- Chciałem, żeby zespół odniósł w tym sezonie sukces, ale nie udało się. Zależało mi na tym. Indywidualnie ze swojej gry jestem zadowolony, ale to bez znaczenia - mówi i ostatnim sezonie w wykonaniu Lecha Jasmin Burić.
- Chciałem, żeby zespół odniósł w tym sezonie sukces, ale nie udało się. Zależało mi na tym. Indywidualnie ze swojej gry jestem zadowolony, ale to bez znaczenia - mówi i ostatnim sezonie w wykonaniu Lecha Jasmin Burić.
To był twój najlepszy sezon w karierze?
- Jestem z niego zadowolony, ale myślę, że broniłem na takim poziomie jak zawsze. Teraz zagrałem cały sezon bez kontuzji i myślę, że dlatego zwróciłem na siebie uwagę.
Widać było u ciebie pewność siebie.
- Najważniejsze, że grałem. Wystąpiłem w ponad 50 meczach w sezonie. Wtedy jest też dużo łatwiej grać, zawodnik czuje regularność. Nie można zapomnieć o tym, że straciłem sporo bramek w tym sezonie. 20 razy udało mi się zachować czyste konto, ale ten wynik mógł być dużo lepszy.
Jesteś krytyczny w ocenie swojej gry, ale też zespół w tym sezonie rozczarował.
- Cała drużyna nie grała na swoim poziomie. Zawsze mnie interesuje zespół. Chciałem, żeby odniósł sukces, ale nie udało się. Zależało mi na tym, żebyśmy obronili tytuł. Indywidualnie wyglądało to dobrze, ale to bez znaczenia skoro skończyliśmy na siódmym miejscu.
W reprezentacji nie znalazłeś się przez przypadek.
- Duże znaczenie miał tutaj dwumecz z FK Sarajewo w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Dla mnie był on decydujący. Wiele osób oglądało mnie po raz pierwszy na żywo od mojego wyjazdu do Polski. Zostawiłem po sobie dobre wrażenie. Media zaczęły naciskać na to, żebym zagrał.
Czym się różni twój styl gry od twojego konkurenta z reprezentacji Asmira Begovicia.
- Na pewno nie jesteśmy podobnymi bramkarzami. On przede wszystkim gra w lepszej lidze i zawsze będzie sprawiał lepsze wrażęnie. Czym się różnimy? Ja więcej ryzykuję w czasie meczu. Takie jest moje odczucie.
Był stres przed powrotem do reprezentacji?
- Nie było o tym mowy. Byłem bardzo spokojny. Jestem doświadczonym bramkarzem i sparingi w kadrze mnie nie stresują.
Fajnie wrócić do kadry.
- Jasne, że tak. Zgrupowania w Bośni są dla mnie bardzo ważne, bo podczas nich odpoczywam. W kadrze jest inny klimat, trenuje się na luzie, nie ma takiej presji. Poza tym bardzo mi odpowiada miejsce, w którym są zgrupowania. Nasz ośrodek treningowy jest zbudowany minutę drogi pieszo od mojego domu rodzinnego. Po każdym treningu mogłem iść do domu na kilka godzin. Codziennie byłem z rodziną. To bardzo ważne.
Często po przegranych meczach miałeś odczucie, że nie zawiniłeś przy żadnej bramce?
- Trudne pytanie. W każdym meczu starałem się pomóc drużynie. Było ciężko. Nie było powodów do radości, gdy przegrywamy. Dla mnie największym sukcesem jest to, żebyśmy wygrywali i zajmowali pierwsze miejsce. To, że jesteśmy na siódmej pozycji... ja też dołożyłem do tego swoją cegiełkę. Mogłem grać jeszcze lepiej. Możesz grać dobrze w piłkę, ale przegrać. Wtedy nie ma radości. Piłka nożna to sport zespołowy i zawsze tak było. Sukcesy indywidualne schodzą w nim na dalszy plan.
Boli tak duża liczba porażek?
- Bardzo. Tym bardziej, że mieliśmy świetny początek. Wygraliśmy Superpuchar Polski i to w jakim stylu. Cały mecz dominowaliśmy. Nie ważne jak się zaczyna, a jak się kończy. To nie był nasz sezon. On boli, szczególnie, gdy jesteś mistrzem i bronisz tytułu.
Jak to wytłumaczysz?
- Zadasz to pytanie każdemu zawodnikowi i każdy da inną odpowiedź. Nie można tego wytłumaczyć. To nie powinno się wydarzyć.
Który z meczów w tym sezonie był w twoim wykonaniu najlepszy?
- Było ich kilka. Zagrałem dobrze w dwóch spotkaniach z Legią, z Fiorentiną też. To cieszy, tym bardziej, że czytałem, że pierwszy raz polski klub wygrał we Włoszech. Zapisaliśmy się w historii, ale nią się nie żyje. Liczą się wyniki tu i teraz.
Przyda się odpoczynek od piłki?
- Tak.
Tym bardziej, że to był długi sezon.
- Niezależnie od tego. Zadecydowały o tym wyniki. Ostatni miesiąc był dla nas bardzo trudny. Nic nam nie szło. Potrzebujemy odpoczynku, choć nie wiem czy jest on zasłużony. Musimy na chwilę zapomnieć o piłce.
Ale Euro będziesz oglądał?
- No tak. Wtedy już będziemy po miesięcznych urlopach i zaczniemy przygotowania. Najważniejsze, żeby ten czas dobrze wykorzystać i zresetować się.
W nowym sezonie ciekawie zapowiada się twoja rywalizacja z Matusem Putnockim.
- Z mojej strony mogę powiedzieć na razie tyle, że pomogę mu w wejściu do drużyny, tak samo jak pomagał mi w tym Kotor, gdy przyszedłem do Lecha. Rywalizacja będzie na boisku, ale w szatni i poza nią jestem na naszą znajomość otwarty.
Odchodzi z zespołu Kotor, nie będzie też Marcina Kamińskiego. Będziesz ostatnim piłkarzem w szatni, który pamięta zdobyte mistrzostwo w 2010 roku.
- Mówił mi o tym ostatnio Kotor.
Szybko to zleciało. Nie masz juz 20 lat.
- Teraz już jestem doświadczonym zawodnikiem i człowiekiem. Te lata bardzo szybko minęły, ale w ogóle nie żałuję swoich wyborów. Dobrze mi w Lechu.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera