2008-05-09 00:00 mgość

Spełniony w połowie? - Marek Rzepka

Dla starszego pokolenia kibiców jest postacią niezapomnianą. Wieloletni filar defensywy poznańskiego Lecha. Jak ważnym był piłkarzem w historii ,,Kolejorza" najlepiej pokazuje jednak fakt, że doskonale znają go również młodzi fani, którzy nie mają prawa pamiętać go z boiska. Marek Rzepka - choć nie pochodzi z Poznania - spędził tutaj dziesięć owocnych lat kariery.

Oddał z siebie Lechowi to, co umiał najlepiej. Od wczesnej młodości wiedział, że zostanie piłkarzem i tego celu trzymał się już jako dziecko. Całą poważną karierę zrobił w poznańskim klubie. Urodził się jednak w Płocku. Jaka była jego droga, by stać się jedną z legend Lecha, piątym w klasyfikacji piłkarzy, którzy zaliczyli najwięcej występów w niebiesko-białych barwach od 1922 roku?

Zaczynał, gdy polski futbol był na topie. Na pierwszy trening poszedł w wieku dziesięciu lat, czyli w 1974 roku. Polska reprezentacja zdobyła wówczas brązowy medal Mistrzostw Świata. Każde dziecko chciało być wtedy Lubańskim, Szarmachem czy Latą.
- Początkowo grałem na podwórku pod domem i już wówczas bardzo mi się spodobał ten sport - wspomina Marek Rzepka, który w Lechu wystąpił w 328 oficjalnych meczach od 1986 do 1995 roku. - Później zapisałem się do pierwszego klubu - Wisły Płock. Muszę przyznać, że pewien wpływ w tych wczesnych latach młodości miał na mniej ojciec. Często zabierał mnie na mecze, grającej wówczas w III lidze Wisły. Dlatego można powiedzieć, że gdy zaczynałem trenować, miałem już futbol w sercu.

Warunki do uprawiania piłki nie były w Polsce lat 70. wymarzonymi. Tym bardziej z punktu widzenia Marka Rzepki, który był członkiem klubu prowincjonalnego, dosyć biednego, występującego na trzecim froncie.
- Trenowaliśmy najczęściej na murawie, ale zdarzało nam się także wychodzić na betonowe boisko! - mówi Rzepka. - Sprzętu wiele nie było, ale jakoś sobie radziliśmy. Nie ważna była dla mnie otoczka, tylko istota sprawy. Futbol zawsze dostarczał mi rozrywki, nawet na betonowym placu gry.

Jego najwierniejszymi kibicami byli zawsze rodzice. Oglądali większość meczów z udziałem syna, interesowali się jego piłkarskim rozwojem.
- Na początku, gdy jako dzieciak zostałem sfaulowany i padłem na murawę, mama, która nie interesowała się sportem, chciała wbiegać na boisko, biec do mnie, pomagać i dowiedzieć się, czy nic mi nie jest - śmieje się.

Po kilku latach nauki, wychwycono jego nieprzeciętne umiejętności i zaproszono na treningi zespołu seniorów drużyny, która awansowała już na zaplecze ekstraklasy. Nie trwało to jednak długo, ponieważ w wieku 19 lat przyszedł czas na odbycie służby wojskowej. Po półrocznych występach w Płocku do klubu przyszło wezwanie z bydgoskiej jednostki wojskowej. Zawodnik miał odbyć ją w III-ligowym Zawiszy Bydgoszcz.
- Przeniosłem się tam w 1983 roku. Z konieczności. Ta przeprowadzka była absolutnie wbrew mojej woli - zarzeka się Rzepka. - Kombinowałem jak mogłem, by nie doszło do tego transferu. Symulowałem poważną kontuzję - przypomina z uśmiechem.
W końcowych minutach jednego z meczów w barwach Wisły, padł na murawę, zwijając się z bólu. Został zniesiony z boiska na noszach, a później przewieziony karetką na sygnale do szpitala.
- Cała sytuacja była jednak ukartowana. Ojciec wiedział, że tak zrobię, ale i tak przyjechał do szpitala i wypytywał lekarzy, co się ze mną dzieje - śmieje się.
Nie przyniosło to jednak efektu, bo Zawisza Bydgoszcz stwierdził, że być może z opóźnieniem, ale gracz musi stawić się w klubie. Tak też zrobił, choć była to dla niego degradacja, jeśli chodzi o rozwój kariery.

Jednak dwa lata w Zawiszy były bardziej udane niż się spodziewał.
- Z perspektywy czasu wiem, że bezsensu była ta cała szopka z kontuzją. Najpierw wywalczyliśmy z zespołem awans do drugiej ligi, a później o włos przegraliśmy batalię o ekstraklasę. Przez ten czas wyrobiłem sobie w pewnym stopniu nazwisko, nieźle prezentując się w barwach bydgoszczan.
Dzięki temu po zakończeniu służby wojskowej w 1985 roku, mógł wręcz przebierać w ofertach. Z zaplecza ekstraklasy miał kilkanaście propozycji! Na tym etapie kariery wolał jednak spróbować swoich sił w ekstraklasie. Tam czekali na niego ówcześni potentaci polskiej piłki - Górnik Zabrze i Lecha Poznań. Do Bydgoszczy przyjechał po niego Andrzej Mroczoszek, który wypatrzył go podczas występów w drugiej lidze.
- Byłem zachwycony propozycją i perspektywą gry na najwyższym poziomie - mówi Rzepka. - To było dla mnie zawsze wielkie marzenie, ale w tamtej chwili stało się realne. Takie chwile zapamiętuje się na zawsze - konstatuje.

Była zima - przerwa w trakcie sezonu 1985/86. Trener Jakubowski potrzebował solidnego obrońcy. 21-letni Marek Rzepka pokazał już w drugiej lidze na ile go stać, a w dodatku zaczynał dopiero drogę rozwoju. Był perspektywiczny. Od razu wskoczył do pierwszego składu Kolejorza". Grał u boku takich tuzów jak Krzysztof Pawlak, czy Czesław Jakołcewicz, o Hieronimie Barczaku nie wspominając. Bez kompleksów. Wprawdzie debiut nie był szczególnie udany, bo Lech zremisował u siebie z Zagłębiem Lubin 1:1 (marzec 1986), ale to pewnie dlatego, że nie wkomponował się on jeszcze odpowiednio do nowej drużyny.
- Ze swojej dziesięcioletniej kariery w Lechu najbardziej zapamiętałem mecze Pucharu Zdobywców Pucharów z FC Barceloną, czy w Pucharze Europy, kiedy na przeciwko naszego zespołu stanęły Panathinaikos Ateny i Olimpique Marsylia. Poza tym bardzo duże emocje towarzyszyły mi zawsze podczas spotkań przeciwko Legii Warszawa na stadionie przy ulicy Bułgarskiej.
Z Lechem zdobył Puchar Polski w roku 1988, trzy mistrzostwa - 1990, 1992 i 1993, a także Superpuchar Polski 1991. Zagrał 12 spotkań w Pucharze Europy i cztery w Pucharze Zdobywców Pucharów.

W 1995 roku rozstał się z Poznaniem z pewnym niesmakiem. Władze klubu najpierw zablokowały jego transfer do Grecji, twierdząc, że jest niezbędnym ogniwem drużyny, a następnie niecały miesiąc później podziękowały mu za współpracę, zostawiając na lodzie. Nigdy nie zrobił kariery zagranicznej. Może i to był jeden z powodów. Po odejściu z Lecha występował jeszcze przez rok w Sokole Tychy, później niezbyt długo w Unii Swarzędz i pół sezonu w GKS-ie Bełchatów.
- To była już jednak gra na pół gwizdka. Zawsze chciałem zakończyć karierę w Lechu Poznań. Nie było mi to dane. Jestem przekonany, że gdyby nie tamta sytuacji pograłbym jeszcze kilka sezonów w piłkę.
Przez kilka lat nie przychodził nawet na mecze Kolejorza" w roli obserwatora, czując się tak bardzo zniesmaczony.
- Teraz jednak to już minęło. Nadal czuję ogromną sympatię do tego klubu i mam go w sercu. Lech to nie pojedynczy ludzie, którzy zawsze będą popełniać błędy, ale klub i jego barwy - coś zupełnie abstrakcyjnego, co mamy w sercu - my wszyscy, czyli rodzina Kolejorza". Dziś często się spotykamy - na przykład podczas spotkań old boyów.

Największe kryzysy to dla piłkarzy z reguły skomplikowane kontuzje. Jego jednak omijały. Prawie wszystkie z 328 meczów dla Lecha rozegrał w pierwszym składzie i to do ostatniej minuty.
- Miałem szczęście, że nie dotykały mnie urazy, które zniweczyły kariery wielu zawodnikom. Innych kryzysów raczej również nie miałem - od początku byłem zdecydowany, by zostać piłkarzem i cały czas ten cel mi przyświecał - dodaje Rzepka.

Rozegrał 15 spotkań w biało-czerwonych barwach reprezentacji Polki.
- Niektórzy mówią, że aż. Ja natomiast twierdzę, że tylko. Byłem powoływany tylko przez dwa lata. Nie zagrzałem tam na dłużej miejsca. Nie miałem szczęścia. Poza tym zawsze wychodziłem na boisko spięty i grałem bardzo asekuracyjnie, nie prezentując pełni swoich możliwości. Sam sobie przeszkodziłem w karierze reprezentacyjnej.
Był jednak pierwszym piłkarzem Lecha, a jednocześnie kapitanem reprezentacji Polski. Miało to miejsce w spotkaniu z Gwatemalą w lipcu 1992.

- Uważam się za piłkarza połowicznie spełnionego. W klubie jak najbardziej, w reprezentacji nie. Nie zrobiłem również kariery zagranicznej. Ale to niewiele dziś znaczy. Gdybym miał szansę jeszcze raz przeżyć swoje życie - zaplanowałbym je podobnie, próbując uniknąć tylko kilku błędów.

 

Następne mecze

Sobota 25.05 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Korona Kielce

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory