2020-09-11 10:52 Adrian Gałuszka , fot. Przemysław Szyszka

- Holandia poszerzyła moje horyzonty - wywiad z Filipem Bednarkiem

Latem bramkarz Lecha Poznań, Filip Bednarek po dwunastoletnim pobycie w Holandii wrócił do ojczyzny. Nam opowiedział o życiu w obcym kraju, nieustannym poszerzaniu horyzontów, dzieleniu szatni z ludźmi z innych kręgów kulturowych czy piłkarzach, którzy musieli zachowywać się jak trenerzy. Jak trzeba reagować na krytykę? Dlaczego nie widzi się w roli szkoleniowca? Jakie cechy zawdzięcza rodzicom?

Ostatnio można natrafić na wiele rozmów z tobą w różnych mediach, a po wywiad z Filipem Bednarkiem dziennikarze prawie że ustawiają się w kolejkach. Co czyni cię tak atrakcyjnym dla nich rozmówcą?

- Jedyny problem temu towarzyszący to powtarzalność tematów. Nigdy nie odmawiam rozmowy dziennikarzom, bo taka też jest moja praca, żeby wypowiadać się dla nich. Wszystko rozumiem, bo taka rola mediów, ale czasem ich brak oryginalności jest męczący. Ja staram się nie udzielać banalnych odpowiedzi, to może powodować duże zainteresowanie. W poprzednich klubach - niezależenie od wyniku meczu - często byłem pierwszym do wywiadu, bo zawsze potrafiłem to spotkanie jakoś spuentować, unikając kliszy.

W twoim odczuciu jesteś ciekawą postacią jeśli chodzi o historię swojej kariery? Wyprowadzka w młodym wieku, dorastanie, a następnie już dorosłość w obcym kraju, teraz powrót do Polski – to nie tak częsty przypadek w naszej piłce.

- Na pewno mam poszerzone horyzonty dzięki temu, że wychowałem się w Holandii. Jeśli tylko człowiek pozostaje otwarty na bodźce zewnętrzne, nabiera wielu pryncypiów. Jeśli natomiast zamknie się tylko na to, w jaki sposób został wychowany, co zna od dawna, to nie wyjdzie poza swoją bańkę. Ja zawsze byłem ciekawy świata. Wyjechałem za granicę, tam mieszkałem pod opieką rodziny zastępczej z dwójką ciemnoskórych dzieci z Republiki Południowej Afryki. Dla chłopaka pochodzącego z Kleczewa musiało to być szokiem. Zresztą dla kogo by nie było? Rodzina zastępcza miała wielu znajomych z różną orientacją seksualną, to następna rzecz, która stanowiła dla mnie mocne zderzenie. Na początku każdy czuje pewną barierę, to naturalne, ale jeśli skupić się tylko na swoim szczęściu, akceptuje się obcych ludzi oraz ich inność.

Czujesz na tym polu różnicę między Polakami oraz Holendrami?

- To wszystko zależy od otoczenia. Na populację Poznania przecież też składają się różni ludzie z całej Polski i województwa, studenci zza granicy, a także miejscowi, urodzeni czy wychowani tutaj. Jestem Polakiem, więc nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek dyskryminacją w tym miejscu. Ciężko mi więc stwierdzić, czy występuje ona w naszym kraju często. Jestem przekonany jednak, że ci dyskryminujący innych ludzi stanowią u nas zdecydowaną mniejszość, tak jak zresztą w Holandii czy Anglii.

A czy ty sam padłeś przez te dwanaście lat ofiarą dyskryminacji w obcym kraju? Ktoś ci sugerował, że jesteś napływowy, a przez to niemile widziany na jego terenie?

- Nazwałbym to raczej taką niegroźna złośliwością, której bliżej do żartu. Potrafię się z siebie śmiać, patrzę na wszystko z przymrużeniem oka, więc komentarze, że jako Polak mógłbym zostać co najwyżej malarzem albo tynkarzem przyjmowałem z uśmiechem. Odpowiadałem, że w naszym kraju jest wielu ludzi związanych z tymi profesjami, wykształconych w danym kierunku, którzy nie muszą jeździć do Holandii za pracą. Chodzi o to, żeby nie degradować nikogo z racji na jego pochodzenie.

Jak wspominasz dorastanie w Enschede pod jednym dachem z ludźmi z innych kręgów kulturowych?

- Przyjmując mnie do swojego domu, Holendrzy patrzyli na to jako szansę dla rozwoju chłopaka z Polski. Dzięki nim aklimatyzacja przebiegła bezboleśnie. Jeśli wracasz po treningu zmęczony i masz usiąść sam do stołu do kolacji, jest ci trudno. Dobrze, że miałem towarzystwo. W Holandii to częste rozwiązanie, w naszym kraju z kolei preferuje się w przypadku młodych ludzi bardziej internaty. Ta rodzina czuwa nad tobą, każe utrzymać ci dyscyplinę, dba żebyś nauczył się języka.

Mocno doskwierał brak znajomych, rodziny, polskiej mowy?

- Przed wyjazdem do Holandii mieszkałem już w rozłące z rodziną, bo na co dzień przebywałem w internacie we Wronkach. Przez pół roku po wyprowadzce za granicę mogłem co miesiąc wracać do domu. Oficjalnie nie mogłem rozgrywać meczów, bo nie miałem ukończone 16 lat przed startem sezonu 31 sierpnia. Podpisałem tzw. "kontrakt lodówkowy", trenowałem, poznawałem otoczenie, funkcjonowałem w klubie normalnie, ale na ligę musiałem jeszcze poczekać. Przy przejściu do Lecha sytuacja była w jakimś stopniu podobna. Gdy zaczynałem tu trenować, drużyna rywalizowała w grupie mistrzowskiej i pucharze. Każda szatnia ma inną specyfikę, trener inne podejście do gry, tego też trzeba się nauczyć. Lecha i jego piłkarzy znałem, ale ten czas mi się bardzo przydał.

Nie znałeś za to nikogo wyjeżdżając do Holandii, a to musiało być ciężkie nawet dla tak otwartej osoby jak ty.

- Szatnię dzieliłem tam z wyznawcami praktycznie każdej religii, od buddyzmu do islamu, z przedstawicielami każdej rasy, od Indianina po Azjatów. Przez te wszystkie lata byłem bardzo ciekawy tych ludzi. Są ludzie, którzy w grupie siedzą w telefonie cały czas, ja chciałem nawiązać z każdym kontakt. Czasami kumple śmieją się ze mnie, że jestem jak katarynka, że gadam jak nakręcony.

Różnic było sporo, także tych piłkarskich. W Polsce to, co mówi trener traktowane jest jak świętość. W Holandii masz otwartą furtkę do dyskusji, a to nie zawsze dobre. Trzeba pamiętać, że on zawsze powinien być ponad drużyną, jej przełożonym, a jego autorytet niepodważalny. Trzeba oddzielić podejście społeczne od takiego czysto zawodowego.

To chyba wynika z tego, że historycznie w Holandii zawodników zachęcano do tego dialogu z trenerami, wręcz kazano się proponować swoje rozwiązania taktyczne na dane spotkanie czy ich wycinek.

- Tak, podczas odpraw trenerzy często pytają na wyrywki swoich piłkarzy, co należy zrobić w danej sytuacji. Można powiedzieć, że zawodnicy trochę stawali się trenerami. Trzeba było cały czas zachować skupienie i koncentrację, zawsze ktoś mógł cię sprawdzić, czy wiesz o co w tym wszystkim chodzi. Mnie kręci takie ciągłe myślenie o piłce, więc szybko się w tym odnalazłem, ale nie planuję siebie w roli szkoleniowca. Jego praca wiąże się z jeszcze większą odpowiedzialnością, a do tego mniej czasu przebywa on w domu. Mam nadzieję, że będzie mi dane robić coś innego (śmiech).

Poza boiskiem też szybko wskoczyłeś na odpowiednie tory?

- Wtedy jeszcze poznawałem samego siebie, a działo się to dzięki między innymi spotykaniu różnych ludzi na swojej drodze. Mogę słuchać godzinę podcastu, jeśli mam wyciągnąć z niego dla siebie jedno wartościowe zdanie. Tak też jest z innymi, każdego zdanie i perspektywa mnie interesuje, bo może zmienić moje własne podejście do sprawy, nawet jeśli kompletnie różni od tej mojej. Dla przykładu mężczyźni wychowani w Afryce utrzymują siebie, swoją najbliższą rodzinę, żadnym kuzynom i wujkom nie może niczego odmówić. To zupełnie inaczej, niż u nas, tamta relacja ma charakter bardziej pasożytniczy (śmiech). Na tym, któremu się udało żeruje cała reszta.

Jak wyglądało to od strony językowej?

- Jeden z chłopców, z którym mieszkałem miał osiem lat i posługiwał się biegle językiem angielskim, więc z miejsca mimo różnicy wieku mogliśmy się dogadać. Ja uczęszczałem do szkoły międzynarodowej, w której z piętnastu osób w klasie dziesięć pochodziło z różnych krajów. Wszyscy uczyliśmy się holenderskiego po cztery godziny dziennie i po trzech miesiącach usłyszałem w domu, że już po angielsku nie mówimy. To rozwijanie się w innym systemie szkolnictwa też pomagało używać inteligencji na różne sposoby, adaptować się do nowych sytuacji.

Ludzie z twojego bliskiego otoczenia opisują cię jako sumiennego, pracowitego i oddanego sprawie. To cechy wrodzone czy nabyte?

- Pierwsze ziarna zawsze zasiewają rodzice, którzy wychowują cię w pewnej etyce, ja na przykład słuchałem, że talent to 10 procent, a pozostałe 90 to praca. Należę do takich ludzi, że jak słyszę coś od osób dla mnie ważnych, które są dla mnie autorytetami, to biorę to sobie do serca. Mam to z tyłu głowy i te wymienione przez ciebie cechy biorą się pewnie z wpajania ich dawno temu. Ja czerpię bardzo dużo pewności siebie właśnie z etyki pracy. Kibic ma zawsze prawo skrytykować piłkarza, ale musi pamiętać, że w tygodniu widzi tylko 90 minut jego funkcjonowania. Nie wie, co się dzieje z nim od poniedziałku do piątku na treningu, jak ocenia go trener i jego najbliższe otoczenie, a to dla zawodnika pozostanie najważniejsze. Mimo to każdy z nas jest człowiekiem, ma uczucia i każdego coś kiedyś rusza. Nelson Mandela powiedział po 27 latach pobytu w więzieniu tylko tyle, że stał się dzięki nim silniejszą osobą. Tak trzeba reagować na trudności, które napotykamy w życiu. W te wlicza się także krytyka, dzięki niej możemy być coraz mocniejsi. Świadomość błędów jest znacznie bardziej wartościowa, niż udawanie perfekcji. Sam jestem pierwszy do uderzenia się w pierś i przyznania się do winy.

Umiesz sobie wyobrazić, że głosy z zewnątrz zaburzają twoją pewność siebie?

- Musisz się z tym zderzyć i na początku możesz trafić na ścianę nie do przebicia. W pewnym momencie zaczynasz podchodzić do tego jednak z refleksją. Na start zawsze musi być ciężko, żeby później było lekko.

Grę w piłkę łączyłeś w Holandii z edukacją, zostając trenerem mentalnym. To też pomaga w takim nieco chłodnym, zdystansowanym podejściu?

- To był bardziej taki kurs, który mi pomógł. To polegało bardziej na nauce i poznawaniu własnego umysłu i swoich możliwości. Opierało się na pewnym mechanizmie: twoje myśli decydują o twoim wewnętrznym uczuciu, a to skutkuje zachowaniem na zewnątrz. Nigdy nie będziesz panował nad wszystkim, dla przykładu stres będzie zawsze ci towarzyszył. Tutaj kwestią jest to, żeby on cię motywował, a nie paraliżował.

To też czasem widać po młodych zawodnikach wchodzących do drużyn, takie ich… nieokiełznanie. Chcą pokazać na pierwszych treningach wszystko, na co ich stać, a błędy przecież zawsze się przytrafią. Lepiej wejść stabilnie i z czasem wskoczyć na coraz to wyższy poziom. Taki też nieodłączny element młodości, jej często towarzyszy sinusoida.

Miałeś kiedyś okazję wspomóc innego piłkarza swoją wiedzą odnośnie treningu mentalnego?

- Robię to z pełną świadomością bardzo często, mimo że mój kolega może nie do końca zdawać sobie z tego sprawę. Wspomagam dobrym słowem, dodaję im otuchy, ale to też nie jest tak, że chcę dla nich na siłę stanowić mentalne wsparcie i taki mój cel. Na samym końcu wszystko zależy od otwartości danej osoby, to nie może być sztuczny proces. Jeśli ktoś jest w dołku i można mu pomóc, żeby zapomniał o jakiejś sprawie, chętnie go w tym wesprę.

Jak mocno zdążyłeś się stęsknić za Polską przez te dwanaście lat?

- Bardzo, mimo że bywałem w Poznaniu regularnie w wolnym czasie. Kiedy byliśmy dziećmi, też często wpadaliśmy tutaj do kina czy galerii handlowych. Lubię to miasto, życie w nim jest urozmaicone, niczego mi tu nie brakuje.

Jak twoje dzieci reagują na wizyty w naszym kraju?

- Na razie są zawieszone pomiędzy dwoma światami. Bardzo im się tu podoba, kiedy przyjeżdżają. Starsza córka ma trzy i pół roku, strasznie się cieszy na wieści, że wybiera się samolotem do taty do Polski. Super, że mają taką odskocznię. Moja narzeczona ciężko pracuje w Holandii przez 2-3 tygodnie, a później przylatują do mnie. To dodaje też nowych emocji naszej relacji. Nie żyjesz nieświadomie od rana do wieczoru, przy takim stylu życia nie popadniesz w rutynę. Szukam pozytywów w każdej sytuacji i tak też jest tutaj. Kiedy czegoś ci brakuje, doceniasz to jeszcze bardziej i jesteś wdzięczny za to, co masz.

Rozmawiał Adrian Gałuszka

Następne mecze

Poniedziałek 01.04 godz.15:00
Stal Mielec
vs |
Lech Poznań
Niedziela 07.04 godz.15:00
Lech Poznań
vs |
Pogoń Szczecin

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory