Pandemia koronawirusa całkowicie zdezorganizowała rozgrywki piłkarskie w Polsce. W 2020 roku przez ponad 2,5 miesiąca nie odbywały się żadne mecze. W końcu w specjalnym reżimie sanitarnym piłkarze mogli wrócić do gry, a drugim spotkaniem, jaki odbył się na polskich boiskach, był ćwierćfinał Pucharu Polski pomiędzy Stalą Mielec a Lechem Poznań. Przy okazji ligowej konfrontacji obu klubów na Podkarpaciu wspominamy wydarzenia sprzed czterech lat.
Wówczas w Dzień Kobiet, czyli 8 marca Niebiesko-Biali grali w lidze na wyjeździe z Wisłą Kraków (1:1). Absolutnie nie mogli spodziewać się, że na kolejne starcie będą czekać 80 dni. A jednak. Choć szykowali się do weekendowej konfrontacji z Legią Warszawa przy Bułgarskiej, to jednak ostatecznie Ekstraklasa SA zawiesiła rozgrywki ze względu na rosnącą liczbę zachorowań w Polsce.
Potem były tygodnie oczekiwania. Opracowano specjalny program, który miał pozwolić na powrót. Wszystko odbyło się jednak w specjalnym reżimie sanitarnym. Wystarczy przytoczyć fragment relacji w serwisie Onet: - Za nami drugi mecz w Polsce w nowej rzeczywistości. Drużyny przystąpiły do rywalizacji w Pucharze Polski po ponad 70 dniach przerwy, bez choćby ani jednego sparingu. Początkowo nawet treningi nie mogły odbywać się całą drużyną. Już wczoraj piłkarze Legii Warszawa i Miedzi Legnica udowodnili jednak, że forma polskich zespołów nie odbiega znacząco od stanu sprzed zawieszenia rozgrywek.
Faktycznie, na pierwszy ogień poszły dwa zaległe spotkania krajowego pucharu, a dopiero później wróciła Ekstraklasa. 26 maja Miedź Legnica walczyła w ćwierćfinale z legionistami, a dzień później lechici w Mielcu ze Stalą. To był dla piłkarzy trenera Dariusza Żurawia powrót po niespełna trzech miesiącach.
- Jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy wrócą na boisko, a przy tym zagramy z Lechem, co sprawia, że pojawia się podekscytowanie. Czeka nas inny mecz niż wszystkie. Organizujemy takie spotkanie wręcz jako pionierzy. Wszystko będzie przystosowane do regulaminu, który został utworzony na tę okoliczność. Robimy wszystko co należy, odhaczamy kolejne podpunkty i nie spodziewam się żadnego problemu - mówił na łamach TVP Sport Jacek Orłowski, ówczesny prezes Stali Mielec.
Na trybunach nie mogło być wówczas kibiców. Fani z Podkarpacia stęsknieni futbolu zebrali się jednak w licznej grupie pod stadionem i stamtąd dopingowali drużynę. Mogły ich spotkać za to nieprzyjemności, ponieważ w Polsce obowiązywał zakaz zgromadzeń. Na boisku Lech okazał się wyraźnie lepszy od ówczesnego pierwszoligowca. Już w 5. minucie gola strzelił Dani Ramirez, a po upływie dwóch kwadransów wynik podwyższył Timur Żamaletdinow. Krótko przed przerwą drużyna, która za kilkanaście tygodni miała awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej, złapała kontakt za sprawą trafienia Bartosza Nowaka. W końcówce kropkę nad i postawił jednak Kamil Jóźwiak, goście wygrali 3:1 i awansowali do półfinału, w którym w lipcu przegrali po dramatycznych rzutach karnych z Lechią Gdańsk.
- Wygrał lepszy zespół, wypada pogratulować Lechowi. Wiedzieliśmy, że jest to przeciwnik z najwyższej półki. Po przerwie zaczęliśmy grać lepiej, to była ta Stal, którą chcemy oglądać. Punktem, który zakończył rywalizację, była piękna bramka Kamila Jóźwiaka - oceniał trener Stali Dariusz Marzec, a opiekun Kolejorza Dariusz Żuraw dodawał: - Przyjechaliśmy tutaj po awans. Szybko objęliśmy prowadzenie, potem dołożyliśmy drugą bramkę. Wydawało się, że mecz mamy pod kontrolą. W drugiej połowie musieliśmy jednak trochę popracować, aby wygrać. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy na awans.
Zapisz się do newslettera