2019-04-10 21:30 Karol Szumlicz , fot. Marcin Rajczak

"Dobre przyjęcie ważniejsze od pieniędzy" - rozmowa z Pedro Tibą

Pedro Tiba do Lecha Poznań dołączył w letnim oknie transferowym i bardzo szybko stał się wiodącą postacią zespołu. Od dłuższego czasu Portugalczyk jest kapitanem Kolejorza. Jest też jednak osobą z bogatą karierą piłkarską, często nieodkrytą przez kibiców niebiesko-białej Lokomotywy. W rozmowie z lechpoznan.pl Pedro opowiada, jak wyglądał jego pierwszy zagraniczny wyjazd, ale mówi również o zainteresowaniu Olympique Marsylia i... Piasta Gliwice.

Masz nadal problem z wymówieniem nazwiska Silva?

- Nie no, Silva, Silva. Kiedy byłem mały, zamiast Pedro Silva mawiałem Pedro Tiba. Miałem wtedy problem z odpowiednim wymówieniem swojego nazwiska z powodu operacji wargi, którą przeszedłem jak byłem dzieckiem. Dlatego też od kiedy pamiętam, nazywano mnie "Tiba". Może na początku nie za bardzo mi się to podobało, ale z czasem do tego przywykłem. Teraz już jest OK.

Twoje dzieci nie mają takiego problemu jak tata?

- (śmiech) Nie, absolutnie nie mają takiego problemu. U nas w domu to jasne, że ja jestem Pedro Tiba, a mój najstarszy syn, Enzo - to Tibinha. Bardzo dobrze się to przyjęło. Za każdym razem kiedy ktoś z nim rozmawia, to używa właśnie tego pseudonimu i on nie ma z tym żadnego problemu.

Jak już twój syn ma taki pseudonim, to chyba nie pozostało mu nic innego jak pójść w ślady taty...

- Nie ma szans! Ja oczywiście nie chciałbym, żeby został piłkarzem. Jeżeli on chciałby, to w pełni go poprę i mu w tym pomogę. Ma moje pełne wsparcie. On jednak podejmie decyzję. Jakby to ode mnie zależało, to zdecydowanie byłbym na nie (śmiech).

Dobrze, przejdźmy już do tematów sportowych. Pozwoliłem sobie zrobić niestandardowy przekrój twojej dotychczasowej kariery i znalazłem trochę interesujących faktów. Po pierwsze: jak to się stało, że trafiłeś do Grecji jako osiemnastolatek?

- Faktycznie, w wieku osiemnastu lat dostałem ofertę z Kastorii. Był to dość ciężki moment, ponieważ podpisałem kontrakt w Portugalii. Kiedy trafiłem tam, to miałem godzinę na potwierdzenie umowy. Była ona jednak zupełnie inna niż ta, na którą się umawialiśmy. Był to jednak ostatni dzień okienka transferowego, więc nie miałem innego wyjścia.

Jak to zupełnie inna?

- W tamtym momencie moją karierę prowadził jeden z mocniejszych agentów na portugalskim rynku. Obiecał mi pewne rzeczy, których nie było w umowie. Dla takiego młodego, osiemnastoletniego zawodnika to był duży cios. Zostałem tam pół sezonu. Wszystko co było umówione w Portugalii wyglądało zupełnie inaczej niż to, co zastałem na miejscu. Było to jednak bardzo ważne doświadczenie dla mnie - jako dla człowieka i piłkarza, ktory rozpoczyna karierę.

W jednym z wywiadów przeczytałem, że za występ w Kastorii nie otrzymałeś ani grosza...

- Tak, to prawda. Zero. Dokładnie tyle dostałem, a właściwie nie dostałem. Klub ostatecznie upadł po sezonie przez długi. To była ciężka, ale bardzo ważna lekcja. To było jednak już prawie dwanaście lat temu.

Porozmawiajmy o pozytywach gry w Kastorii. Nauczyłeś się takiego "greckiego luzu"?

- Nie, daleko mi do tego było. Raczej nie było tam wiele czasu czy możliwości na ten luz. Jeżeli chodzi o część sportową, to nawet nieźle nam poszło. Skończyliśmy rozgrywki w połowie tabeli. Pod względem finansowym, czy warunków do treningu wyglądało to jednak dość słabo.

Po epizodzie w Kastorii masz lekką dziurę w życiorysie. Próżno było cię szukać w najwyższej lidze.

- Może faktycznie tak to wyglądać, ale przez cały czas grałem na trzecim poziomie rozgrywkowym. Mam takie szczęście, że praktycznie co sezon od osiemnastego roku życia grałem po przynajmniej 30 meczów. Ale faktycznie, przed przejściem do pierwszej ligi miałem aż cztery sezony w trzeciej lidze.

Co zaważyło o tym, że przeszedłeś do Vitorii Setubal?

- Strzeliłem 16 goli. Zacząłem grać na pozycji numer dziesięć, czyli ofensywnego pomocnika. Wiadomo, że na takim poziomie rozgrywkowym i na takiej pozycji było więcej możliwości do osiągania dobrych statystyk. Wyszło więc, że miałem bardzo dobry sezon. Wówczas otrzymałem sporo propozycji z drugiej ligi. Wiedziałem, że grając tam, na pewno miałbym pewne miejsce w składzie. Co ciekawe, w tych wszystkich klubach z drugiego poziomu rozgrywkowego, które proponowały mi zatrudnienie, zarabiałbym więcej niż w Setubal. Wiadomo, że to było większe wyzwanie, ale była to dla mnie wielka szansa i nie mogłem z niej nie skorzystać. To była oferta, która jak się pojawiła, to po prostu musiałem ją przyjąć. Od tego momentu już zawsze szedłem w górę.

Zaraz po tym, jak dołączyłeś do Setubal, zostałeś powołany do reprezentacji Portugalii.

- Nie grałem, ale byłem na ławce rezerwowych. To był też ostatni mecz Paulo Bento w kadrze narodowej. Chciał wprowadzić nowych, młodych zawodników. Graliśmy wtedy z Albanią i przegraliśmy po bramce Bekima Balaja. Po tym spotkaniu Bento odszedł z reprezentacji i zastąpił go Fernando Santos. Wtedy też zaczął rozmawiać z piłkarzami, którzy wcześniej opuścili kadrę, np. Ricardo Carvalho, i wrócili do drużyny narodowej. Od tamtego momentu nie dostałem już powołania. Jest też trochę tak, że ciężko jest je dostać, kiedy jesteś w Bradze. Nominacje otrzymują zazwyczaj zawodnicy z trzech największych klubów w kraju.

Jak zareagowałeś na powołanie? Było to dla ciebie zaskoczenie?

- Była to taka pół-niespodzianka. Mówiło się wtedy o tym, że mam przejść do Benfiki lub Porto. Wtedy wzbudzałem duże zainteresowanie innych klubów. Eksperci mówili, że warto by było powołać tego Tibę do reprezentacji.

Jakbyś spojrzał w swój telefon, to jaki kontakt jest według ciebie najciekawszy?

- Najbardziej ciekawy kontakt w telefonie to numer do... mojej żony! Mam faktycznie kilku przyjaciół, których poznałem w trakcie kariery piłkarskiej, ale to osoby, które poznałem jak miałem dziesięć lat. Oczywiście spotkałem wielu dobrych ludzi, ale przyjaciół mam od dzieciństwa. Mam oczywiście znane kontakty, numery do czołowych prezesów i trenerów, ale raczej wolałbym o tym nie mówić (śmiech).


Wspominałeś o wielkich klubach, a ja troszeczkę poszukałem i znalazłem informację o tym, że zainteresowany tobą był Olympique Marsylia. Było coś na rzeczy?

- Faktycznie, było takie zainteresowanie, a nawet pojawiła się oferta. Prezes wtedy nie pozwolił mi odejść, ponieważ byłem ważnym ogniwem drużyny.

Z kolei według A'Bola, rok wcześniej miałeś przejść do Piasta Gliwice.

- Nie pamiętam!

Według twojej charakterystyki z portalu internetowego zostałeś porównany do Mariusza Zganiacza. Znasz go?

- (śmiech) Nie. Prawda jest taka, że przed przejściem do Bragi miałem dużo ofert, z różnych stron. Nigdy te tematy jakoś mnie nie obchodziły, aż do momentu w którym były jakkolwiek poważne. Nie mam żadnych portali społecznościowych, nie czytam gazet. To wszystko przechodzi obok mnie. A więc, odnośnie oferty z Piasta - nie wiem, nie pamiętam!

Dobrze, to pociągnę jeszcze ten wątek. Paweł Kieszek, twój ówczesny kolega z zespołu opisał cię jako zawodnika, który bardzo dobrze gra w ataku, ale ma problem z defensywą.

- Paweł chyba mnie nie lubił (śmiech). Oczywiście żartuję, ale pamiętam Pawła. Był to chyba mój jedyny związek z Polską przed przyjściem do Lecha. Może jeszcze kojarzę Marka Saganowskiego, grał bodajże w Vitorii Guimaraes. Ale nie spotkaliśmy się na boisku, za duży odstęp czasu, ja wchodziłem wtedy do dorosłej piłki. Teraz uświadomiłem sobie, że mam już 30 lat i przez całą karierę grałem z tyloma zawodnikami, że nie sposób wszystkiego pamiętać.

Za czasów gry w Bradze prowadził cię Sergio Conceicao. Mógłbyś go opisać? Spodziewałeś się, że będzie potem prowadził FC Porto?

- Rozmawiam z nim akurat dość często. Wszyscy wiedzieli, że ma potencjał na bycie wielkim trenerem. Gra na dużej intensywności, bardzo dobrze prowadzi treningi. Jest to trener, który nienawidzi przegrywać i robi wszystko, żeby wygrać. Do tego jest to człowiek z bardzo bogatym piłkarskim doświadczeniem.

Wracając do tematu twojej kariery. Jak to się stało, że po takim sezonie trafiłeś do Realu Valladolid?

- Sprawa jest prosta. We wcześniejszym sezonie wykręciliśmy bardzo dobry wynik z Bragą. Potem do klubu przyszedł Fonseca, miałem wtedy 26 lat. Pod względem finansowym propozycja z Valladolid była dużo lepsza niż to, co miałem w Bradze. Musiałem podjąć decyzję co zrobić. Absolutnie tego nie żałowałem, bo podobało mi się to doświadczenie.

Podczas gry w Valladolid spotkałeś się między innymi z Kepą, który aktualnie broni bramki Chelsea.

- Wtedy drużyna miała dwóch bardzo dobrych, młodych bramkarzy. Był jeszcze Varela, który grał potem w Benfice, a teraz jest wypożyczony do Ajaxu. Patrzyłem na Kepę już od młodego wieku i było widać, że ma fenomenalne warunki. Absolutnie nie dziwię się, że robi taką karierę.

Ciężko już było mu wtedy zejść z boiska? (śmiech) [Zawodnik odmówił zmiany w meczu Chelsea z Manchesterem City w finale Pucharu Ligi Angielskiej - przyp. red.]

- Jeżeli trener nie poprosił go o zejście, to sam z boiska treningowego nie schodził! Jak go prosił to w sumie też nie (śmiech).

Dość już na temat twojej dotychczasowej kariery. Wróćmy do Poznania. Pierwszy rok w Wielkopolsce to chyba duże rozczarowanie pod względem sportowym?

- Myślę, że jeżeli chodzi o mnie indywidualnie to powinienem być dość zadowolony. Zawsze dawałem z siebie sto procent. Czasami też ze szkodą dla siebie robiłem wszystko dla drużyny.

Gdzie widzisz się za rok?

- W przyszłym sezonie klub będzie podejmować bardzo ważne decyzje. Zmieni się bardzo dużo rzeczy, zarówno poza, jak i wewnątrz. Jest bardzo ważne, żeby stworzyć atmosferę. Chciałbym, żebyśmy wszyscy byli razem. Tylko tak możemy wygrywać. Potrzebujemy cierpliwości, bo będzie to rok zmian. Ale uważam, że może być to rok, który sprawi, że następne lata przyniosą nam w przyszłości sukcesy. Musimy mieć świadomość, że nie wszystko będzie zawsze dobrze szło. Mogą być komplikacje, ale jestem pewien, że jeżeli dobrze podejdziemy do zmian, to przyszłość może się rysować w dobrych kolorach.

Czym jest dla ciebie bycie kapitanem?

- Byłem kapitanem już w wielu miejscach. To wielki honor i odpowiedzialność. Czuję to. Lech to wielki klub. Chciałbym, żeby atmosfera się poprawiła, bo wiem, że kibice i klub na to zasługują. Jestem z tego dumny.

Nauczyłeś się już trochę Poznania?

- Myślę, że tak. Mam jeszcze tutaj dwa lata kontraktu. Jeżeli pobyt będzie się wiązał z sukcesami, to chciałbym tu zostać nie tylko te dwa lata. Bardzo mi się tutaj podoba. Zawsze byłem dobrze przyjmowany przez ludzi i to jest dla mnie dużo ważniejsze niż pieniądze. Chciałbym, żeby tak pozostało.

Następne mecze

Poniedziałek 01.04 godz.15:00
Stal Mielec
vs |
Lech Poznań
Niedziela 07.04 godz.15:00
Lech Poznań
vs |
Pogoń Szczecin

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory