2017-04-13 08:05 Jan Rędzioch , PC Archiwum Lech Poznań

Banks ojciec Zakiego

Dziś nazwisko Zakrzewski kojarzy się głównie z napastnikiem Lecha – Zbigniewem, popularnym Zakim, ale w krajowym futbolu znaczy wiele już od ponad trzydziestu lat. Ojciec Zakiego - Wiesław Marian Zakrzewski (w dolnym rzędzie czwarty z lewej - przyp. Lech Poznań) - najpierw był zagorzałym kibicem Kolejorza, a po latach jego piłkarzem. Treningi rozpoczął dość późno, bo dopiero jako piętnastolatek. 

Urodził się 13 lutego 1955 roku w Luboniu, tam w miejscowym Lubońskim KS rozpoczął przygodę z piłką i tam po latach znów zamieszkał. Mając 11 lat, w niedzielne przedpołudnie, zamiast na mszę do parafii w Wirach, wybierał się na dębiecki stadion, by obserwować w akcji piłkarzy Lecha. Wirska parafia to ta, w której na początku XX wieku pracował ks. Seichter – opiekun koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Zabiegany proboszcz często opuszczał zajęcia, a młodzież, by się nie nudzić, grała w piłkę, z czasem zakładając KS Lutnia – protoplastę Lecha.
Wiesiu Zakrzewski, będąc na meczach, często marzył, by samemu kiedyś zagrać w Kolejorzu, a jego ulubionym piłkarzem był niezwykle ambitny Jan Domino.

Już po kilku tygodniach treningów trafił do pierwszej drużyny Lubońskiego, wówczas A-klasowej ekipy. Grywał w ataku, aż do pojedynku w Śremie z miejscową Wartą. W przerwie, wściekły na swego bramkarza za dwa frajersko wpuszczone gole, przekonał trenera, że lepiej, gdy sam zastąpi niefortunnego golkipera. Stanął na bramce, obronił karnego, koledzy zdołali doprowadzić do remisu i tym samym wybrał sobie boiskową pozycje. A owym trenerem był dawny gracz Lecha – Henryk Hołodyński. Zakrzewski szybko trafił do kadry okręgu, a wśród zainteresowanych utalentowanym młodzieńcem byli wysłannicy samego Górnika Zabrze.

Na szczęście we właściwym momencie Luboński grał sparing z rezerwami Lecha, obserwowany przez cały pierwszy zespół i trenerów Kolejorza. Zakrzewski bronił jak w transie. Nie mogła więc dziwić jego pomeczowa rozmowa z trenerem Edmundem Białasem i wkrótce dołączył do kadry pierwszego zespołu walczącego o ekstraklasę. Na jednym z pierwszych zgrupowań w wągrowieckim ośrodku mieszkał w pokoju z dawnym idolem z młodzieńczych lat – Jasiem Domino. Marzenia się spełniały i w żartobliwej formie odżyły stare antagonizmy na linii Luboń-Mosina, wszak Domino pochodził z tej ostatniej miejscowości.

Z awansu Lecha Zakrzewski cieszył się bardzo, choć wówczas pełnił w drużynie jedynie rolę rezerwowego. Do pierwszoligowych awansów miał zresztą wielkie szczęście, bo wiele lat później dokonał tego z gdyńskim Bałtykiem i Olimpią Poznań. Za odważną grę otrzymał od trenera Białasa znaczący przydomek Banks, od nazwiska słynnego angielskiego bramkarza. Z tego okresu wspomina dodatkowe treningi z Mieczysławem Chudziakiem na sali gimnastycznej przy ul. Traugutta, które wyrabiały w nim refleks, pewny chwyt i ogólną sprawność. W Lechu zadebiutował niespodziewanie 22 października 1972 w meczu ekstraklasy z Polonią Bytom, zastępując tuż przed przerwą kontuzjowanego Andrzeja Turka.

Młodszym w dziejach Lecha bramkarzem był jedynie Marian Wilczyński. Przy stanie 1:1 Banks wybronił sytuację sam na sam z asem bytomian Jerzym Radeckim, szybko uruchamiając kontrę, po której Włodzimierz Wojciechowski uzyskał zwycięską bramkę. Prawdziwy ligowy chrzest przeszedł jednak trzy tygodnie później w Zabrzu, kiedy całe 90 minut wystąpił przeciwko Górnikowi z Lubańskim, Gomolą, Szołtysikiem, Szarmachem, Banasiem czy Oślizło. Lech przegrał gładko 3:0, ale sam Zakrzewski zebrał niezłe noty (3,5 w katowickim Sporcie w skali 1-5). Największą nagrodą były jednak słowa uznania i bramkarskie rękawice od kadrowicza Jana Gomoli, który po sprawdzeniu tymczasowego dowodu osobistego w barwach czerwieni uwierzył, że z Wieśka jest taki młodzik.

Wciąż niezmiennie pozostawał rezerwowym, bo był młody, miał więc czas. Trafiał w Lechu regularnie i bardzo pechowo na świetną parę rywali do bramki. Najpierw byli to Fischer i Turek, później Karwecki w miejsce Fischera i w końcu duet Turek-Mowlik. Trudno było mu się przebić do pierwszego składu i choć miał propozycje z Wisły Kraków czy Pogoni Szczecin, uparcie chciał grać w Kolejorzu. Przyjaźnił się z Hirkiem Barczakiem, Grzegorzem Tomkowiakiem i Krzysztofem Rutkowskim. Ten ostatni szczególnie często bywał w domu rodzinnym Zakrzewskich i wkrótce po ślubie z siostrą Wiesława – Magdą, stworzyli parę lechickich szwagrów. Wreszcie w sezonie 1976/77 rozegrał już więcej spotkań, m.in. słynny mglisty pojedynek z ROW Rybnik (4:0) czy mecz decydujący o utrzymaniu w lidze z GKS Tychy (3:1). Wówczas też były i inne udane spotkania z jego udziałem: z Pogonią Szczecin (5:0) czy Widzewem Łódź (1:0).

Jeszcze kolejny sezon rozpoczął w kolejowych barwach z nadziejami, ale bezbramkowo zakończony mecz z Arką Gdynią na Dębcu okazał się jego ostatnim występem w Lechu. Przez pięć sezonów w pierwszym składzie rozegrał jedynie 15 ligowych spotkań, do tego po 3 w Pucharze Polski i w Pucharze Ligi. Tym razem propozycji z drugoligowego Bałtyku Gdynia nie odrzucił, awansował z nim do ekstraklasy i stał się jego pierwszoplanową postacią. W stanie wojennym, po czterech spędzonych w Trójmieście sezonach, postanowił na dobre wrócić do Poznania. To była decyzja przemyślana i głównie ukierunkowana na dzieci. Znów był bliski Lecha - miał zastąpić szykującego się do zagranicznego transferu Piotra Mowlika. Ostatecznie Mowlik grał jeszcze rok, a jego zmiennikiem na ławie został Zbigniew Pleśnierowicz.

Bardziej operatywni byli działacze Olimpii i kolejnych 6 lat spędził na Golęcinie. Tu przeżył znów pierwszoligowy awans i tu zakończył występy na krajowych boiskach. Bliski był wyjazdu do niemieckiego VfL Oldeburga, ostatecznie wylądował zupełnie niespodziewanie na Wyspach, tyle że Owczych, będąc tam wraz z Piotrem Krakowskim (też byłym piłkarzem Lecha) prawdziwym ambasadorem polskiej piłki. Stało się tak za sprawą Jana Kaczyńskiego, wówczas już trenera w tym egzotycznym archipelagu i byłego znakomitego lekkoatlety Stanisława Szudrowicza, który znał wszystkich panów i zachęcił do wzajemnej współpracy. Wiesław z Piotrem byli nie tylko pierwszymi polskimi graczami w tamtejszej lidze, ale w ogóle pierwszymi obcokrajowcami.

Dziś kolonia polska bardzo się tam rozrosła, a Krakowski pozostaje uznanym trenerem. Zakrzewski zaczynał w B71 Sandur i w pierwszym roku swych występów wywalczył mistrzostwo oraz grał w finale krajowego pucharu. Występował w B71 przez 3 sezony, ale pamiętają tam o nim do dziś, zapraszając z okazji 50. urodzin do siebie i godnie podejmując jubilata. Także w drugim klubie B36 Tórshavn (występował w latach 1992-95) do dziś jest ciepło wspominany, a jego zdjęcie zawieszono w centralnym miejscu klubowej siedziby. Właśnie w Tórshavn w wieku 39 lat spełnił swoje piłkarskie marzenie – zagrał w europejskich pucharach w PEPZ z luksemburskim Avenir Beggen (0:1,1:1). Grę w piłkę musiał tam łączyć z pracą zawodową, tradycyjną dla tego kraju – w przetwórstwie rybnym. Gdy szkoleniowcem kadry Wysp Owczych był znany internacjonał Allan Simonsen, Zakrzewski dostał propozycję współpracy i jakiś czas pracował z miejscowymi bramkarzami, m.in. ze słynnym z gry w narciarskiej czapce Jensem Martinem Knudsenem.

W Norwegii skończył kurs trenerski (wykładowcą był słynny Sepp Piontek), dający mu uprawnienia w miejscowej ekstraklasie. Zaawansowany wiek i tęsknota za rodziną zadecydowały o powrocie do Polski. Mógł podsumowywać swoją piłkarską karierę i przyjrzeć się robiącemu ciągłe postępy synowi Zbyszkowi. Z czasem poświęcił czas pociechom swojej córki Joasi – Marcinowi i Wiktorowi, kolejnym kandydatom na niezłych piłkarzy. Starszy, dziewięcioletni Marcin, trenuje - a jakże by inaczej - w Lubońskim KS. Tam też od października 2006 roku jako asystent trenera Wróbla w pierwszej drużynie pojawił się Wiesław Zakrzewski, łącząc nowe zajęcie z pracą zawodową w Volkswagenie. Nie jest to pierwszy jego trenerski kontakt z piłką krajową. Już 2001 roku, w drugim półroczu wraz z Okońskim tworzyli sztab asystencki trenera Lecha – Bogusława Baniaka.

W rozegranych blisko 200 meczach Zakrzewski zwykle nie wpuszczał bramek ze stałego fragmentu gry. Po rzutach wolnych pokonali go jedynie dwaj krakusi – Kazimierz Kmiecik w meczu Bałtyk-Wisła Kraków 1:1 i Andrzej Iwan w barwach Górnika Zabrze w wygranym w Poznaniu meczu z Olimpią 3:0. Najdłużej i najchętniej grał w Lechu, najwięcej w Olimpii, a najefektowniej w Bałtyku. Po swoim najlepszym w karierze ligowym występie w Gdyni z Widzewem Łódź (sensacyjne 2:0 ze zdążającymi do mistrzostwa łodzianami), Zakrzewski króciutko rozmawiał ze Zbigniewem Bońkiem.

Rudowłosy Zibi zainteresował się, kim jest czteromiesięczny malec na rękach Wieśka. Gdy dowiedział się, że to syn, w dodatku też Zbigniew, życzył malcowi, by kiedyś grał lepiej od niego. Na nic się zdało pragnienie Jolanty Zakrzewskiej, w młodości piłkarki ręcznej poznańskiego Energetyka, by syn został pianistą, nie futbolistą. Młody Zakrzewski jest dziś na topie, wzbudza zainteresowanie możnych Orange Ekstraklasy, strzela ważne gole, być może w końcu zagra w reprezentacji Polski. O jego sukcesy nie jest zazdrosny ojciec, jest jego najwierniejszym kibicem. Niech wypełnią się proroctwa Bońka!

Jan Rędzioch

* tekst opublikowany w programie meczowym "Heeej Lech" w sezonie 2006/2007 z informacjami aktualnymi na moment publikacji artykułu.

Next matches

Friday

03.05 godz.20:30
Ruch Chorzów
vs |
Lech Poznań

Sunday

12.05 godz.17:30
Lech Poznań
vs |
Legia Warszawa

Recommended

Newsletter

Subscribe

More

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

We use cookie files

We use cookies that are necessary for visitors to our website to take advantage of the services and features available. We also use cookies from third parties, including analytics and advertising cookies. Detailed information is available in "Cookie Policy". In order to change your settings, please use the CHANGE SETTINGS option.

Accept optional cookies

Reject optional cookies

Privacy settings

Required

Necessary cookies enable the correct display of the site and the use of basic functions and services available on the site. Their use does not require the users' consent and they cannot be disabled within the privacy settings.

Advertising

Advertising cookies (including social media files) allow us to present information tailored to users' preferences (based on browsing history and actions taken,advertisements are displayed on the site and on third-party sites). They also allow us to measure the effectiveness of advertising campaigns of KKS Lech Poznań S.A. and our partners.

You can change or withdraw your consent at any time using the settings available in privacy settings.

Analitical

Advertising cookies (including social media files) allow us to present information tailored to users' preferences (based on browsing history and actions taken,advertisements are displayed on the site and on third-party sites). They also allow us to measure the effectiveness of advertising campaigns of KKS Lech Poznań S.A. and our partners.

You can change or withdraw your consent at any time using the settings available in privacy settings.

Save my choices