- Staram się nie myśleć o tych wszystkich zmianach dookoła. W rodzinie, najbliższym otoczeniu i nie tylko słyszę coraz więcej dobrego, traktuję to jednak z przymrużeniem oka. Wiadomo, że to dopiero początek i teraz jest dobrze, ale najważniejsze, żebym był w stanie to kontynuować – mówi wychowanek Lecha Poznań, Wojciech Mońka. Piłkarz, który przez ostatnie siedem jesiennych meczów Kolejorza nie opuścił ani minuty podzielił się w wywiadzie ze stroną oficjalną spostrzeżeniami odnośnie kończącego się roku, zapraszamy do lektury.
6 grudnia 2024 roku, Lech Poznań gra na wyjeździe w Zabrzu z Górnikiem, a debiut w jego wyjściowym składzie notuje Wojciech Mońka. 27 listopada 2025, Kolejorz podejmuje przy Bułgarskiej Lozannę w meczu, którego wygrana jest absolutną koniecznością i jednym z jego cichych bohaterów zostaje... Wojciech Mońka. Jest coś w stwierdzeniu, że rok w piłce to wieczność?
- Na pewno (śmiech). Rok temu o tej porze miałem jeden zagrany mecz i parę minut w kolejnym, jeśli chodzi o ekstraklasę. Jest duża zmiana, czuję to po swojej grze, że cały czas idę do przodu. Wydaje mi się, że ma na to wpływ fakt tych dziesięciu spotkań rozegranych z rzędu, to dało mi dużo pewności. Na wiosnę zaliczyłem parę tych występów w różnym wymiarze czasowym, ale nie było to aż tak regularne, jak w ostatnich tygodniach. Tego potrzebowałem.
I to szczególnie w takim wieku, w końcu na obozie w Abu Zabi będziesz obchodził dopiero dziewiętnaste urodziny. Jak z perspektywy czasu patrzysz na to, jak bardzo zmieniło się twoje piłkarskie "tu i teraz" od czasu, gdy osiągnąłeś pełnoletniość?
- Staram się nie myśleć o tych wszystkich zmianach dookoła. W rodzinie, najbliższym otoczeniu i nie tylko słyszę coraz więcej pozytywnego, traktuję to jednak z przymrużeniem oka. Wiadomo, że to dopiero początek i teraz jest dobrze, ale najważniejsze, żebym był w stanie to kontynuować. Na pewno czekają mnie gorsze momenty, które trzeba będzie przetrwać, na teraz skupiam się w stu procentach na tym, by robić to, co robię.
Matura dopiero w przyszłym roku, ale za twój ekstraklasowy egzamin dojrzałości zdałeś w końcówce zeszłych rozgrywek. Od początku kwietnia opuściłeś tylko jedno z ośmiu spotkań, łącznie w mistrzowskim sezonie zaliczyłeś 10 występów. Podnosząc puchar po meczu z Piastem w maju miałeś poczucie, że i ty dołożyłeś do jego zdobycia swoje niemałe trzy grosze?
- Fajne jest to, gdy drużyna zdobywa puchar, a ja osobiście mam prawo czuć, że pomogłem na boisku i to nie chwilowo, a w kilku meczach. Dzięki temu inaczej odebrałem to mistrzostwo, radość była o wiele większa, świętowałem to mocniej. Na spotkaniu z Piastem na trybunach zasiedli wszyscy najbliżsi, którzy od zawsze kibicują Lechowi i nie wyobrażali sobie, żeby miało ich zabraknąć też tego dnia. Często zapraszam ludzi z rodziny, żeby zobaczyli jak to u nas jest na Bułgarskiej i większości się podoba (śmiech). Wydaje się, że to było tak dawno temu, te miesiące szybko uciekają, ale pamiętam, że mimo że nie zaczynałem w podstawowym składzie, bardzo chciałem pozostać gotowy na wejście, co zresztą się stało.
W pół roku z boisk trzeciej ligi do pojedynków decydujących o mistrzostwie Polski - jak to jest mieć osiemnaście lat i nie stracić głowy pod wpływem takich dynamicznych zmian?
- W trzeciej lidze siłą rzeczy czułem się nieco bardziej swobodnie, margines błędu był większy, a w ekstraklasie pod koniec sezonu sytuacja była bardzo stykowa, ścigaliśmy się z Rakowem dosyć mocno. Taka szansa to świetne doświadczenie w kontekście przyszłości. Pod kątem porównań, to granie i to regularne daje ci pewność siebie na boisku i w szatni, bardzo pomaga.
Od początku listopadowej przerwy reprezentacyjnej do 18 grudnia rozegrałeś 10 meczów w pełnym wymiarze czasowym - było w pewnym stopniu tak, że po złapaniu rytmu w kadrze łatwiej przyszło ci wrócić do grania na najwyższym poziomie w klubie?
- Oczywiście, kadra dała mi w tym momencie bardzo dużo, chodziło przede wszystkim o sam grania po dziewięćdziesiąt minut. Podbudowałem się wytrzymałościowo po okresie, kiedy tego czasu na boisku nie spędzałem za dużo. Stanowiło więc to ważny początek do tego, co mnie czekało w kolejnych tygodniach. Będąc na zgrupowaniu reprezentacji miałem świadomość, że po powrocie z niego mogę zagrać w pierwszym składzie w klubie, to też motywowało, by być jak najbardziej gotowym.
I właśnie odnośnie tego ostatniego słowa - w tym kluczowym etapie mistrzowskiego sezonu zagrałeś chociażby na ciężkim terenie w Warszawie czy Katowicach, do wcześniej tego do składu wszedłeś w bodaj najtrudniejszym momencie wiosny na spotkanie z Koroną Kielce. W jaki sposób utrzymałeś gotowość, by na tak newralgicznym etapie wejść do gry i dać radę? Pytanie o tyle naturalne, że jesienią scenariusz się powtórzył. Ponownie Lech notuje niełatwy okres w październiku, ty w tym czasie nie grasz zbyt często, po czym masz serię paru meczów bez chociażby opuszczonej minuty, a zespół wychodzi z tarapatów obronną ręką na wszystkich frontach.
- Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zacząłbym od tej kadry, ale wydaje mi się też, że po tym dołku z poprzedniego miesiąca wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że tak dalej nie może być. Po przerwie reprezentacyjnej mieliśmy jedną odprawę, która mocno zapadła mi w pamięć. Od niej zaczęła się seria bez porażki, chociaż oczywiście, chcielibyśmy więcej wygrywać, bo tych remisów przytrafiło nam się na przestrzeni całej rundy za dużo. Poszła za tym też mniejsza liczba traconych goli, bo wcześniej nie notowaliśmy zbyt wielu czystych kont, mieliśmy z tym problemy. Indywidualnie patrząc, zawsze nie grając wyobrażam sobie, co by było gdybym wskoczył do gry, analizuję to sobie i od tego się ta gotowość zaczyna. Podczas pierwszych meczów po powrocie staram się stawiać na bezpieczniejsze rozwiązania, żeby wprowadzić się i zyskiwać pewność. Tak było chociażby na spotkaniu z Radomiakiem, pomogło mi też to, że graliśmy u siebie i kibice nieśli.
W ostatnich tygodniach na środku obrony byliście z Mateuszem Skrzypczakiem praktycznie nierozłączni - jak ta współpraca wyglądała z twojej perspektywy i co ty mogłeś podpatrzeć właśnie u tego starszego kolegi?
- Generalnie patrząc na całą formację, da się odczuć pewność od tyłu. Pomaga nam to, że mamy z Matim super komunikację, ale i fakt, że się świetnie uzupełniamy. Na boisku wykorzystujemy wiele momentów, by sobie podpowiadać. Ja oceniam tę współpracę naprawdę bardzo dobrze, do tego dochodzi jego duże doświadczenie, które i ja nabieram dzięki grze również z innymi piłkarzami, którzy tych meczów w nogach mają ode mnie znacznie więcej. To procentuje w pojedynkach z napastnikami rywali, każdy z nich ma swoje określone zachowania i atuty. Przykładowo mierząc się z Lozanną czy Mainz, ich napastnicy byli naprawdę niezłymi zawodnikami, różnymi od siebie, więc z każdego z tych spotkań mogłem coś dla siebie wartościowego wyciągnąć.
Ciężej było wtedy zatrzymać Theo Baira z Lozanny bądź Benedicta Hollerbacha z Mainz, niż Mikaela Ishaka na treningu?
- Z Mikaelem nie jest łatwo nawet na treningu, a w meczu ta poprzeczka byłaby podniesiona jeszcze wyżej, ale robię na co dzień co w mojej mocy (śmiech).
To zatrzymajmy się na chwilę przy tych treningach - co dają ci one w kontekście podpatrzenia bardziej doświadczonych zawodników na swojej pozycji? Mówiliśmy o Mateuszu, ale jeszcze są przecież Alex Douglas i Antonio Milić.
- Będąc wciąż młodym zawodnikiem lubię, kiedy ten stoper grający obok mnie jest nieco starszy i pomaga swoimi podpowiedziami. Sam nie jestem cichy i staram się rewanżować tym samym, ale ich wskazówki są zawsze trafne. Dochodzi do tego kwestia zgrania w zespole. Na przykładzie Skrzypy czy Milicia cenię sobie to, że cały czas ich słyszę, to mnie buduje. Mam swoją intuicję, przewiduję dużo zagrań, ale ich uwagi dają dużo.
A czy fakt tej zmiany statusu z "młodego z akademii" na "piłkarza pierwszego składu" na przestrzeni ostatnich miesięcy zmienił nieco twoją rolę w szatni, czy na to jeszcze za wcześnie?
- Fakt, że zacząłem grać wzmocnił moją pozycję w szatni, na boisku też zyskuję zaufanie ze strony kolegów. Co za tym idzie, czuję się bardziej swobodnie niż w zeszłym sezonie. Staram się oczywiście nie przesadzać, nie skróciłem dystansu jeszcze ze wszystkimi zawodnikami, ale w swoim gronie nie mam problemów z żartowaniem, to jest pozytywne.
Liderem pełną gębą jesteś za to od dłuższego czasu w reprezentacji do lat 19. Czujesz się gotowy na powołanie do tej najstarszej młodzieżówki, byłby to w pełni naturalny krok, gdyby selekcjoner Brzęczek wykonał do ciebie telefon wiosną?
- Nie chciałbym zabrzmieć nieskromnie, ale nie zdziwiłbym się, czekam na to. Wiadomo, że kadra do lat 19 ma eliminacje do mistrzostw Europy, ta najstarsza młodzieżówka walczy w swoich kwalifikacjach, więc te decyzje zapadną oczywiście na poziomie selekcjonerów. Nie zmienia to faktu, że liczę na to powołanie i chciałbym się znaleźć też w tej starszej reprezentacji. Ja staram się pokazywać, że jestem na to gotowy.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Saturday
31.01 godz.20:15
Lech Poznań
Lechia Gdańsk
Saturday
07.02 godz.20:15
Górnik Zabrze
Lech Poznań
Recommended
Subscribe