Ostatni mecz w tym roku miał być dla Lecha łatwą przeprawą. Na Bułgarską przyjechało Zagłębie Lubin. Miedziowi są największym rozczarowaniem sezonu. Zajmują ostatnią pozycję w tabeli i przed meczem w Poznaniu ponieśli cztery wysokie porażki w pięciu swoich ostatnich meczach.
Na stadionie przy ulicy Bułgarskiej Zagłębie zaprezentowało się zdecydowanie lepiej niż świadczy o tym pozycja w tabeli. Lubinianie wreszcie zagrali na miarę swoich możliwości. Lech wprawdzie wygrał 3:2, ale mecz był bardzo wyrównany i każde rozstrzygnięcie było możliwe. - W niedziele byłem na meczu ŁKS-u ze Śląskiem i tez się chyba nikt nie spodziewał się tam wyrównanej walki. Podobnie było w poniedziałek w Poznaniu. Coś się w Zagłębiu zmieniło, chciałem wiedzieć na ile i dlaczego tak późno. Pytałem o to piłkarzy Zagłębia, ale oni sami nie wiedzą, z czego to się bierze - mówi dziennikarz Canal+ Mariusz Wróblewski.
Lech prowadził przez większą część spotkania. Dwukrotnie nawet dwoma bramkami, ale łącznie taka sytuacja miała miejsce tylko przez cztery minuty. Z kolei w końcówce kapitalną okazję mieli goście, którzy mogli wyrwać jeden punkt. - Ten mecz miał bardzo dziwny przebieg. Na nasze dwie bramki Zagłębie natychmiast odpowiadało. Szczególnie nerwowo było w samej końcówce. Zadrżało nam serce, ale na szczęście Sernas spudłował. W sporcie trzeba mieć farta, ale z przekroju całego meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo - uważa pomocnik Lecha Poznań Dimitrije Injac.
Bohaterem spotkania zdecydowanie był Artiom Rudnev. Snajper Kolejorza ustrzelił czwartego w tym sezonie hattricka. Łącznie ma 18 goli zdobytych w 17 meczach. Tyle samo miał Robert Lewandowski, gdy zostawał królem strzelców w mistrzowskim sezonie. To pozytyw tego meczu. Martwić może trochę strata dwóch bramek. Ta przytrafiła się Lechowi po raz pierwszy od 1 kwietnia tego roku. Wtedy ze Śląskiem Wrocław był remis 2:2. - Ten mecz to taki mały horror i trochę powrót do czasów Franciszka Smudy. Za jego kadencji Lech dużo strzelał, ale też sporo tracił. Ważniejsze jednak to co się strzeli. Możesz stracić 3-4 gole, ale liczy się tylko zwycięstwo - dodaje Mariusz Wróblewski.
Next matches
Saturday
02.11 godz.20:15Recommended
Subscribe