2018-08-22 18:05 Karol Szumlicz, Adrian Gałuszka

- Chcemy grać dla ludzi - wywiad z trenerem Markiem Bajorem

Srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, ponad 300 występów w Ekstraklasie. Dwukrotny mistrz Polski, trzykrotny zdobywca Pucharu Polski. Bez wątpienia Marek Bajor ma do przekazania wiele boiskowego doświadczenia. Jak go używa w swojej pracy trenerskiej? Zapraszamy na rozmowę z drugim trenerem Kolejorza - Markiem Bajorem. 

Jakie widzi pan punkty wspólne między obecnym Lechem, a tym w latach 2006-09, kiedy pełnił pan funkcję asystenta trenera Franciszka Smudy?

- Ciężkie pytanie na dzień dobry, trudno na nie odpowiedzieć (śmiech). No na pewno jedynym zawodnikiem, którym pozostał od tego czasu, jest Jasmin Burić. To obok pana Gienia jedna z niewielu osób, które cały czas funkcjonują przy pierwszej drużynie. Podobieństwa? Na pewno chęć ofensywnej gry. Mamy zawodników którzy potrafią zagrać efektownie, za trenera Smudy też takimi dysponowaliśmy. Chcieliśmy grać dla ludzi, teraz jest podobnie - jak na razie wychodzi to z różnym skutkiem, ale chcemy dawać radość kibicom, grać do przodu. Za trenera Smudy też tak to wyglądało.

Na pewno nie zmieniły się także wysokie oczekiwania wobec pierwszej drużyny.

- Zgadza się. Ludzie chcą widowiska, żebyśmy grali dla nich, żeby te mecze były efektywne i efektowne. Tak było wcześniej i tak jest teraz. Także to tutaj się nie zmienia, z całym sztabem dążymy do tego, żeby grać ładnie dla oka, widowiskowo. Spotkanie ma być spektaklem dla ludzi, którzy przychodzą na stadion. Stąd też bierze się ta nasza gra ofensywna.

A czy zmieniła się pana rola w sztabie szkoleniowym trenera Ivana Djurdjevicia od momentu, kiedy latem trafiliście w całości do pierwszego zespołu?

- Tak jak było w rezerwach, tak też funkcjonuje to tutaj, pod tym względem nie odczuwam żadnych zmian. Każdy z nas wie, jakie ma zadania w tym zespole. Dajemy sobie z tym radę także dlatego, że się w pewien sposób uzupełniamy, jest to normalną rzecz. Wcześniej praca w naszym sztabie musiała się sprawdzać, skoro trener Djurdjević zaproponował jej kontynuację już w pierwszej drużynie.

Po trzech latach wspólnej pracy z pewnością nie ma problemów z podziałem zadań i zdefiniowania roli każdego z panów.

- W jakimś sensie role są podzielone, ale to też nie jest tak, że nie siadamy i wspólnie nie analizujemy wielu spraw. Jest to nasza wspólna działka. Wiadomo, że trener Djurdjević decyduje, jaki jest temat zajęć, a wspólnie dyskutujemy nad środkami, które realizujemy. W przypadku typowo piłkarskich zajęć jesteśmy my: trener Djurdjević, Maciej Stachowiak i ja. Jeżeli w grę wchodzą inne rzeczy, związane dla przykładu z przygotowaniem fizycznym czy urazami poszczególnych zawodników, trener Andrzej Kasprzak też jest z nami, więc wszyscy razem dyskutujemy. Najważniejsze, że każdy wychodząc na zajęcia, wie co ma robić.

Czy z trenerami Djurdjeviciem, Stachowiakiem oraz Pleśnierowiczem rozumiecie się bez słów?

- Pracujemy wspólnie od trzech lat, przeszliśmy ze sobą długi etap. Jak jeden kiwnie ręką, to drugi wie co pierwszy ma na myśli (śmiech). Nie można narzekać na współpracę, układa nam się bardzo dobrze, a każdy z nas potrafi być w swoich działaniach elastyczny.

We czwórkę reprezentujecie poniekąd różne pokolenia piłkarskie oraz trenerskie. To sprawia, że inaczej patrzycie na futbol?

- Różnice w postrzeganiu piłki są zawsze, nie można się we wszystkim zgadzać. Nie o to chodzi, żeby się tylko wzajemnie klepać po plecach. Ja jako doświadczony człowiek, który trochę pograł w piłkę i gdzieś pracował jako trener, jestem w stanie swoje zdanie wyrazić i nigdy się tego zdania nie boję. Trener Djurdjević żąda, żeby każdy z nas miał swoje zdanie, żeby potrafił się określić. Nie w tym rzecz, żebyśmy bezkrytycznie popierali go we wszystkich działaniach. Zawsze każdy z nas musi powiedzieć swoje zdanie. Trener podejmuje decyzje, ale nas wysłuchuje.

W zespołach, w których pan pracował, cieszył się pan sporą sympatią zawodników. Czy dobre relacje udało się już także nawiązać w pierwszej drużynie Lecha?

- Zawodnicy jeszcze nas obserwują, chcą nas wyczuć i zobaczyć, jak to wszystko będzie wyglądało. To jasne, bo za nami dopiero pierwsze trzy miesiące. W zespole rezerw było łatwiej, bo z tymi zawodnikami już od dłuższego czasu funkcjonowałem. Przechodzili przez grupy młodzieżowe, gdzie prowadziłem zajęcia indywidualne czy pomagałem trenerom. Ten kontakt był więc całkiem inny, chłopcy mogli mnie poznać i wiedzieć, że zawsze mogą ze mną porozmawiać na wszystkie tematy. Cieszę się, że taka opinia panuje jeżeli chodzi o młodych zawodników, a teraz chciałbym, żeby podobnie wyglądało to w pierwszej drużynie.

Jako trener w ponad 200 meczach zasiadał pan na ławce w roli asystenta, natomiast w 32 samodzielnie prowadził zespół. Woli pan pracę w cieniu?

- Nie mam aż takich wymagań, że muszę być pierwszym trenerem. Wystarcza mi rola drugiego trenera, ale to nie jest kwestia ambicji. Wiem na czym polega prowadzenie drużyny. Uważam po prostu, że w obecnej roli nieźle się odnajduję i jest mi z nią dobrze.

Przez ponad rok pełnił pan funkcję pierwszego trenera najbliższego rywala Lecha, Zagłębia Lubin. Ten rozdział w pana karierze pozwolił rozwinąć się szkoleniowo?

- Nauczyłem się tam, że człowiek musi inaczej funkcjonować, inaczej żyć, cały czas jest dostępny. Inaczej się podchodzi do pewnych rzeczy, inaczej się na nie patrzy jako pierwszy trener. Z boku ta odpowiedzialność jest mniejsza, na pewno zdawałem sobie sprawę podejmując decyzję o podjęciu pracy jako pierwszy trener w Lubinie, że czeka mnie ciężkie zadanie i takie rzeczywiście było. Z tej misji starałem się wywiązać jak najlepiej, a naszym celem było utrzymanie, co zostało zrealizowane.

41 punktów w 30 meczach Zagłębia i siódma pozycja na tamten okres w tabeli ekstraklasy wstydu nie przynoszą.

- Mieliśmy taki zespół, który był na połowę tabeli, mimo że wymagania przed nim stawiane były dość wysokie. Podstawą w moim pierwszym sezonie było utrzymać zespół. Zadanie swoje wykonałem, a potem już było różnie. Wiele mówiło się o pucharach, do których chcieliśmy się zakwalifikować, ambicje były naprawdę spore.

Kiedy odkrył pan, że chce zostać trenerem?

- Przychodząc do Wronek zadeklarowałem jako piłkarz jasno, że widziałbym się tutaj w roli trenera. Chciałem z początku pracować z młodzieżą, może później z seniorami. To przygotowanie do zawodu następowało, gdy będąc zawodnikiem uczestniczyłem w zajęciach grup młodzieżowych jako trener pomagający. Z radością odpowiadałem na zaproszenie różnych szkoleniowców, których pracę sam sobie przychodziłem obserwować. Pozniej ta perspektywa się zmieniała, sam przechodziłem kolejne etapy w pracy szkoleniowiej. Zaczynałem od młodych zawodników, 12-latkow, potem już były tylko starsze grupy. Przy nich pracowałem sam, pracowałem jako asystent, ale od wszystkich trenerów, którzy mnie otaczali, czegoś się uczyłem.

Chce pan powiedzieć, że w wieku już 27 lat pan myślał o szeroko pojętej pracy szkoleniowej?

- Zgadza się, już wtedy wiedziałem, że chcę iść w stronę trenerki. Jak wspominałem, już wtedy czyniłem starania, żeby działać w piłce po zakończeniu kariery zawodniczej. Wtedy zakładałem, że potrenuję co najmniej w trzeciej lidze. Stąd i moje działania, szkoliłem się, uczestnicząc w kursach. Pewną przewagę było doświadczenie boiskowe, które ciężko nabyć. Inaczej na futbol się patrzy jako zawodnik, inaczej jako trener. Ja już wcześniej pewne rzeczy sobie notowałem, kilka takich zeszytów mam zapisanych.

Zagląda pan czasem do tych zeszytów?

- Oczywiście, przypominam sobie te spisane uwagi. Najczęściej było tak, że zapisywałem sobie podsumowania poszczgólnych rund, lat, pewnych ważnych okresów. Piłka cały czas się zmienia, ale wciąż potrafię znaleźć w tych zeszytach pewne rzeczy, które da się wykorzystać na codziennych treningach.

Z perspektywy pana kariery piłkarskiej oraz trenerskiej można wywnioskować, że najlepiej panu w Wielkopolsce. Czy tak jest w rzeczywistości?

- Minęło 20 lat, odkąd mieszkam w Wielkopolsce i na dziś nigdzie się stąd nie wybieram. Dzieci sobie nie wyobrażają, żeby wrócić na południe Polski, oboje mocno zdążyli się już w tym regionie zakorzenić. Nie narzekamy na warunki, pochodzimy z małej miejscowości, Kolbuszowej. Może dlatego do gusty tak szybko przypadły mi Wronki, bo to podobne miejsca (śmiech). Lubię klimat panujący w Wielkopolsce, dobrze się tu czuję.

Następne mecze

Niedziela 28.04 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Cracovia
Piątek 03.05 godz.20:30
Ruch Chorzów
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory