Filip Marchwiński ma w tym sezonie już 11 goli. Dwa z nich strzelił w niedzielę na wyjeździe z ŁKS (3:2) i w dużym stopniu przyczynił się do wygranej Lecha Poznań. Pomocnik Kolejorza zaliczył swój drugi dublet w pierwszej drużynie. - Oddałem cztery strzały, dwa z nich zamieniłem na trafienia. Cieszy, że pomogłem drużynie w wywiezieniu z Łodzi trzech punktów - mówi.
Na dorobek 11 bramek 22-latka składa się osiem w PKO BP Ekstraklasie, a także dwa w europejskich pucharach i jedna w Pucharze Polski. Poprzedni dublet w pierwszej drużynie Kolejorza miał na starcie obecnego sezonu w Gliwicach przeciwko Piastowi (2:1), kiedy zapewnił swojej drużynie wygraną. Gwoli ścisłości należy od razu dodać, że w seniorskiej piłce wcześniej dwa gole także mu się przytrafiły, ale w rezerwach - w sezonie 2020/2021 ze Stalą Rzeszów (5:1) we Wronkach.
- Cieszy moja skuteczność. Oddałem w sumie bodajże cztery strzały, dwa z nich zamieniłem na trafienia. W takich momentach trzeba zachować spokój, ale też mieć trochę szczęścia. Jestem zadowolony, że pomogłem drużynie w wywiezieniu z Łodzi trzech punktów - przyznaje Marchwiński, który najpierw podwyższył wynik na 2:0, a potem tuż przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry wyprowadził swój zespól na prowadzenie 3:2, które utrzymało się do końca.
Radość z wygranej była po końcowym gwizdku, choć lechici sami doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie wszystko tego dnia szło po ich myśli. - Cieszy nas wygrana na pewno. Mimo tego że sami sobie stworzyliśmy taką sytuację, gdzie ŁKS nam strzela gola w dziesiątkę i doprowadza w ten sposób do remisu. Podobała mi się jednak reakcja całego zespołu, bo potrafiliśmy się z tego podnieść i strzelić zwycięskiego gola. Na pewno jednak po tym meczu widać, że dużo jeszcze jest do poprawy. Jeśli mam być szczery to sam nie wiem dlaczego tak się dzieje, że oddaliśmy inicjatywę. Wiem, że będziemy analizować to we wtorek. Aczkolwiek jako Lech Poznań nie mamy prawa robić takich rzeczy - analizuje ofensywny pomocnik Lecha.
W tabeli Niebiesko-Biali zrównali się z wiceliderem Śląskiem Wrocław, tracą cztery punkty do prowadzącej Jagiellonii Białystok.
- Pewnie gdybyśmy nie wygrali w Łodzi, to stracilibyśmy szansę na mistrzostwo Polski. Trzeba byłoby prawdzie spojrzeć w oczy i już tylko byśmy walczyli o europejskie puchary. A tak to jesteśmy w grze. Osobiście uważam, że nie powinniśmy jednak myśleć za dużo o mistrzostwie, tylko skupiać się na zdobywaniu trzech punktów w każdym spotkaniu, a co los przyniesie to zobaczymy na koniec sezonu - podsumowuje Filip.
Zapisz się do newslettera