Patryk Kniat to człowiek, który z Lechem Poznań związany był przez czternaście lat. W Kolejorzu nie tylko zaczynał swoją przygodę z piłką, ale także karierę trenerską. W najbliższą niedzielę przyjedzie do stolicy Wielkopolski w roli asystenta trenera Arki Gdynia, Leszka Ojrzyńskiego, aby stawić czoło czwartej obecnie drużynie polskiej ekstraklasy.
37-latek już w trakcie drugiego roku studiów na poznańskim AWF-ie otrzymał od Lecha propozycję poprowadzenia zespołu z rocznika 1992. W następnych latach nadzorował pracę w młodszych grupach wiekowych, w których trenował między innymi Karola Linettego czy Dawida Kownackiego. Sprawował także funkcję pierwszego trenera drużyny Młodej Ekstraklasy, zespołu rezerw Kolejorza, a także asystenta tymczasowego szkoleniowca Lecha, Krzysztofa Chrobaka, w mistrzowskim dla Lecha sezonie 2014/15.
Po zakończeniu współpracy z klubem z Poznania przeniósł się do Torunia, gdzie był dyrektorem sportowym oraz szefem Młodzieżowej Akademii Footballu „Elana”. Od lipca tego lata jest drugim trenerem ekipy żółto-niebieskich i jak sam przyznaje, o tej posadzie zdecydował... czynnik losowy. – Były asystent trenera Ojrzyńskiego, Grzegorz Opaliński, ze względów rodzinnych musiał zrezygnować z pełnionej przez siebie funkcji. Wtedy skontaktował się ze mną obecny szkoleniowiec Arki – wspomina wydarzenia z czerwca tego roku Kniat.
Wielokrotnie w wywiadach powtarzał, że Lech zawsze będzie miał szczególne miejsce w jego sercu i był czas, kiedy dla tego klubu gotów był poświęcić wszystko. Trudno się dziwić. Kniat nie tylko stawiał w Poznaniu pierwsze kroki w zawodzie trenera. Przede wszystkim urodził się w Poznaniu i choć kibicuje na co dzień Kolejorzowi, to teraz w pełni koncentruje się nad pracą w drużynie z Trójmiasta. Z tą na początku sierpnia zdobył w Warszawie Superpuchar Polski. Arka pokonała po rzutach karnych Legię. To jednak jest już przeszłość. Teraz zespół z Gdyni koncentruje się na walce o ligowe punkty. – W niedzielę chcemy się nie tylko dobrze zaprezentować przy Bułgarskiej, ale także wrócić do domu z jakąś zdobyczą punktową. Jasne, że będziemy grali na trudnym terenie z silnym przeciwnikiem, ale w dwumeczu z duńskim FC Midtjylland też nie dawno nam zbyt wielu szans. Udało nam się tam nawiązać walkę i wcale dużo nie brakowało do pokonania faworyta – zauważa były szkoleniowiec rezerw poznańskiego zespołu.
Kniat wychował się na Grunwaldzie, nieopodal stadionu Kolejorza. Za Lecha ściskał kciuki od najmłodszych lat, jest absolwentem "Poznańskiej 13", szkoły związanej mocno z Kolejorzem, dlatego gdy otrzymał szansę kariery zawodowej w Dumie Wielkopolski, wkładał w nią zawsze całe serce. Trzy lata temu odszedł z klubu. – Nie można mówić o żadnej zadrze w sercu, która pozostała po opuszczeniu Lecha. Nie miałem do klubu żadnego żalu. Przecież to dzięki Lechowi mogę obecnie się realizować w piłce. Nie mówimy tu tylko o szeroko pojętej trenerce, w Lechu dostałem szansę sprawdzenia się w roli scouta, zjeździłem praktycznie całą Skandynawię w poszukiwaniu ciekawych piłkarzy. Poznań to moje miasto, a Lech to spora część mojego życia. Zawodowo to tu się wszystko zaczęło i tu zbierałem doświadczenie. Mój syn gra w Akademii Lecha. Życie pisze różne scenariusze i może przyjdzie taki czas, że wrócę na Bułgarską. Pierwszym uczuciem, które przychodzi mi do głowy na myśl o Kolejorzu, z pewnością jest wdzięczność – komentuje na chłodno sytuację sprzed dwóch lat 37-latek.
Największym sukcesem z okresu pracy w Poznaniu pozostaje dla niego wychowanie grupy obiecujących zawodników, którzy w kolejnych latach stanowili o sile pierwszej drużyny. – Takim piłkarzem z pewnością jest Karol Linetty, którego miałem okazję prowadzić przez siedem lat. Pracowałem również z Jankiem Bednarkiem, Dawidem Kownackim czy Tomkiem Kędziorą i wieloma innymi piłkarzami, którzy byli w Młodej Ekstraklasie czy schodzili na pojedyncze mecze do zespołu rezerw. To, że teraz ich kariera rozwija się w ten sposób znaczy dla mnie o wiele więcej, niż ich pojedyncza wygrana w trampkarzach z Legią czy Wartą Poznań czy nawet jakiekolwiek trofeum drużynowe – podkreśla jedyny człowiek, który miał możliwość pracy ze wszystkimi grupami wiekowymi w Akademii Lecha. Kniat przeszedł bowiem w Kolejorzu wszystkie szczeble trenerskie, na asystencie trenera pierwszej drużyny kończąc.
Poznaniak zdaje sobie sprawę z dość specyficznej pozycji swojego obecnego zespołu w ekstraklasie. Utrzymuje, że gdynianie pomimo zdobycia Pucharu oraz Superpucharu Polski starają się twardo stąpać po ziemi. - Trener Ojrzyński zdążył przez te kilka miesięcy odcisnąć już swoje pozytywne piętno na tej drużynie, ale z całą pewnością nie czeka nas w lidze łatwe zadanie. Przed startem rozgrywek byliśmy typowani jako jeden z głównych kandydatów do walki o utrzymanie, teraz mamy za sobą ciekawą przygodę w rywalizacji z Duńczykami i kilka spotkań, w których pokazaliśmy się z dobrej strony. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jednak dopiero po 10-15 spotkaniach będziemy mogli rzeczywiście powiedzieć, o co w tym sezonie walczymy – podsumowuje oczekiwania arkowców Kniat.
Zapisz się do newslettera