Taka forma niespodzianki. Zwyczaj zupełnie jak wyjęty z karnawału w Argentynie. Bo tam też jest tradycja polewania się wodą w tym czasie. Oczywiście argentyński karnawał jest nieporównywalny z tym w Rio de Janeiro.

Byłeś tam kiedyś?

- Nie, ale bardzo bym chciał tam pojechać. Jest to tydzień ciągłej zabawy i bardzo chciałbym to przeżyć.

Następne mecze

Poniedziałek 01.04 godz.15:00
Stal Mielec
vs |
Lech Poznań
Niedziela 07.04 godz.15:00
Lech Poznań
vs |
Pogoń Szczecin

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory