Nie tak wysoko i efektownie, jak w poprzednich domowych meczach, ale po bardziej pragmatycznym występie Lech Poznań zwyciężył w sobotę z Piastem Gliwice (1:0). Kolejorz oddał mniej strzałów celnych, niż przeciwko Wiśle Kraków, Śląskowi Wrocław czy Wiśle Płock, ale dopuścił rywala do zaledwie trzech uderzeń, w tym ani jednego w światło swojej bramki. Co najważniejsze, sięgnął po dziewiątą wygraną w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy.
5:0, 4:0, 4:1 - takie rezultaty osiągali w ubiegłych starciach przed własną publicznością piłkarze trenera Macieja Skorży. To mogło działać na wyobraźnię i pozwalać wierzyć przed pierwszym gwizdkiem konfrontacji z Piastem w to, że ponownie obejrzymy przy Bułgarskiej wiele trafień lechitów i ich widowiskowe zwycięstwo. Goście ze Śląska ani myśleli wpisać się w ten scenariusz i na spotkanie z Kolejorzem wyszli pięcioma nominalnymi obrońcami oraz ustawionymi przed nimi dwoma kolejnymi zawodnikami skupionymi na wspieraniu swojej linii obronnej. To przynosiło im dość długo oczekiwany skutek, ale impas przełamał w 55. minucie Joao Amaral, finalizując zespołową akcję i notując jedyne trafienie w sobotnim pojedynku.
W odróżnieniu od domowych konfrontacji z Wisłą Kraków, Śląskiem Wrocław czy Wisłą Płock niebiesko-biali strzelali na bramkę przyjezdnych nie rzadziej, ale mniej celnie. Wykreowali sobie przy tym mniejszą liczbę dogodnych okazji, jednak przy tym… sami nie pozwolili graczom z Gliwic na zbyt wiele. Ci oddali tylko trzy uderzenia na przestrzeni 90 minut, żadne z nich nie było celne, a statystyka ich goli oczekiwanych (tzw. "expected goals") wynosiła… 0,24, przy 1,93 gospodarzy.
- Wiedzieliśmy, jak zarządzać tym meczem. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Piast przyjedzie głównie się bronić i liczyć na kontrataki. Dobrze wyglądaliśmy w doskoku, nie daliśmy im dojść do żadnych sytuacji, nie poczuli możliwości strzelenia gola. To ważne, że te rzeczy, które nie zagrały w Łęcznej zostały poprawione. Wyciągnęliśmy z tamtego spotkania należytą lekcję - twierdzi bramkarz Lecha, Filip Bednarek. - Oczywiście, łatwiej się gra z przewagą kilku bramek. W sobotę koncentracja została jednak utrzymana na najwyższym poziomie do końca - dodaje golkiper, który w sobotę zachował czyste konto po raz piąty w tej kampanii ekstraklasy.
Skromne rozmiary wygranej nie powodują zbytniego zmartwienia także u Pedro Rebocho. 26-latek sam docenił szczelną defensywę Piasta i przyznał, że zaskoczenie jej nie stanowiło łatwego zadania. Jego zdaniem tego typu mecze także będą się w tym sezonie lechitom zdarzać i najistotniejsze po nich jest to, by cieszyć się z trzech punktów. - Jesteśmy pewni, że nie wygramy każdego meczu u siebie do końca sezonu po cztery czy pięć do zera. To trudna liga, w której każde spotkanie ma swoją odrębną historię. Czasem możesz grać świetnie i nie wygrać. Koniec końców najważniejsze pozostaną punkty i dla mnie pojedynek z Piastem rozpatruję w tym kontekście jako "+3". Zawsze chcemy jednak prezentować się i z efektywnej, i efektownej strony, z taką też myślą podejdziemy do kolejnych meczów - zapowiada lewy obrońca Kolejorza.
Zapisz się do newslettera