W XVII wieku podczas potopu szwedzkiego, a także w XVIII w trakcie wojny północnej Szwedzi stacjonowali w Poznaniu. Mocno z niechlubnej strony zapisali się zatem w historii tego miasta. Podobnie jest również w przypadku rywalizacji piłkarskich, bo kluby z żadnego innego kraju nie były tak częstymi rywalami Lecha Poznań w europejskich pucharach, jak właśnie te ze Szwecji.
W latach 80. doszło do dwóch konfrontacji w nieistniejącym obecnie Pucharze Lata. Te rozgrywki nie są jednak wliczane do bilansów poszczególnych klubów w europejskich pucharach. Dlatego historię poznańsko-szwedzką zaczęliśmy w 1992 roku. Od tego czasu do dziś doszło do trzech dwumeczów z ekipami z kraju Trzech Koron. Hammarby IF, z którym w środę, 16 września, od godziny 19:00 rywalizować będzie na sztokholmskiej Tele2 Arena Kolejorz, będzie zatem czwartym przeciwnikiem niebiesko-białych. Jak było w poprzednich starciach? W skrócie - niezbyt dobrze.
W 1992 roku poznaniacy zdobyli mistrzostwo kraju i mieli szansę, jako pierwszy polski zespół, awansować do tworzonej właśnie elitarnej Ligi Mistrzów, która zastępowała Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Nadzieje były tym większe, że los zetknął z IFK Göteborg, który za potentata nie uchodził. Choć trzeba pamiętać, że kilka miesięcy wcześniej Szwedzi na EURO rozgrywanym w swoim kraju wywalczyli medal. To zresztą położyło też podwaliny pod sukces na mundialu w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych, skąd również wrócili ze zdobyczą. Z drugiej strony był Lech, który mógł za jednym zamachem pozbyć się wszelkich kłopotów finansowych. A był to trudny czas, bowiem krótko po transformacji ustrojowej gospodarka wolnorynkowa dopiero się budziła.
Apetyty wzmogły po pierwszym starciu, które odbyło się na stadionie Gamla Ullevi. Mistrzowie Polski przegrali 0:1 po golu straconym w końcówce spotkania w pechowych okolicznościach i błędzie bramkarza Kazimierza Sidorczuka. Wszyscy uznali, że awans jest absolutnie sprawą otwartą. Okazało się inaczej. Obiekt przy Bułgarskiej wypełnił się niemal do ostatniego miejsca już na dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. I wszyscy przeżyli ogromne rozczarowanie, bo IFK zmiotło lechitów z powierzchni ziemi - wygrało bez problemów 3:0. Potem poznańscy dziennikarze rozpisywali się, że dolary spętały nogi piłkarzom trenera Henryka Apostela. Klub w przypadku wygranej mógł liczyć bowiem na pokaźny zastrzyk gotówki, a część byłaby przeznaczona na sowite premie dla drużyny.
Siedem lat później doszło do rewanżu. Lech, który wyznawał wówczas zasadę "sprzedawać, aby przeżyć", był rewelacją sezonu 1998/99. Jesienią miał serię dziewięciu kolejnych zwycięstw, wiosną, już po sprzedaniu Piotra Reissa do Herthy Berlin, walczył dzielnie o puchary. I niewiele brakowało, a wystąpiłby w eliminacjach Ligi Mistrzów! Jak to możliwe? Wisła Kraków, która była mistrzem kraju, została wykluczona z rozgrywek pucharowych za incydent z nożem rzuconym w głowę Dino Baggio, więc wicemistrz Polski mógł zagrać o elitarne rozgrywki. Kolejorz przed ostatnią kolejką był właśnie na drugim miejscu, ale dotkliwa porażka w Radzionkowie z Ruchem przesunęła poznaniaków na czwartą lokatę - to i tak dawało udział w Pucharze UEFA.
W nim najpierw wyeliminowany został łotewski klub Metalurgs Lipawa (2:3 i 3:1), a potem los skojarzył Lecha ponownie z IFK. Na ławce trenerskiej zasiadał wówczas Marian Kurowski, który tydzień wcześniej zmienił zwolnionego Adama Topolskiego. Przy Bułgarskiej znów lepsi okazali się goście, którzy zwyciężyli 2:1. Rewanż odbył się na dużym, mieszczącym ponad 40 tysięcy kibiców, stadionie Nya Ullevi, wybudowanym na EURO 1992. Tam był bezbramkowy remis, który jednak sprawił, że lechici pożegnali się z walką na europejskie arenie. Kilka dni wcześniej z poznańskimi kibicami pożegnał się Maciej Żurawski, przenoszący się do Wisły Kraków, a Kolejorz trwający wówczas sezon zakończył spadkiem do drugiej klasy rozgrywkowej po 28 latach. Tarapaty, w jakie klub wpadł jeszcze w pierwszej połowie lat 90. znalazły odzwierciedlenie w ligowej tabeli.
Na trzeci dwumecz ze Szwedami trzeba było czekać do 2012 roku. Wówczas w kwalifikacjach Ligi Europy brał udział zespół prowadzony przez trenera Mariusza Rumaka. Po wyeliminowaniu Żetysu Tałdykorgan z Kazachstanu (2:0 i 1:1), a także Chazara Lenkoran z Azerbejdżanu (1:1 i 1:0) los przydzielił AIK Solna. Potyczka została rozstrzygnięta właściwie w pierwszej konfrontacji, którą gospodarze ze Szwecji rozstrzygnęli na swoją korzyść 3:0. Rewanż przy Bułgarskiej był formalnością i zakończył się triumfem Lecha 1:0 po golu Mateusza Możdżenia. To było jednak zbyt mało, żeby myśleć o awansie do kolejnej rundy.
Jak będzie podczas spotkania z Hammarby? Różnica polega na tym, że tym razem nie będzie drugiego spotkania. O wszystkim zadecyduje jeden mecz. Liczymy na przełamanie niekorzystnego bilansu Lecha ze szwedzkimi klubami!
Zapisz się do newslettera