Został ostatni krok

Sprawa jest prosta - w grze pozostały dwa zespoły: Lech Poznań oraz Raków Częstochowa. Niebiesko-Biali mają punkt przewagi i wszystko w swoich nogach. W sobotę, 24 maja o godzinie 17.30 podejmować będą Piasta Gliwice i zwycięstwo daje im mistrzostwo bez oglądania się na wynik starcia częstochowian z Widzewem Łódź. Został zatem ostatni krok i Lech chce go zrobić w obecności ponad 40 tysięcy kibiców na Enea Stadionie przy Bułgarskiej.

W przeszłości poznaniacy doskonale znosili presję, kiedy mieli przypieczętować mistrzostwo w ostatnim spotkaniu. W ten sposób wywalczyli pięć z ośmiu tytułów. Te trzy pozostałe to 1992, kiedy zapewnili sobie złoto wcześniej, 1993 - tutaj PZPN zdecydował już po finiszu o ostatecznej kolejności w tabeli, a także 2022, kiedy w przedostatniej kolejce nastąpiło rozstrzygnięcie. A jeśli chodzi o pozostałe pięć, to w stu procentach została wykorzystana szansa. Czy tym razem będzie podobnie? Przekonamy się, a na razie prześledźmy jak lechici zapewniali sobie tytuł w ostatniej serii:

1983. Sytuacja w tabeli była taka sama, jak teraz. Lech był punkt przed Widzewem Łódź, a Ruch Chorzów, który jeszcze po 27. z 30 kolejek zasiadał w fotelu lidera, już stracił szanse. Kolejorz grał w Zabrzu z Górnikiem i nie pozostawił wątpliwości - wygrał 2:0 po dwóch golach Janusza Kupcewicza i mógł świętować pierwszego majstra w historii.

1984. Tutaj wydawało się, że wszystko jest rozstrzygnięte na dwie serie przed końcem. Lech miał bowiem o trzy punkty więcej od Widzewa. A pamiętajmy, że wówczas były dwa za zwycięstwo i jeden za remis. Potrzebny był punkcik, ale w przedostatniej kolejce Niebiesko-Biali przegrali w Katowicach z GKS 0:2 i zrobił się punkt różnicy - Lech miał 41, Widzew - 40. W środę, 13 czerwca przyjechała Pogoń Szczecin, która już była pewna trzeciej lokaty. Padł zwycięski remis 1:1, z rzutu karnego dla gospodarzy trafił Henryk Miłoszewicz. Zwycięski, bo Lech i Widzew zrównały się punktami (po 42), ale decydował wówczas bilans bramkowy, a ten dużo lepszy miał zespół z Wielkopolski.

1990. Lech jechał w ostatniej kolejce do Legii Warszawa na Łazienkowską i tam potrzebował remisu, bo miał w tabeli dwa punkty więcej od Zagłębia Lubin oraz GKS Katowice. Znów zatem potrzebował remisu, choć w ostatecznym rozrachunku nawet porażka dałaby tytuł, bo przeciwnicy pogubili punkty. Kolejorz osiągnął rezultat 1:1, gola strzelił Andrzej Juskowiak, który przypieczętował koronę króla strzelców, a poznaniacy mogli świętować w stolicy.

2010. Kolejka cudów - tak nazwano przedostatnią serię. Bo wtedy tabela wywróciła się. Kibice doskonale to pamiętają. Zwycięska bramkarz w 90. minucie zdobywa przez Siergieja Kriwca przeciwko Ruchowi w Chorzowie (2:1), a jednocześnie w derbach Krakowa Mariusz Jop wbił samobója na 1:1. To sprawiło, że Kolejorz wskoczył na pozycję lidera i miał punkt więcej od wiślaków. 15 maja przy Bułgarskiej Niebiesko-Biali ograli 2:0 Zagłębie Lubin i po 17 latach mogli świętować tytuł.

2015. Tutaj Lech był liderem przez niemal całą rundę finałową. Komfort przed ostatnim meczem dała przedostatnia kolejka, kiedy poznaniacy rozbili Górnika Zabrze 6:1, a Legia zremisowała w Gdańsku z Lechią 0:0. W ten sposób między pierwszym a drugim zespołem były trzy punkty różnicy i Kolejorz potrzebował remisu. Znów zwycięskiego remisu, który osiągnął po bezbramkowym rezultacie z Wisłą Kraków.